Idea „wolności od wartościowania” w nauce (nazywana w tradycji anglosaskiej value-free, a w tradycji niemieckojęzycznej Wertfreiheit) ma swoją kilkusetletnią tradycję. Tytuł książki Aleksandra Ostapiuka po polsku mógłby brzmieć: Zmierzch ekonomii wolnej od sądów wartościujących. Pojęcie „wielokrotnego ja” kontra homo economicus (albo, jak to zostało zaproponowane przez dr. Ostapiuka w dokumencie odnoszącym się do jego pracy doktorskiej: Zmierzch ekonomii wolnej od wartościowania: Koncepcja wielu osobowości versus homo economicus).

Tak jak już pisałem, zapowiedź „zmierzchu ekonomii wolnej od wartościowania” skłania mnie do zwiększonej uwagi. Tym bardziej, że uważając, iż ekonomia jest nauką, musiałbym zrewidować swój pogląd, bo w momencie, kiedy miałaby nastąpić rezygnacja z postulatu nieobecności sądów wartościujących w ekonomii, oznaczałoby to utracenie przez ekonomię statusu nauki. Podobnie jak mogłoby to być z innymi „tradycyjnymi” naukami jak fizyka, biologia, chemia, kiedy przestałyby być dziedzinami badań, w których nieobecność sądów wartościujących przestałaby być uznawana przez naukowców jako podstawowy wymóg metodologiczny.

Aktywność badawczą bez wartościowania należy tratować jako ideał naukowy, który chyba nigdy nie może być osiągnięty w pełni, ale do którego jako naukowcy powinniśmy zawsze, jak najmocniej i z pełnym przekonaniem, dążyć.
Reklama

Idea „wolności od wartościowania” w nauce jest dosyć dobrze zakorzeniona w badaniach naukowych (zwłaszcza w przyrodniczych) i ma swoje kilkusetletnie tradycje. Aleksander Ostapiuk odnosi się do tej tradycji w dwóch rozdziałach swojej książki: rozdziale pierwszym („Początki ekonomii wolnej od wartościowania”) oraz w rozdziale piątym („Filozofia nauki i ekonomia wolna od wartościowania”). W mojej opinii, pozostałe pięć rozdziałów, choć są interesujące, nie odnoszą się do tej tradycji i mają bardzo niewiele wspólnego z klasycznym rozumieniem terminu „ekonomia wolna od sądów wartościujących”. Dlatego tytuł tej książki wydaje mi się mylący. Patrząc z perspektywy metodologicznej, książka ta niewiele wnosi do dyskusji o roli sądów wartościujących w ekonomii. Bliższy tematyce poruszanej w tej książce jest jej podtytuł: Koncepcja wielu osobowości versus homo economicus.

By nie wchodzić w szczegóły mojego rozumienia terminów „wolna od wartościowania”, „wolna od sądów wartościujących”, odwołam się do bliskiego mi ich rozumienia, przedstawionego przez Bogusława Czarnego, oraz tego co w tradycji szkoły austriackiej przedstawił Ludwig von Mises w dwóch książkach: Ludzkie działanie (zwłaszcza części zatytułowane: Ekonomia i prakseologia, Epistemologiczny problem ogólnej teorii ludzkiego działania, Teoria ekonomiczna i praktyka ludzkiego działania, Racjonalność i irracjonalność; subiektywizm i obiektywizm badań prakseologicznych, Prakseologia a historia, Formalny i aprioryczny charakter prakseologii, Nauka i życie, Ekonomia i sądy wartościujące) i Teoria a historia (zwłaszcza trzy pierwsze rozdziały: Sądy wartościujące, Wiedza i wartość, Poszukiwanie wartości absolutnych).

Przede wszystkim należy podkreślić, że idea ekonomii jako nauki wolnej od sądów wartościujących jest zagadnieniem metodologicznym (czego zdaje się nie dostrzegać Aleksander Ostapiuk). Prawdą jest też, że idea ekonomii wolnej od sądów wartościujących zmieniła się od czasu jej powstania jako naukowego ideału ok. 250 lat temu. Odważę się napisać, że w ostatnich kilkudziesięciu latach została ona niepotrzebnie rozmyta i w nieuzasadniony sposób został poszerzony jej zakres znaczeniowy.

