Spójrzcie na odsetek osób powyżej 60. roku życia w Polsce w ostatnim stuleciu:
- w 1924 r. wynosił 8 procent.
- w 1954 r. wynosił 8 procent.
- w 1974 r. wynosił 9 procent.
- w 1984 r. wynosił 10 proc.
- w 1994 r. wynosił 12 procent.
- w 2004 r. wynosił 16,5 procent.
- w 2023 r. przekroczył 26 proc. (przy czym zaniżyła go pandemia)
- w 2030 r. ma przekroczyć 30 proc.
- w 2060 r. ma wynieść ponad 50 proc.
Takie są prognozy GUS oparte na aktualnych trendach. Abstrahuję tu od ewentualnego masowego napływu imigrantów, np. pięciu milionów względnie młodych Azjatów. Abstrahuję, bo to – podobnie jak opieka nad babciami i mniej licznymi dziadkami – również nasze wielkie tabu. Na temat świeżej krwi z zewnątrz nie toczy się w Polsce żadna poważna debata. Mamy co najwyżej naparzankę ekstremów w ekskrementach.
Wedle wszelkich statystyk, polskie społeczeństwo bije rekordy w dwóch kategoriach:
- Tempa starzenia się
- Tempa podwójnego starzenia się
Pierwsze polega na dynamicznym wzroście populacji i odsetka seniorów definiowanych ustawowo jako 60+. Drugie – to wzrost udziału osób 80+ w populacji seniorów. W zaledwie dwie dekady liczba polskich 80+ podwoiła się, przekraczając 1,6 mln (w tym samym czasie liczba dzieci do 2 lat, których przez 1000 lat było w Polsce więcej niż 80+, spadła poniżej miliona). GUS prognozuje, że do 2030 r. grupa 80+ powiększy się do 2,2 mln, a w 2050 r. do 3,5 mln. Czyli do tej grupy należeć będzie co dziewiąty, a może i co ósmy Polak. Choć powinienem napisać: Polka. Bo wśród 80+ cztery piąte to kobiety i nic nie wskazuje, by w najbliższych latach miało się to radykalnie zmienić.
Doświadczenie krajów, w których proces starzenia społeczeństw rozpoczął się znacznie wcześniej niż w Polsce, wynika, że wydłużaniu życia towarzyszy wydłużanie okresu aktywności i względnej sprawności życiowej. Przeciętna polska 60-latka czuje się młodo i jest samodzielna pod każdym względem. Jednak wraz z wiekiem odsetek w pełni sprawnych maleje. Widać to doskonale choćby w statystykach niemieckich, gdzie takie analizy są na masową skalę czynione w związku z funkcjonowaniem od wielu lat systemu zasiłków opiekuńczych; beneficjenci systemu dzieleni są na pięć grup właśnie w zależności od stopnia sprawności (o czym dalej).
Z badań ogólnoeuropejskich wynika, że około jednej trzeciej seniorów jest w różnym stopniu zależna od pomocy z zewnątrz. Po 65. roku życia u tej jednej trzeciej pojawiają się już poważne trudności w wykonywaniu czynności związanych z opieką osobistą lub prowadzeniem gospodarstwa domowego. Kolejna jedna czwarta odczuwa te trudności w stopniu umiarkowanym. W Polsce seniorów z owymi „poważnymi trudnościami” może być nawet 3,5 mln, a z „umiarkowanymi problemami” – 2,5 mln. Obie te liczby będą się w najbliższych latach i dekadach dynamicznie zwiększać. Wydłuża się średnia długość życia – ito jest wspaniałe, ale oznacza, że potrzeby opiekuńcze będą coraz większe.
Zgodnie z polską tradycją, w poprzednich pokoleniach to przede wszystkim na dzieciach – a precyzyjniej: na córkach i synowych - spoczywał obowiązek opieki nad sędziwymi i tracącymi sprawność rodzicami. Z wielu przyczyn stało się to dzisiaj utrudnione lub wręcz niemożliwe. Procesowi starzenia się oraz podwójnego starzenia się społeczeństwa towarzyszą bowiem inne zjawiska:
•Spadek liczby urodzeń: starzejące się osoby mają przeciętnie po dwoje dzieci lub po jednym, albo nie mają potomstwa wcale.
