Problemy gospodarcze Włoch – długotrwała depresja płac, wysokie bezrobocie wśród młodzieży, utrata konkurencyjności w handlu międzynarodowym, niedoinwestowana i starzejąca się infrastruktura, sektor produkcyjny z przewagą małych oraz średnich przedsiębiorstw podatnych na offshoring, tonący w długach sektor publiczny i system bankowy – doprowadziły do nasilenia antyunijnych nastrojów. Wyniosły do władzy ruchy obiecujące zmiany bez drastycznych cięć i zerwanie ze zdyskredytowanymi politykami establishmentu. W 2018 r. Ruch Pięciu Gwiazd (wł. MoVimento 5 Stelle) oraz Liga (wł. Lege) zdobyły łącznie 16 mln głosów, zyskując 6 mln wyborców w porównaniu z wynikami wyborczymi z 2013 r.

To polityczne trzęsienie ziemi we Włoszech jest postrzegane jako reakcja na niekontrolowany napływ imigrantów i dyscyplinę finansową narzucaną przez Brukselę. To prawda, ale korzenie włoskiej choroby tkwią głębiej: w latach 80. (w zakresie akumulacji długu publicznego) i 90. XX w. (w zakresie polityki fiskalnej dławiącej, jak się okazało, wzrost gospodarczy).

W pogoni za Europą

Od lat 60. XX wieku Włochy cieszyły się dziesięcioleciami wzrostu gospodarczego, w trakcie których nadrabiały zaległości w stosunku do innych państw ówczesnej EWG. W 1960 r. PKB per capita Włoch był o 15 proc. niższy niż Francji i o 25 proc. niższy od średniej ważonej Belgii, Francji, Niemiec i Holandii. W połowie lat 90. XX w. luka dochodowa Włoch w porównaniu z Francją wynosiła tylko 3 proc., a z czteroma krajami razem wziętymi 6 proc. Dzisiaj wynosi odpowiednio 18 i 25 proc.

Reklama

Relacja długu do PKB Włoch podwoiła się w latach 80. XX w., gdy Banca d’Italia podniósł stopy procentowe, aby przyciągnąć kapitał zagraniczny, a tym samym wzmocnić lira i utrzymać go w paśmie Europejskiego Mechanizmu Kursów Walutowych. Samobójczy gol czy chichot historii? Włochy znacząco zwiększyły swój dług na przełomie lat 80. i 90. XX w., by w latach 90. wejść do Unii Gospodarczej i Walutowej. Z tych długów nie mogą się wygrzebać do dziś. Skutki tego błędu są tym gorsze, że zaciąganie długu miało miejsce w latach obowiązywania wysokich stop procentowych.

W połowie lat 90. XX w. luka dochodowa Włoch w porównaniu z Francją wynosiła tylko 3 proc., a z czteroma krajami razem wziętymi 6 proc.

Wyraźną cezurą jest 1992 r. i podpisanie Traktatu z Maastricht, który utorował drogę do ustanowienia Europejskiej Unii Walutowej w 1999 r. i wprowadzenia wspólnej waluty dwa lata później. W pierwszej połowie lat 90. XX w. wskaźniki makroekonomiczne – dochód na osobę, wydajność pracy, inwestycje, udziały w rynkach eksportowych – zaczęły się obniżać. Wskutek kryzysu walutowego z września 1992 r. lir wypadł poza nawias Europejskiego Mechanizmu Kursów Walutowych (tzw. węża walutowego), który miał ustabilizować kursy wymiany poszczególnych walut przed wprowadzeniem euro. W 1992 r. deficyt budżetowy przekraczał 10 proc. PKB, a stosunek długu publicznego do PKB – 100 proc. i wzrastał. Obawa przed wykluczeniem z procesu integracji w ramach Europejskiej Unii Walutowej zmobilizowała rząd do drastycznej konsolidacji fiskalnej: ograniczenia wzrostu płac nominalnych i poprawy konkurencyjności poprzez spacyfikowanie związków zawodowych.

W latach 90. XX w. koszty obsługi długu publicznego były dla Włoch trzykrotnie wyższe niż w przypadku Francji i Niemiec, a w okresie 1999 – 2008 prawie dwukrotnie wyższe. Natomiast w latach 2010 – 2015 wskaźnik zadłużenia do PKB wzrósł tak silnie, dlatego że wysokie zobowiązania rządu wobec wierzycieli w połączeniu z niskim ratingiem kredytowym generowały niebotyczne odsetki. Jednocześnie Europejski Bank Centralny zwlekał z poluzowaniem polityki monetarnej, co zmniejszyłoby presję fiskalną odczuwaną przez Włochy.

W pierwszej połowie lat 90. XX w. wskaźniki makroekonomiczne – dochód na osobę, wydajność pracy, inwestycje, udziały w rynkach eksportowych – zaczęły się obniżać.

W 2000 r. włoska stopa życia była praktycznie równa niemieckiej. Sytuacja zmieniła się po wprowadzeniu euro. Dwie dekady później dochód krajowy na mieszkańca jest we Włoszech o ponad 20 proc. niższy niż w Niemczech. Unia Gospodarczo-Walutowa (UGW) zdusiła włoski popyt wewnętrzny i eksport. Wśród przyczyn tego stanu rzeczy należy wymienić ciągłe oszczędności, oparte raczej na cięciu wydatków socjalnych niż na podnoszeniu podatków, oraz trwałe ograniczenie płac realnych. Na tym jednak nie koniec. Przystąpienie do UGW oznaczało dla Włoch zgodę na emisję długu w walucie, nad którą nie sprawują suwerennej kontroli. A przewartościowane euro (dla Włoch euro jest zbyt drogie, a dla Niemiec zbyt tanie) i w połączeniu z brakiem „pazura” technologicznego stawia państwo Półwyspu Apenińskiego na straconej pozycji w konkurencji z krajami o niższych płacach. Dalej są już tylko smutne następstwa: zmniejszenie wykorzystania mocy produkcyjnych, poziomu rentowności biznesu oraz inwestycji i innowacji. Jednym słowem: stagnacja.

Na uwagę zasługuje fakt, że w krytycznych dla fundamentów unii walutowej latach 1994 – 2008 Włochy notowały pierwotną nadwyżkę budżetu (różnica między deficytem budżetu a kosztami obsługi długu publicznego) na poziomie 3 proc. Retrospektywne kalkulacje sugerują, że gdyby połączyć ją ze wzrostem gospodarczym, to udałoby się zredukować dług publiczny o prawie 40 proc. Dokręcanie fiskalnej śruby w dążeniu do sprostania wymogom Maastricht odbiło się jednak negatywnie na dynamice PKB, zawężając potencjalny zakres redukcji długu o połowę. Włochy jako jedyne przedsięwzięły tak radykalną i gorliwą transformację w przededniu utworzenia UGW. Żeby nie być gołosłownym: w tym samym okresie Francja notowała ujemne pierwotne saldo budżetowe (-0,1 proc. PKB), a Niemcy tylko lekko dodatnie (0,7 proc. PKB).

W latach 1994 – 2008 Włochy notowały pierwotną nadwyżkę budżetu na poziomie 3 proc.

Włochy utrzymały dodatnie saldo pierwotne budżetu, średnio ponad 1,3 proc. PKB rocznie, przez całe dziesięciolecie 2008 – 2018 (z wyjątkiem 2009 r.), a technokratyczny rząd Mario Montiego, pod presją Niemiec, osiągnął aż 2 proc. pierwotnej nadwyżki w latach 2012 – 2013. Polityka zaciskania pasa była kontynuowana przez kolejne rządy, w tym lewicowy gabinet Matteo Renziego. Dla kontrastu – Francja miała w pokryzysowej dekadzie 2008 – 2018 deficyt pierwotny w wysokości około 2 proc. PKB i to w okresie, gdy rząd zaaplikował gospodarce bodźce fiskalne o wartości niemal 0,5 bln euro. Tymczasem Włochy zmagały się z drenażem popytu wewnętrznego, a kolejne rządy były uwięzione w polityce oszczędzania, wiedząc, że jeśli wzrósłby deficyt budżetowy wierzyciele zażądaliby wyższych odsetek od obligacji skarbowych.

Wbrew pozorom Włochy nie były tak rozrzutne, jak głosi obiegowa opinia: konsekwentnie odkładały więcej niż wydawały. Dotychczas kraj był płatnikiem netto do budżetu UE – w 2019 r., czyli przed brexitem, czwartym z kolei pod względem wysokości wpłat. To obciążenie odsetkami – wysokimi ze względu na spuściznę lat 80. XX w. – powodowało, że ogólny bilans budżetowy był ujemny.