Tutaj za przełomowy może być uznany artykuł Paula Samuelsona z 1938 roku (‘A Note on the Pure Theory of Consumer’s Behavior’, Economica, 5, 61-71), w którym wiele sądów opisowych uznanych zostało za sądy wartościujące. Tropem wyznaczonym przez Samulsona poszło potem wielu innych badaczy. Wydaje się, że podobnie traktuje to Aleksander Ostapiuk, którego rozważania w niemalże całej książce odnoszą się do analizy wartości wyznawanych przez jednostki (konsumentów, producentów), a nie klasycznej sytuacji analizy ekonomisty, badacza procesów gospodarczych, którego postawa powinna być wolna od sądów wartościujących.

By recenzja książki nie była zbyt długa ograniczę się do wskazania jedynie wybranych, najważniejszych elementów odnoszących się do pracy Aleksandra Ostapiuka. Na str. 9 Autor pisze: „Główne pytanie brzmi: czy słabości ekonomii wolnej od sądów wartościujących implikują potrzebę zmiany paradygmatu?”. By odpowiedzieć na to pytanie, nie można ograniczać się do opisu i krytyki jednego nurtu analizy ekonomicznej, mianowicie ekonomii neoklasycznej – a tak czyni Aleksander Ostapiuk. Nie wspomina nic o innych nurtach, w których ten problem jest obecny i inaczej rozumiany. Myślę tutaj choćby o ekonomii instytucjonalnej i szkole austriackiej.

Dalej (na str. 9-10) czytamy: „Ogólnie rzecz biorąc, traktuję wolność od wartościowania jako jedno z najważniejszych założeń ekonomii neoklasycznej, które pod wieloma względami dyktuje, jak ekonomiści powinni wykonywać swoją pracę. Po pierwsze, zakłada się, że ekonomiści są jak inżynierowie, którzy tylko próbują rozwiązać problem, ale nie analizują samego problemu. Oznacza to, że w ekonomii chodzi o środki, a nie o cele. Używając najpopularniejszej definicji, „ekonomia to nauka badająca ludzkie zachowanie jako związek między celami a rzadkimi środkami, które mają alternatywne zastosowania” (Robbins, [1932, An essay on the nature & significance of economic science], s. 16). Oznacza to, że ekonomiści nie decydują, co jest dobre, a co złe i jakie cele powinni mieć ludzie.”

Po pierwsze, nie jest prawdą, że „ekonomiści są jak inżynierowie, którzy tylko próbują rozwiązać problem, ale nie analizują samego problemu”. Jest wręcz odwrotnie, nawet ekonomiści szkoły neoklasycznej zachowują się przede wszystkim jak teoretycy próbujący zrozumieć i wyjaśnić zjawiska gospodarcze, abstrahując od formułowania sądów wartościujących. Postawa „inżynierska” związana jest natomiast np. z polityką gospodarczą, gdzie działają politycy i doradzający im „normatywni ekonomiści” (którzy często są też „ekonomistami teoretycznymi” – dlatego podoba mi się koncepcja „wielu osobowości” przedstawiona przez Aleksandra Ostapiuka w rozdziale czwartym). Starają się oni wykorzystać osiągniecia teoretyczne, pokazują, czy i jak można osiągnąć postawione cele gospodarcze (z których wiele związanych jest z sądami wartościującymi).

Ekonomiści powinni postępować tutaj na wzór innych nauk przyrodniczych, zwłaszcza fizyki. By się zbytnio nie rozwodzić, podam skrótowo tylko dwa przykłady. Kiedy fizyk bada trajektorię ruchu ciała materialnego, to nie zastanawia się, jaki jest cel tego ruchu. Fizyk opisuje to, korzystając z pewnych założeń (może to być opis w duchu fizyki newtonowskiej, czy w duchu fizyki einsteinowskiej – by ustrzec się przed zarzutami, od razu powiem, że wybór takiego a nie innego paradygmatu fizyki nie ma nic wspólnego z tzw. metodologicznymi sądami wartościującymi; o czym wspomnę później). Kwestią ‘inżynierską’ jest wykorzystanie wniosków płynących z tej teorii do osiągnięcia celu – może to być rzut kamieniem, by trafić np. zwierzę, ofiarę polowania, może to być zaprojektowanie karabinu, czołgu, czy wyrzutni rakiet, tak by okazały się skuteczne na polu walki, czy zaprojektowanie toru statku kosmicznego, tak by ludzie bezpiecznie wylądowali na Księżycu.

