Treść jak treść, ale irytuje mnie łatwość, z jaką autor przesuwa granicę pojęcia „niewola pańszczyźniana”, aby znaczyło ono to samo, co „niewolnictwo”. W konsekwencji chłop staje się niewolnikiem, a właściciel folwarku właścicielem niewolników – wizja poruszająca, ale ahistoryczna. Wzdycham z boleścią, kiedy autor wskazuje na źródło z pewnego regionu Rzeczypospolitej szlacheckiej, aby zaraz potem zestawić je ze źródłem z innego – wyciągnięte w ten sposób wnioski są zwykle mylące, bo regiony dawnej Rzeczypospolitej są tak różne, jak dzisiaj Szkocja i Mołdawia. Po kruchym lodzie stąpa zrównywanie opisów dotyczących np. wieku XVI z wiekiem XVIII, nie mówiąc o XIX w. Różne epoki, różne historie. Powstaje zatem wyimaginowany, trochę literacki twór: „Polska” i jej „niewolnictwo”, kraj, który w takiej postaci istnieje tylko dzięki sprawnemu pióru Janickiego.