Włochy w okresie pandemii

Gdy na początku 2020 r. zaatakował koronawirus, Włochy nadal nie wróciły do poziomu produkcji gospodarczej sprzed globalnego kryzysu finansowego z 2008 r. Przegląd danych Eurostatu prowadzi do zatrważającego wniosku: średni, roczny dochód netto włoskich gospodarstw domowych w latach 1991 – 2016 spadł o 15 proc., a udział osób o niskich dochodach w populacji wzrósł z 16,1 proc. w latach 1989 – 1991 do 21,4 proc. w latach 2012 – 2014. Na tej podstawie można powiedzieć, że w ciągu ostatnich 30 lat stopa życia we Włoszech drastycznie spadła, co czyni je jedynym „starym” państwem UE z regresem. A wg najnowszych danych Banca d’Italia w drugim kwartale 2020 r. PKB Włoch spadł o 13 proc., co oznacza, jak wyliczył tygodnik The Economist, że gospodarka skurczyła się z powrotem do rozmiarów z 1993 r.

Nieocenioną pomoc, jeśli chodzi o obsługę włoskiego długu, stanowi rozpoczęty w marcu 2015 r., a wzmocniony w czerwcu br. gigantyczny program skupu obligacji przez Europejski Bank Centralny. Pozwala obniżyć rentowność włoskich papierów dłużnych, zapobiegając wymknięciu się długu publicznego spod kontroli. Od początku kryzysu było jednak wiadomo, że instrumenty polityki monetarnej nie wystarczą, dlatego Rzym naciskał na emisję euroobligacji, czyli wspólnego długu EU-27, który pozwoliłby sfinansować odbudowę poobijanej gospodarki. I osiągnął ten cel.

Średni, roczny dochód netto włoskich gospodarstw domowych w latach 1991 – 2016 spadł o 15 proc.

Naczelną motywacją, przyświecającą utworzeniu unijnego funduszu naprawy gospodarczej w wysokości 750 mld euro, była nie tyle troska o Włochy, ile uzasadniona obawa, że załamanie włoskiej gospodarki mogłoby pociągnąć euro na dno. Włochy dostały historyczną szansę na przezwyciężenie 25-letniej stagnacji. Pytanie, czy zrobią dobry użytek z 200 mld euro, jakie przypadły im w udziale w postaci unijnych dotacji i tanich pożyczek? Według wstępnych szacunków trafione inwestycje mogą podnieść długoterminowy wzrost gospodarczy Włoch do 1,6 proc. rocznie.

Naprawczy plan działania

Profesor Giuseppe Conte, stojący na czele rządu Ruchu Pięciu Gwiazd i Partii Demokratycznej, która weszła do koalicji w miejsce Ligi Matteo Salviniego, przygotowuje plan działania. Konkretne decyzje zostaną poprzedzone konsultacjami społecznymi z biznesem, związkami zawodowymi i organizacjami pozarządowymi. Lista potrzeb jest długa. Priorytet ma oczywiście pobudzenie zbawiennej dla gospodarki innowacyjności poprzez – zgodnie z linią Komisji Europejskiej – zwiększenie wykorzystania technologii cyfrowych i energii odnawialnej. Doinwestowania pilnie potrzebują systemy edukacji i opieki zdrowotnej oraz infrastruktura drogowa. Rząd liczy, że dzięki rozpędzonym inwestycjom zwalczy bezrobocie wśród młodych i dogoni unijną średnią (73 proc.) w zakresie poziomu zatrudnienia ludności w wieku produkcyjnym.

Włochy dostały historyczną szansę na przezwyciężenie 25-letniej stagnacji.

Robienie oszczędności zawsze jest dobrym pomysłem, i w życiu prywatnym, i w rządzeniu państwem. Samo z siebie nie jest jednak trampoliną do sukcesu, a wręcz może być szkodliwe, bo ograniczenie konsumpcji pogorsza warunki egzystencji i zabija popyt wewnętrzny. John Maynard Keynes nazwał to zjawisko paradoksem oszczędności. Włochy potrzebują dziś – tym bardziej w obliczu strat zadanych przez COVID-19 – ekspansywnej polityki inwestycji publicznych i przemysłowych, aby wreszcie zasypać przepaść strukturalnych rozbieżności w stosunku do Francji i Niemiec. I nie chodzi tylko o ożywienie popytu w krótkim okresie, ale o to, by rozpocząć proces długofalowego wzrostu.

Grażyna Śleszyńska