Drugi przykład. Fizycy pracujący w ramach Projektu Manhattan byli głównie zainteresowani zrozumieniem procesów umożliwiających uwolnienie gigantycznych ilości energii powstającej w wyniku rozszczepienia jądra atomowego (o czym po raz pierwszy raportowali Otto Hahn i Fritz Strassmann w 1938 roku). Dalecy byli od myślenia w kategoriach sądów wartościujących (choć każdy z nich miał określone poglądy etyczne, czy polityczne). Wykorzystanie znajomości tych procesów do budowy bomby atomowej czy elektrowni atomowej wydaje się już kwestią politycznych i inżynierskich zastosowań zgromadzonej wiedzy obiektywnej (gdzie sądy wartościujące odgrywają istotną rolę).

Według Autora, głównym celem książki jest przedstawienie argumentu, że ekonomia nie może być wolna od sądów wartościujących, musi być otwarta na pluralizm metodologiczny i podejścia normatywne. Przyznaję jednak, że nie znajduję w niej przekonujących mnie dowodów.

Na str. 11, Aleksander Ostapiuk pisze, że „głównym celem tej książki jest przedstawienie argumentu, że ekonomia nie może być wolna od sądów wartościujących, musi być otwarta na pluralizm metodologiczny i podejścia normatywne”. Przyznaję jednak, że nie znajduję w niej przekonujących mnie dowodów, mam więc ogromne wątpliwości, czy cel ten został przez Autora osiągnięty.

W kilku miejscach (np. str. 12, 127) Autor odwołuje się do prowadzonego od dawna przez ekonomistów i innych przedstawicieli nauk społecznych „sporu o metodę” (Methodenstreit). Powołuje się tutaj na Maxa Webera. Historia „sporu o metodę” ma dłuższą historię i szkoda, że Autor nie przywołuje Carla Mengera, który w istocie zainicjował tę dyskusję, publikując w 1883 roku Dociekania nad metodą nauk społecznych ze szczególnym uwzględnieniem ekonomii politycznej.

W Rozdziale pierwszym Autor powołuje się na wspomnianą już książkę Lionela Robbinsa z 1932 roku, wskazując „trzy główne założenia najważniejszego eseju Robbinsa”. W kontekście analizy rozwoju analizy ekonomicznej wolnej od sądów wartościujących jest to całkowicie uzasadnione i Autor ma rację pisząc, że „Robbins chciał odróżnić ekonomię od etyki i argumentował, że „analiza ekonomiczna jest wertfrei (wolna od sądów wartościujących)”. Na stronie 23 recenzowanej książki Autor pisze, że „przed Robbinsem ekonomiści mieli zupełnie inne rozumienie ekonomii. … Robbins twierdzi, że wiele rzeczy jest materialnych, ale nie jest ekonomicznych (np. stos drewna w lesie, bezwartościowe skały, piasek na plaży) i wiele innych rzeczy jest ekonomicznych, nie będąc materialnymi (np. usługi). Ze względu na te problemy zrozumiałe jest, że definicja Robbinsa jest bardziej precyzyjna”.

Tu warto podkreślić, że ten pogląd Robbinsa został wyraźnie zapożyczony od Carla Mengera, który dokładnie o tym samym pisał w 1871 roku, definiując dobro ekonomiczne w Zasadach ekonomii (na str. 53-57). Szkoda, że Autor nie wspomniana o wielkim wpływie Carla Mengera, Ludwiga von Misesa czy Eugen von Böhm-Bawerka (i innych przedstawicieli szkoły austriackiej) na myślenie Lionela Robbinsa, o czym sam Robbins pisze zarówno w książce z 1932, jak i w Autobiografii.

Autor bardzo często przedstawia krytykę, która brzmi jako krytyka całej ekonomii jako nauki, podczas gdy krytyka ta stosuje się tylko do ekonomii neoklasycznej. Tak jest np. na str. 54, gdzie czytamy: „Kiedy ekonomiści zakładają, że ludzie zawsze maksymalizują swoją użyteczność, w rzeczywistości, oznacza to, że ekonomiści nieświadomie wspierają „krótkoterminowego człowieka”. … Podejście ekonomiczne nie może przyznać, że preferencje jednostek zmieniają się w czasie, ponieważ bez założenia o stabilnych preferencjach podejścia ekonomicznego nie będzie miało żadnej mocy predykcyjnej. Wolność od wartościowania podejścia ekonomicznego oznacza, że ​​ekonomiści nie mogą nic powiedzieć o ludzkich preferencjach przed dokonaniem wyboru. Przed wyborem można jedynie stwierdzić, że ludzie będą maksymalizować swoją użyteczność i będą zachowywać się racjonalnie”.

