Zwykło się mówić o węglu, że jest czarnym złotem. Ale nawet takie złoto mocno reaguje na wahania koniunktury, dlatego każda branża surowcowa jest rynkiem króla i żebraka. Gdy ceny są wysokie, węgiel staje się równie cenny jak ropa czy miedź. Gdy nadchodzą chude lata, kopalnie stają się nierentowne i trzeba je zamykać.
Górnictwo, jak każda branża, winno się zmieniać wraz z nowymi technologiami i trendami w gospodarce. Jednak do tego trzeba odważnej polityki, której u nas zabrakło. Pod dostatkiem mieliśmy za to ciągłego poklepywania się po plecach, wyborczych kalkulacji oraz przekonania, że państwo – czyli wszyscy podatnicy – znów sypnie groszem.
Dziś Śląsk znowu musi żebrać o pieniądze, ale będzie o nie znacznie trudniej niż wcześniej. Dramatycznie spada w Europie znaczenie energetyki węglowej oraz społeczna cierpliwość, szczególnie ludzi młodych, dla branży, która kurczowo trzyma się przeszłości.

Nieodrobiona lekcja

Reklama
W ostatnich tygodniach mieliśmy powtórkę z jakże dobrze znanej nam historii. Na Śląsku zawrzało, bo największa górnicza spółka w Europie, Polska Grupa Górnicza, stanęła nad finansową przepaścią. To samo działo się na przełomie lat 2014 i 2015, kiedy Kompania Węglowa – poprzedniczka PGG – znalazła się w podobnym położeniu. Co jeszcze łączy wydarzenia sprzed pięciu lat i obecne? Rynek żebraka, bo wtedy i obecnie cena węgla na rynkach (ARA) wynosi ok. 55 dol. za tonę – to poziom, przy którym opłaca się sprowadzać surowiec do Polski nawet z Ameryki Południowej, nie mówiąc o Rosji.
Niestety, politycy nie chcą uczyć się na błędach poprzedników: rząd PiS popełnił te same błędy co PO-PSL. A najpoważniejszym z nich było zaniechanie reform w okresie, gdy ceny surowca były wysokie. Zanim pod koniec rządów PO-PSL przyszła katastrofa, górnictwo przeżyło kilka tak tłustych lat, że myślano nawet o wprowadzeniu kolejnych spółek górniczych na warszawską giełdę – wówczas tona węgla kosztowała nawet 100 dol. Tak drogi surowiec doskonale maskował wysokie koszty wydobycia i słabą efektywność śląskich kopalń.

Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym, weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej.