W dzisiejszym świecie przywództwo technologiczne stało się wyznacznikiem potęgi geopolitycznej. Na tym froncie od kilku lat zaciekle rywalizują ze sobą USA i Chiny. Grozi to wykształceniem się dwubiegunowości technologicznej, zmuszającej kraje trzecie do bycia de facto klientem jednego z tych dwóch mocarstw. Amerykańsko-chiński decoupling, choć wciąż daleko do jego pełnego urzeczywistnienia, rodzi pytania o strategiczną orientację Europy. Unia Europejska, mimo swoich ambicji, ma do nadrobienia masę zaległości, jeśli chce osiągnąć suwerenność technologiczną. Aby tak się stało, konieczne są odpowiednie działania – tworzenie europejskich czempionów, zapewnienie zdolności do skutecznego działania, podejmowanie decyzji w zglobalizowanym środowisku, a przede wszystkim zmniejszanie zależności od krajów trzecich.

Zależność technologiczna

Obecnie UE jest uzależniona od kilku dostawców (lub zgoła jednego dostawcy) z USA i Chin w zakresie technologii, które mają kluczowe znaczenie dla rozwoju innowacji oraz dobrobytu gospodarczego i społecznego. Dotyczy to szczególnie tych dziedzin, w których Stary Kontynent nie ma silnej bazy przemysłowej, takich jak przetwarzanie w chmurze, sztuczna inteligencja, a w mniejszym stopniu technologia mobilna 5G. Z braku rodzimych firm ICT o zasięgu globalnym (takich jak Google, Microsoft, Amazon) Europa zostaje zredukowana do roli użytkownika i uzależniona od sprzętu oraz oprogramowania kilku graczy spoza naszego kontynentu. Co gorsza, taki oligopol może prowadzić do monopolu w sytuacji, gdy zmiana dostawcy wiąże się z istotnym kosztem.

Reklama

Suwerenność technologiczna przejawia się jednak nie tylko w obszarze ICT, ale w szerszej kategorii – tzw. kluczowych technologii prorozwojowych (ang. key enabling technologies – KETs) – inżynieria materiałowa, biotechnologia, mikro- i nanoelektronika oraz fotonika, sztuczna inteligencja oraz technologie bezpieczeństwa, a także łączności. Mają one istotne znaczenie dla realizacji zielonego ładu i transformacji cyfrowej, a także dla konkurencyjności UE w gospodarce światowej. I znowu, jesteśmy uzależnieni od krajów trzecich pod względem dostępu do wielu surowców potrzebnych w kontekście KETs. W przypadku kilku KETs krytyczne ogniwa łańcuchów wartości zależą od pozaeuropejskich producentów i know-how, co stawia Europę w pozycji zależności w globalnym układzie geopolitycznym. Na Starym Kontynencie nie brakuje innowacyjnych idei biznesowych, ale zaznacza się niedostatek liderów przemysłowych w obszarze KETs. W połączeniu z niskim poziomem inwestycji w rodzimą technologię europejską sprawia to, że wiele dobrych pomysłów i firm jest przejmowanych przez graczy spoza Europy, a wyniki ich badań są najczęściej komercjalizowane w krajach trzecich.

W innowacjach technologicznych niezmiennie królują USA. To tam mają siedziby najlepsze światowe uczelnie wyższe, a fundusze płynące z sektora prywatnego uzupełniają nakłady publiczne na B+R dzięki wysoko rozwiniętemu rynkowi venture capital. Amerykanie czują już jednak na plecach oddech Chińczyków. Inicjatywa „Made in China 2025”, rozpoczęta w 2015 r., ma na celu przekształcenie Państwa Środka w światowego lidera w branżach zaawansowanych technologii. Koncentruje się ona na dziesięciu strategicznych sektorach, w tym technologiach informatycznych, robotyce, lotnictwie i kosmonautyce, nowych materiałach oraz biotechnologii.

Europejskie programy rozwoju

Trzeba przyznać, że UE, która jest drugą siłą gospodarczą świata z PKB szacowanym na 19,35 bln dol. w 2024 r., posiada dobrze rozwinięty ekosystem programów rozwoju i skalowania przełomowych technologii na czele z Europejską Radą ds. Innowacji (EIC). Wspiera ona finansowo najbardziej obiecujące modernizacje: od najwcześniejszego etapu po skalę komercyjną. Celem tych działań jest zapewnienie w przyszłości strategicznej autonomii w zakresie m.in. sztucznej inteligencji (SI), surowców krytycznych, półprzewodników, technologii kwantowych i kosmicznych. Chodzi o to, aby rozwijać kompetencje badawczo-rozwojowe i przekształcać je w produkty rynkowe oraz dostarczać innowacje poprzez patentowanie.