•Wiele dzieci opuściło swe domy w tzw. Polsce powiatowej i przeniosło się do dużych miast. Migrują zwłaszcza kobiety, a to oznacza, że ich rodzice nie mogą liczyć na codzienne wsparcie
•W szczególnie trudnym położeniu są seniorzy, których potomstwo wyemigrowało za granicę.
•Większość mieszkań w Polsce jest kompletnie niedostosowanych do potrzeb seniorów; każde piętro powyżej pierwszego – bez windy – staje się więzieniem uniemożliwiającym samodzielne życie.
•Osoby, które mogłyby świadczyć usługi opiekuńcze w Polsce, świadczą je masowo na Zachodzie, zwłaszcza w Niemczech.
•Rośnie wprawdzie zamożność polskiego społeczeństwa i wiele rodzin wypracowuje nadwyżki, które można by przeznaczyć na profesjonalną opiekę nad bliskimi, ale polskie tabu się nie zmienia: sformułowanie „oddać ojca/matkę do domu opieki” ma w sobie potężny ładunek negatywnych emocji. Jest sprzeczne z obiektywną sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy, ale blokuje debatę publiczną o opiece nad seniorami. W efekcie dotąd nie robiliśmy w tym zakresie dosłownie nic.
Opieka nad babcią i dziadkiem: jak to robią Niemcy
Niemcy zajęli się tym tematem… 30 lat temu i w 1995 r., za czasów kanclerza Helmuta Kohla, wprowadzili ubezpieczenie Pflegeversicherung. Zasiłek opiekuńczy otrzymuje każda wymagająca wsparcia osoba, która korzysta w domu z pomocy członka rodziny lub wolontariusza, a jednocześnie nie otrzymuje żadnego wsparcia w postaci usługi pielęgniarskiej lub pobytu w domu opieki. "Die Welt" wylicza, że w opiekę domową w RFN zaangażowanych jest ok. 3,2 mln osób. Wśród nich może być ok. pół miliona Polek i Polaków (zdecydowanie dominują kobiety).
W niemieckim systemie określa się tzw. Pflegegrad (wcześniej Pflegestufe), czyli stopień niesamodzielności – od 1 (najmniejszy zakres ograniczeń) do 5 (chory wymaga ustawicznej opieki w dzień i w nocy). Oceny dokonują biegli ze służb Medizinischer Dienst der Krankenversicherung (MDK). Podczas osobistej wizyty u seniora analizują potrzeby i zachowania w sześciu głównych obszarach, z których każdy ma (wyrażony w procentach) wpływ na decyzję końcową, czyli zaszeregowanie do właściwego Pflegegrad.
Te obszary to:
- sposób poruszania się (wpływa na ocenę końcową w 10 proc.)
- zdolności poznawcze i komunikacyjne (15 proc.)
- sposób postępowania i stan psychiczny
- oraz samowystarczalność w samoobsłudze (ten i poprzedni obszar łącznie 40 proc.)
- radzenie sobie z wymaganiami związanymi z chorobą i terapiami (20 proc.)
- organizacja życia codziennego i kontaktów społecznych (15 proc.)
Przypisanie do konkretnej grupy ma znaczenie, ponieważ wysokość zasiłku rośnie wraz ze stopniem niesamodzielności. Zasiłek w grupie 1 nie przysługuje (przysługują natomiast różne inne formy wsparcia, w tym ulgi), w kolejnych wynosi (po tegorocznej podwyżce o 5 proc.):
- grupa 2 – 332 euro
- grupa 3 – 572 euro
- grupa 4 – 764 euro
- grupa 5 - 946 euro
Jeśli rodzina seniora korzysta wyłącznie z pomocy finansowej, dostaje zasiłek w pełnej wysokości. Jeśli sięga po wsparcie niemieckich służb medycznych, zasiłek proporcjonalnie maleje.