Zgadzam się, że te słowa można odnieść do ekonomii neoklasycznej, ale już tak nie jest w sytuacji ekonomii instytucjonalnej oraz ekonomii austriackiej. Maksymalizacja użyteczności w wielu szkołach ekonomicznych nie jest przyjmowana jako kryterium zachowania się jednostek gospodarujących. Mówienie o stabilności i niestabilności preferencji jednostek oraz o „człowieku krótkoterminowym” i „człowieku długoterminowym” (‘short-term human’, ‘long-term human’) jako żywo przypomina to, co jest jednym z najważniejszych wyróżników szkoły austriackiej (od czasów Carla Mengera), mianowicie dyskusja o różnorodności preferencji czasowych jednostek gospodarujących. Podobnie należy zwrócić uwagę, że nie jest prawdą, że „ekonomia bez sądów wartościujących zakłada, że ludzie dokonują najlepszych wyborów dla siebie” (str. 69).

Mój sprzeciw budzi też opinia Autora, że ekonomia bez wartościowania łączy się z podejściem matematycznym. Aleksander Ostapiuk pisze o tym np. na str. 123: „Dzięki tautologiczności założeń podejście ekonomiczne działa. Dlatego tak wielu ekonomistów nadal wierzy w ekonomię bez sądów wartościujących i opowiada się za matematycznym podejściem do ekonomii”.

Wiele można byłoby też napisać o nieadekwatności interpretacji dzieła Maxa Webera dokonanej przez Autora. Ograniczę się tutaj jedynie do kilku kwestii. Autor powołuje się na określenia „wartość w ekonomii” i „ekonomia bez wartościowania”’, ale mamy tutaj do czynienia z dwoma rozumieniami słowa „wartość”. „Wartości w ekonomii” faktycznie nie da się wyeliminować, bo każdy uczestnik życia gospodarczego (zarówno konsument jak i przedsiębiorca) dokonuje wartościowania i to wartościowania subiektywnego. Natomiast wartość w kontekście „ekonomii bez wartościowania” dotyczy postawy badawczej i naukowiec powinien się wystrzegać tego typu wartościowania. Dotyczy to także tzw. „metodologicznych sądów wartościujących”, które nie są sądami a wyborem pomiędzy różnymi metodami badawczymi (paradygmatami, stylami myślowymi). Metody te podlegają ewolucji, jeśli nie sprawdzają się w dobrym opisie rzeczywistości, są odrzucane i zastępowane innymi, bardziej skutecznymi.

Wbrew temu, co napisał Alesander Ostapiuk, u Maxa Webera (The methodology of the social sciences) na stronach 20 i 21, nie ma nic na temat instrumentalnych i metodologicznych sądów wartościujących. Weber nie używał tego typu terminów. Według mnie ten mylący (i nieszczęśliwy) termin „metodologiczne sądy wartościujące” (nazywane też characterizing value judgments) został użyty znacznie później, bo w 1980 roku przez Marka Blauga w Metodologii ekonomii.

Co do „koncepcji typu idealnego”, to znów warto zauważyć, że koncepcja ta pojawia się u Mengera w jego książce z 1883 roku. Sam Weber (1949) powołuje się na Mengera na stronie 125 w przypisie 11.

Warto też zacytować to, co Weber napisał w rozdziale pt. „The Meaning of „Ethical Neutrality” in Sociology and Economics”: “Czysta ekonomia jest teorią, która jest „apolityczna”, która zakłada „brak ocen moralnych” i która jest „indywidualistyczna” w swej orientacji …” (str. 44).

Kilka rozdziałów recenzowanej książki, w których jednak bardzo mało jest o ekonomii sądów wartościujących, przeczytałem z zainteresowaniem i przyjemnością. Tak było w przypadku rozdziału trzeciego o ekonomii szczęścia oraz ostatniego, siódmego, poświęconego libertariańskiemu paternalizmowi. W obu rozdziałach Autor przedstawia dosyć obiektywny obraz osiągnięć ekonomistów dotyczących ekonomicznej analizy szczęścia i paternalizmu instytucji państwowych.

