Większość piszących zgadza się też z tym, że sukces ten osiągnęliśmy nieco obok prowadzonej polityki gospodarczej, a co bardziej złośliwi stwierdzają, że nawet pomimo niej.

Nie jest to do końca prawda. Wybory dotyczące członkostwa Polski w NATO – dającego nam bezpieczeństwo, członkostwa wUnii Europejskiej – dającego stabilne instytucje, oraz otwarcie na inwestycje zagraniczne – które w dużym skrócie nie pozwoliło na oligarchizację polskiej gospodarki to były decyzje stricte polityczne i wcale nie były one bezalternatywne w naszej części Europy.

Decyzje te, choć strategicznie fundamentalne, nie wymagały zdolności do własnego długofalowego planowania. Były konsekwencją wyboru, którego dokonało polskie społeczeństwo w 1989 roku, siły panującego wtedy rynkowego optymizmu, poczucia konieczności budowy wolnej, liberalnej i otwartej na świat gospodarki oraz „last but not least” – moralnego dziedzictwa Solidarności, które w Polsce było wyjątkowe.

To właśnie te wybory oraz ciężka praca polskich przedsiębiorców pozwoliły nam znaleźć się tu, gdzie jesteśmy. Teraz to jednak nie wystarczy. Polskie firmy zostały już zbudowane i wpisały się doskonale w łańcuchy dostaw największych światowych korporacji. Teraz, by dalej dynamicznie się rozwijać, muszą z tymi korporacjami konkurować. A tego niestety nie da się robić „pomimo państwa”. Tu ważne jest wsparcie i ochrona zarówno na lokalnym polu regulacyjnym, jak i w relacjach międzynarodowych. Tu potrzebne jest silne Państwo znające i realizujące konsekwentnie swoje strategiczne interesy, często wypracowujące trudne kompromisy z najważniejszymi partnerami.

Reklama

Silne i sprawcze Państwo potrzebne nam jest także z innych, być może nawet bardziej palących powodów. Polski - i nie tylko polski- wzrost gospodarczy ostatnich lat to także efekt uwarunkowań globalnych i europejskich, które od 1989 roku występowały jednocześnie i były wyjątkowo korzystne.

Korzystaliśmy z trzech „rent”. Renty pokojowej – która pozwalała redukować wydatki zbrojeniowe i kierować fundusze publiczne na inne obszary gospodarki, przynoszące bardziej bezpośrednią korzyść ekonomiczną. Według danych Banku Światowego globalne wydatki na zbrojenia pomiędzy rokiem 1985 a 2022 spadły z 4,2% do 2,3% światowego PKB. Wiemy, przynajmniej my, że niestety znowu musimy je podnosić i to bardzo szybko.

Renty taniej energii – z której korzystał przede wszystkim nasz główny partner handlowy i lider europejskiej produkcji przemysłowej – Niemcy. To pozwalało mu na szybki rozwój zapewniający rynek zbytu zarówno dla naszych poddostawców jak i producentów dóbr konsumpcyjnych. W roku 2019, ostatnim roku przed pandemią, średnia roczna cena hurtowa energii elektrycznej w Niemczech wynosiła 46 EUR/MWh (dla porównania w Polsce 57 EUR/MWh). Aktualnie analogiczne ceny wynoszą 123 EUR/MWh w Niemczech i 139 EUR/MWh w Polsce i - choć są znacznie niższe niż w szczycie kryzysu energetycznego - to już nie spadają dalej.

W końcu skorzystaliśmy z renty globalizacyjnej – czyli szybkiego rozwoju obszaru wspólnego rynku poszerzającego skalę globalnego handlu. Pomiędzy rokiem 1990 a 2021 relacja wartości globalnej wymiany handlowej do wartości globalnego PKB wzrosła z 15,4% do 22,6%, osiągając maksimum 25,3% w roku 2008, czyli w przededniu kryzysu finansowego.

Te renty to już niestety historia i nic nie wskazuje na to, aby dało się do tego złotego wieku wrócić. Po to, by pomimo tego, polskie firmy a razem z nią polska gospodarka, były w stanie dalej się rozwijać, konieczne są dodatkowe inwestycje.

Jakich inwestycji potrzebuje Polska

Po pierwsze Inwestycje w bezpieczeństwo fizyczne, czyli w zbrojenia. Wobec tej konieczności panuje u nas w kraju powszechna zgoda.

Nic po sukcesie gospodarczym, gdy nie będziemy mieli własnego Państwa. Po drugie w transformację energetyczną. Tu choć, choć opinie co do tempa i drogi osiąganych celów są różne, to kierunek i świadomość konieczności ponoszenia dodatkowych nakładów także jest powszechna. Po trzecie - konieczne są inwestycje w infrastrukturę. Tu opinie są pewnie najbardziej zróżnicowane, ale powszechna jest świadomość wciąż obecnego zapóźnienia infrastrukturalnego. To, co nie było istotną przeszkodą, gdy wszystkich unosiła do góry fala globalizacyjna, będzie nią już, gdy trzeba będzie konkurować o przepływy towarowe na coraz wolniej rosnącym, a w związku z tym coraz bardziej konkurencyjnym rynku.