Opieka nad babcią i dziadkiem: Jak się to robi(ło) w Polsce
Z uwagi na polskie tabu, nikt naprawdę nie wie, ile rodzin korzysta z płatnej opieki nad swoimi niesamodzielnymi bliskimi. Wiadomo tylko, że skala problemu rośnie: z wymienionych wyżej i innych powodów przybywa osób wymagających codziennego wsparcia. Koszty takiej długoterminowej opieki domowej nie są jednak w żaden sposób współfinansowane przez państwo, wychodzące najwyraźniej z założenia, że taka opieka winna spoczywać „jak zawsze” na barkach krewnych. Nie ma też ubezpieczeń prywatnych, które pozwoliłyby sfinansować opiekę z opłacanych przez jakiś czas składek.
Prawda jest taka, że jesteśmy wciąż społeczeństwem wyraźnie uboższym od Niemców, którzy - jako się rzekło – stosowny system wsparcia finansowego rodzin z kasy publicznej wprowadzili już trzy dekady temu. Ten system jest o tyle logiczny, że stawki zasiłku Pflegegeld stanowią w rzeczywistości niewielką część kwoty, jaką trzeba by przeznaczyć na profesjonalną opiekę nad seniorami poza ich domem.
Z braku jakiegokolwiek systemu w Polsce, rolę opiekunów osób niesamodzielnych pełnią:
- najczęściej współmałżonkowie (póki żyją i są w miarę sprawni)
- na drugim miejscu dzieci (i ich małżonkowie)
- na trzecim miejscu wnuki
- na czwartym miejscu sąsiedzi
- na piątym miejscu dalsi krewni.
75 proc. takich opiekunów stanowią nad Wisłą kobiety - żony lub córki, ewentualnie synowe osób wymagających opieki. Jak wskazują badacze, wiąże się to nie tylko z nadludzkim często wysiłkiem związanym z próbą pogodzenia licznych obowiązków oraz całej masy innych oczekiwań; np. wiele kobiet opiekuje się niesamodzielnymi mamami, a jednocześnie wnukami – to tzw. sandwicze, kobiety-kanapki. Nowy zasiłek, mający zawodowo aktywizować matki małych dzieci, nieprzypadkowo nazwano babciowym, a nie dziadkowym…
Z licznych analiz wynika, że wysiłkowi psychicznemu i fizycznemu związanemu z opieką nad seniorem towarzyszą negatywne konsekwencje ekonomiczne - dodatkowe obowiązki obniżają aktywność zawodową, co obciąża budżety rodzin, ale też, przy dynamicznie rosnącej skali zjawiska, odbija się negatywnie na całej gospodarce.
W grudniu zeszłego roku, na początku swego urzędowania, Marzena Okła-Drewnowicz, pierwsza w historii Polski ministra do spraw polityki senioralnej, powołała na dwuletnią kadencję Radę do spraw Polityki Senioralnej. Gruchnęła wieść, że ruszą prace nad bonem senioralnym dla osób w wieku powyżej 75 lat, który mógłby – tak jak to jest w Niemczech - wspomóc rodziny w długoterminowej opiece domowej. Eksperci z Polskiego Stowarzyszenia Opieki Domowej podkreślają, że to jest w polskich realiach absolutne minimum, od którego powinna się zacząć kompleksowa polityka w tym obszarze. Dotąd nie mieliśmy jej wcale. Zastępowała ja hipokryzja i cała masa pięknych, ale coraz bardziej pustych haseł. Państwo nie ma prawa zakładać, że miliony Polek i Polaków mają się stawać w okolicach 60. roku życia siłaczkami i siłaczami unoszącymi na swoich barkach wszystkie problemy związane ze starzeniem się i podwójnym starzeniem się społeczeństwa.
90 proc. osób zatrudnionych w sektorze opieki to właśnie kobiety. To powoduje ich mniejszą aktywność na rynku pracy i jest jednym z powodów luki płacowej sięgającej… 242 mld euro rocznie. O tyle mniej płaci się w krajach UE kobietom z tego powodu, że opiekują się bliźnimi.