W rozdziale siódmym „libertariański paternalizm jest przedstawiany jako koncepcja normatywna, która może pomóc ludziom osiągnąć zarówno wolność, jak i dobrobyt”. W innym miejscu Autor pisze, że „w libertariańskim paternalizmie państwo może zmusić ludzi do podjęcia niezależnej decyzji. Chociaż jest to działanie paternalistyczne, może zwiększyć wolność ludzi”. I tutaj mam pewne wątpliwości, czy libertariański paternalizm sprzyja osiągnięciu wolności i poprawie dobrobytu?

Przy okazji, nie mogę sobie odmówić przytoczenia zdania, które pojawiło się we wstępie do rozdziału siódmego (str. 159): „Największy wpływ ekonomii neoklasycznej przypada na lata 80., kiedy Reagan i Thatcher realizują pewne teoretyczne idee ekonomii neoklasycznej”. Po przeczytaniu tego zdania pomyślałem: „To już nie neoliberalizm jest odpowiedzialny za wszelkie zło tego świata, które wydarzyło się w ostatnich dekadach, tylko odpowiedzialna za to jest ekonomia neoklasyczna! Bogu dzięki”.

Wprawdzie Autor przedstawia także krytykę libertariańskiego paternalizmu. Jest ona jednak bardzo łagodna, dokonana z perspektywy ekonomistów głównego nurtu. Aż się prosi, by przedstawić też krytykę z punktu widzenia samych libertarian. Tego niestety nie ma w siódmym rozdziale. Tu mogę zaproponować kilka artykułów Davida Gordona:‘Cass Sunstein and „Libertarian” Paternalism’, ‘Libertarian Paternalism’, ‘Escaping Paternalism’.

Nieuzasadniony wydaje mi się pogląd przedstawiony na str. 189: „Argument, że rząd w libertariańskim paternalizmie infantylizuje ludzi, wydaje się przesadą. Argumentu tego nie podnoszą przeciwnicy libertariańskiego paternalizmu, gdy w obliczu pewnych kłopotów ludzie szukają pomocy u specjalistów takich jak lekarz, mechanik czy prawnik. W libertariańskim paternalizmie państwo nie pomaga ludziom w każdej decyzji, a tylko w konkretnych”.

Jako monografia poświęcona ważnym zagadnieniom analizy ekonomicznej, zapowiadanych w tytule i we wstępie, odnoszących się do „ekonomii wolnej od wartościowania” („ekonomii wolnej od sądów wartościujących”) książka nie spełnia oczekiwań i ma bardzo wiele niedostatków.

Jest chyba zasadnicza różnica między tym, kiedy zwracam się o pomoc do lekarza, mechanika, czy prawnika, a tym, kiedy instytucja państwowa sama manipuluje moją decyzją, zakładając np., że jeśli nie odpowiem na sugerowane propozycje (jak to np. było w Polsce w przypadku funduszy emerytalnych), to przyjęta zostanie „opcja domyślna” (z reguły korzystna dla rządzących). To prawda, że w swym paternalizmie „państwo nie pomaga ludziom w każdej decyzji, a tylko w konkretnych”. Tylko, że tak się dziwnie składa, że te ‘konkretne’ dotyczą najczęściej sytuacji, kiedy to rządzący mogą odnieść korzyść. Poza tym, kiedy idę np. do mechanika i ten źle mi naprawi samochód, to następnym razem już do niego nie pójdę. Zrobię rozeznanie i pójdę do lepszego mechanika. Czy taką możliwość mam w przypadku instytucji państwowej (rządu)? Pytanie jest retoryczne.

Recenzowana książka kończy się zdaniem: „Po śmierci ekonomii wolnej od wartościowania może istnieć życie” (str. 201). Zgadzam się, że może wtedy istnieć życie, tylko chciałoby się zapytać: „Jakie to będzie życie?”.

Konkludując, książka Aleksandera Ostapiuka pt. The Eclipse of Value-Free Economics. The concept of multiple self versus homo economicus jest w wielu miejscach bardzo ciekawa, niektóre z rozdziałów można przeczytać z przyjemnością. Niestety jako monografia poświęcona ważnym zagadnieniom analizy ekonomicznej, zapowiadanych w tytule i we wstępie, odnoszących się do „ekonomii wolnej od wartościowania” („ekonomii wolnej od sądów wartościujących”) nie spełnia oczekiwań i ma bardzo wiele niedostatków.

Witold Kwaśnicki, pracuje w Instytucie Nauk Ekonomicznych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.