Obok Europejskiej Rady ds. Innowacji finansowanie płynie też z programu Horyzont Europa, z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego (EFRR) i Europejskiego Funduszu Inwestycyjnego (EFI), a także z budżetów własnych państw członkowskich. Mimo to, Stary Kontynent pozostaje w tyle za Stanami Zjednoczonymi pod względem inwestycji, zwłaszcza z sektora prywatnego, w zaawansowane technologie. W 2021 r. wydatki ogółem na B+R wyrażone jako udział w PKB wyniosły w UE 2,15 proc., co odpowiada 400,168 mld dol. Dla porównania, jak wynika z danych OECD, w USA i Chinach było to odpowiednio: 3,45 proc. (709,713 mld dol.) i 2,43 proc. (620,103 mld dol.). Dzieje się tak przede wszystkim ze względu na słabo rozwinięty segment kapitału wysokiego ryzyka. Firmy wykorzystujące nowatorski przełom naukowy lub inżynieryjny do stworzenia nowego produktu, początkowo charakteryzują się bowiem wyższym poziomem ryzyka ze względu na rozszerzone prace badawczo-rozwojowe i potrzebę wczesnych inwestycji.

Nieco bardziej optymistyczny obraz wyłania się z opublikowanego przez Komisję Europejską w grudniu 2023 r. zestawienia The 2023 EU Industrial R&D Investment Scoreboard (tabela oparta jest na sprawozdaniach finansowych 2500 firm z całego świata, które inwestują największe kwoty na B+R). Wynika z niego, że – w przeciwieństwie do wielu podmiotów z Chin i USA – przedsiębiorstwa z UE były w stanie zwiększyć inwestycje. I tak wartość prywatnych inwestycji w B+R w Unii wzrosła o 13,6 proc. w 2022 r., czyli ponad dwukrotnie w stosunku do 2021 r. Dla porównania Chiny odnotowały spadek z ponad 25 proc. do nieco ponad 16 proc., a USA spowolniły z 16 proc. do 12,6 proc. Przedsiębiorstwa amerykańskie wciąż jednak dzierżą palmę pierwszeństwa: mają ponad 42-proc. udział w inwestycjach w B+R 2500 podmiotów objętych statystyką. UE i Chiny plasują się niemal ex aequo na drugim miejscu (odpowiednio 17,5 proc. i 17,8 proc.). W Unii Europejskiej działa 367 z tych 2500 firm. Połowa znajduje się w Niemczech, Francji oraz Holandii i skupia 73 proc. prywatnych inwestycji w badania, a także w rozwój w UE.

Z raportu opublikowanego przez Dealroom, Lakestar i Walden Catalyst Ventures wynika, że w latach 2020–2022 USA zainwestowały 166 mld dol. w tzw. głębokie technologie (nowatorskie zastosowania energetyczne, a następnie w sztuczną inteligencją, informatykę przyszłości i technologie kosmiczne), podczas gdy cała Europa, w tym Wielka Brytania, zainwestowała 52 mld dol. UE natomiast w ciągu tych trzech lat zainwestowała jedynie 30 mld dol., mniej niż Chiny (34 mld dol.). Europa pozostaje w tyle, jeśli chodzi o inwestowanie w spółki z branży zaawansowanych technologii, zwłaszcza na późnych etapach. Według wspomnianego raportu udział finansowania pochodzącego z USA i Azji wzrasta tam do prawie 45 proc. w przypadku transakcji o wartości 250 mln dol. i więcej wobec 11 proc. w przypadku fazy zalążkowej i pre-seed.

Potrzebne działania w UE

Idąc za przykładami USA i Chin, państwa UE powinny znaleźć punkty styczne między modernizacją wojska a rozwojem innowacyjnej bazy przemysłowej. Tu leży olbrzymi nieodkryty w Europie potencjał. Dużo mówi się też o tym, że Unia powinna odgrywać wiodącą rolę w dyplomacji technologicznej – tworzeniu międzynarodowych koalicji z podmiotami o podobnych poglądach (ang. like-minded) w organach ustalających standardy i zajmujących się zarządzaniem technologią. To jednak za mało. Podobnie jak nie wystarczy mnożenie regulacji, z czego słynie Europa.

Po pierwsze, potrzebne jest zharmonizowanie reżimów regulacyjnych państw członkowskich, tak aby ułatwić startupom skalowanie na całym kontynencie. Po drugie, wypracowanie przyspieszonych procesów podejmowania decyzji przez organy regulacyjne, jak miało to miejsce w przypadku zatwierdzenia szczepionki na COVID-19. Po trzecie, zwiększenie skali wspólnych zamówień w obszarach związanych z innowacjami, od obronności po opiekę zdrowotną – obecnie jedynie 0,2 proc. całkowitej kwoty zamówień publicznych jest realizowane na poziomie europejskim w porównaniu z 45 proc. na poziomie federalnym w USA (dane McKinsey). Po czwarte, zmiana mentalnościowa w kierunku rozwijania kultury podejmowania ryzyka – przedsiębiorstwa powinny patrzeć szeroko, w perspektywie 10–20 lat, angażować kapitał w B+R zgodnie z tą wizją. Po piąte, akcjonariat pracowniczy, aby zmaksymalizować zaangażowanie ludzi tworzących innowacje – obecnie jedynie około 5 proc. siły roboczej w sektorze prywatnym w Europie posiada komponent własności pracowniczej wobec z około 20 proc. w USA.

Spełnienie tych postulatów stworzy warunki do nadrobienia zaległości w zakresie budowy europejskiej suwerenności technologicznej.

Grażyna Śleszyńska
ikona lupy />
Obserwator Finansowy - otwarta licencja / obserwatorfinansowy.pl