Dr Karolina Ziemianin z PSOD podkreśla, gdzie się da, że potrzeba odciążenia członków rodzin osób starszych przez zaangażowanie wykwalifikowanych opiekunów zawodowych jest PILNA. Ale po pierwsze polskie rodziny musiałyby mieć środki na korzystanie z takich usług, a po drugie – istnieje konieczność ich profesjonalizacji, ponieważ opieka nad znaczną częścią niesamodzielnych seniorów wymaga odpowiednich umiejętności.
Gdybyśmy to dobrze poukładali i znaleźli niezbędne środki, byłaby spora szansa na ściągnięcie do kraju specjalistek i specjalistów świadczących takie usługi za granicą, zwłaszcza w Niemczech.
Cała Unia Europejska ma problem. Postawi na wsparcie opieki domowej?
W Europie liczba osób powyżej 65. roku życia w najbliższych kilku latach wzrośnie o 14proc., do połowy obecnego stulecia odsetek takich ludzi w UE będzie wynosił 38 proc. Mówimy tu o… 130 mln osób! Jak zapewnić im dostęp do przystępnych cenowo usług opiekuńczych wysokiej jakości?
Wedle oficjalnych dokumentów unijnych, w liczącej niespełna 450 mln obywateli UE populacja osób wymagających opieki długoterminowej przekroczy niebawem 30 mln, do 2030 wzrośnie do 33,7 mln, a do 2050 r. sięgnie 38,1 mln. To już uruchomiło debatę na temat długofalowej strategii, mającej na celu zapewnienie godnego życia europejskim seniorom. Unijna Rada ds. Zatrudnienia, Polityki Społecznej, Zdrowia i Ochrony Konsumentów (EPSCO) opublikowała właśnie konkluzje w tej sprawie, podając w wątpliwość opiekę instytucjonalną, która „wiąże się z segregacją i ogranicza podstawowe wolności”. Potwierdzają to liczby i fakty. Jednocześnie rośnie poparcie dla rozwiązań, w których człowiek potrzebujący pomocy otoczony jest opieką w swoim naturalnym środowisku, a państwo wspiera tę opiekę ze środków publicznych.
Nie ma już żadnych wątpliwości, że najlepszą formą opieki jest w zdecydowanej większości przypadków ta świadczona w domu podopiecznego. Państwowa polityka społeczna w Polsce do tej pory całkowicie ignorowała ten fakt. Nie było ani funduszy, ani rozwiązań prawnych. Tak, jakby ten temat nie istniał. A daje o sobie znać codziennie ze zdwojoną siłą.
Komitet Regionów UE, złożony z przedstawicieli władz regionalnych i lokalnych, zwraca uwagę, że w całej Europie brakuje wykwalifikowanych pracowników opiekuńczych. Wszyscy uświadomili sobie już wprawdzie jakiś czas temu, że ta opieka odgrywa kluczową rolę w zapewnieniu dobrostanu poszczególnych społeczeństw, ale kompletnie nie znajduje to wyrazu ani w zarobkach, ani w szacunku do tego piekielnie trudnego i wymagającego zawodu. Wedle szacunków Komisji Europejskiej, cały unijny sektor usług opieki długoterminowej może potrzebować w najbliższym czasie 8 milionów pracowników.
Największy paradoks Polski polega na tym, że mamy ich relatywnie dużo – ale nie w Polsce. Owszem, nad Wisłą działa mnóstwo dużych i mniejszych firm oferujących usługi opieki domowej, ale głównie na rynkach zagranicznych. Powodem są, oczywiście, znacznie wyższe zarobki u obcych. Bez systemowych rozwiązań, bez wsparcia państwa, które choć w minimalnym stopniu ocierałoby się o to, co od trzech dekad robią Niemcy, szybko się to nie zmieni. A to oznacza, że w opisanych wyżej realiach skazani będziemy na rozrost szarej strefy i nielegalne zatrudnienie opiekunek ze Wschodu przez zdesperowane rodziny oraz dalszą migrację opiekunek z Polski na Zachód Europy. Choć u nas potrzeby rosną szybciej niż gdziekolwiek, a wraz z nimi straty i frustracja udręczonych rodzin.