Dlaczego to właśnie kryzys z 2008 r. stał się katalizatorem zmian? Przecież procesy, które krytykują populiści (społeczne skutki globalizacji i migracji, stagnacja płac klasy robotniczej, zwijanie państwa dobrobytu na skutek kolejnych odsłon polityki oszczędnościowej) były widoczne już przed upadkiem Lehman Brothers. Mimo to przed 2008 r. partie populistyczne były – co najwyżej – dziwacznym marginesem sceny politycznej. Nie miały szans na zdobycie większych przyczółków parlamentarnych, zrozumienia mediów, o realnej władzy już nie wspominając. Dlaczego?
Ciekawą odpowiedź przynoszą Luigi Guiso, Massimo Morelli, Tommaso Sonno i Helios Herrera w tekście „The Financial Drivers of Populism in Europe” (Motory finansowe populizmu w Europie). Autorzy to ekonomiści specjalizujący się w badaniu sytuacji finansowej gospodarstw domowych. Ich zdaniem dopiero kryzys finansowy 2008 r. (i lat kolejnych) sprawił, że niepewność wkradła się w życie klasy średniej, rodząc jej niezadowolenie i gniew. A dopiero jak klasa średnia zaryczy, to coś się w liberalnej demokracji rusza.