Jak to zwykle bywa, dostępne są także różne szacunki wartości dodatkowych w znaczącej części publicznych inwestycji, jakie powinniśmy ponieść w tych trzech obszarach. Wszystko zależy oczywiście od tego, jak definiujemy te potrzeby. Na podstawie istniejących danych można jednak bezpiecznie przyjąć, iż w perspektywie roku 2030 dodatkowe nakłady na zbrojenia powinny sięgnąć pomiędzy 2 - 2,5% PKB rocznie, dodatkowe nakłady na transformacje energetyczną to podobne wartości, a dodatkowe nakłady infrastrukturalne to rząd 1% PKB rocznie. Razem oznacza to dodatkowy wysiłek inwestycyjny gospodarki rzędu 5 - 6% PKB rocznie.

Ważne jest to, że są to nakłady dodatkowe. Jednocześnie nie możemy zapominać o koniecznych, także w dużej części publicznych, inwestycjach związanych z edukacją, nauką, infrastrukturą społeczną, czy ochroną zdrowia, czy też samą jakością naszego państwa.

Gdyby Polska była gospodarką zamkniętą, to całość dodatkowego wysiłku inwestycyjnego musiałaby być zrealizowana dzięki zwiększonym oszczędnościom. To jedna z podstawowych tożsamości rachunków narodowych, które studenci ekonomii poznają na pierwszym roku studiów. W gospodarce otwartej na świat na szczęście jesteśmy w stanie te oszczędności „importować”. W danych statystycznych objawia się to poprzez deficyt na rachunku bieżącym bilansu płatniczego kraju.

Z taką sytuacją - deficytu na rachunku obrotów bieżących, mieliśmy do czynienia przez większość ostatnich 30 lat polskiego rozwoju gospodarczego. Oznacza on (w uproszczeniu) napływ do kraju oszczędności z zagranicy (np. w formie inwestycji zagranicznych). Powoduje, że rośnie „dług” gospodarki – tzw. ujemna pozycja inwestycyjna netto. Nie jest to powód do zmartwienia, gdy dzięki temu napływowi finansowane są inwestycje, które pozwalają na rozwój gospodarczy i eksport towarów lub usług pozwalające ten dług obsługiwać.To historia Polski w ciągu ostatnich lat.

Nasza nadwyżka handlowa, przede wszystkim w wymianie usług (bilans handlu usługami w rachunku obrotów bieżących), cały czas i stabilnie rosła. W pewnym momencie, a dokładniej w roku 2018, pozwoliła nam pokryć w całości rosnące koszty wynikające z obsługi zadłużenia u zagranicznych inwestorów, którzy realizują zyski z ulokowanych u nas inwestycji (bilans dochodów pierwotnych rachunku bieżącego bilansu płatniczego). W skali gospodarki oznacza to, że pożyczany kapitał lokowaliśmy wystarczająco produktywnie by konieczność obsługi powstałego zadłużenia nie prowadziła do niestabilności i potencjalnych kryzysów.

Niestety w przypadku wysiłku inwestycyjnego, którego musimy dokonać w najbliższych latach, taki scenariusz jest trudny do powtórzenia. Część koniecznych inwestycji nie będzie generowała bezpośrednich strumieni finansowych pozwalających na generowanie przez inwestorów zysków. W naszym przypadku dotyczy to przede wszystkim inwestycji w bezpieczeństwo fizyczne – czyli wydatków na zbrojenia, utrzymanie armii i zwiększenie odporności całego systemu państwowego (obrona cywilna, cyberbezpieczeństwo, ratownictwo, itp. ). Istnienie państwa trudno jest wycenić rynkowo, jednocześnie trudno zaprzeczyć, że ma ono wartość ekonomiczno-społeczną. Te inwestycje w znacząco większym niż do tej pory stopniu musimy sfinansować sami - czyli musimy sfinansować je z własnych oszczędności.

W praktyce rzeczywistości makroekonomicznej oznacza to przekierowanie części wypracowywanego co roku dochodu narodowego z konsumpcji na publiczne inwestycje. Z punktu widzenia praktyki polityki gospodarczej wiąże się to ni mniej ni więcej z koniecznością zwiększenia opodatkowania konsumpcji i wykorzystanie uzyskanych w ten sposób środków na publiczne wydatki inwestycyjne.

By dalej bezpiecznie istnieć w nowym, mniej sprzyjającym, otoczeniu geopolitycznym, Polska musi być bezpieczna – a tokosztuje. By dalej się rozwijać, polskie państwo musi być sprawcze, silne i aktywne, czyli nie tanie. By ta aktywność nie była daremna, polska gospodarka musi być wyposażona w odpowiednią i nowoczesną infrastrukturę. Aby być w stanie to osiągnąć, musimy zacząć więcej inwestować – niestety kosztem naszej konsumpcji i niestety kosztem wyższych (w relacji do PKB) podatków lub niższych publicznych wydatków konsumpcyjnych.

Czym szybciej to zrozumiemy - niezależnie od bieżącej polityki - tym lepiej.

Mateusz Walewski, główny ekonomista BGK.

(tekst wyraża wyłącznie osobiste poglądy autora, a nie organizacji w której jest zatrudniony)