Na koniec 2023 r. Polska liczyła 37,637 mln mieszkańców, czyli o prawie 130 tys. mniej niż pod koniec 2022 r. Prognozy mówią, że w 2060 r. będzie nas zaledwie 30,9 mln. Trzeba bić na alarm?
ikona lupy />
Prof. Piotr Szukalski, demograf i gerontolog / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe

Depopulacja jest wbudowana w piramidę wieku ludności Polski.

Co to oznacza?
Reklama

Liczby urodzeń i zgonów są uzależnione od kilku czynników. Przede wszystkim od liczby ludności i rozkładu wieku. Precyzując: po 1983 r. mieliśmy 20 lat nieustannego spadku liczby urodzeń i to bardzo znaczącego, bo z ok. 720 tys. do 350 tys. W konsekwencji, jak łatwo się domyślić, o połowę zmniejszyła nam się liczba kobiet będących w wieku, w którym zazwyczaj decydują się na posiadanie potomstwa. Dodatkowo dziś w Polsce osoby urodzone na przełomie lat 40. i 50. (podczas powojennego wyżu demograficznego) obecnie osiągają 70.–75. rok życia. To wiek, w którym – mimo obniżenia poziomu umieralności – pojawia się bardzo duża częstość zgonów.

Czy jest coś, co możemy zrobić, by zmienić sytuację?

Nie. Są czynniki, które mogą odrobinę spowolnić cały proces. Możemy oczywiście próbować zachęcać kobiety do posiadania co najmniej trójki dzieci, ale w ostatnich latach kiepsko nam to wychodziło. Albo możemy otworzyć granice, by w naszym kraju osiedlali się imigranci. Powinniśmy więc prowadzić świadomą politykę migracyjną.

W Polsce mamy relatywnie wysoką umieralność, znacznie wyższą niż w Europie Zachodniej, więc możemy próbować zmniejszać liczbę zgonów. Ale musimy sobie zdawać sprawę z tego, że takie działanie automatycznie postarza nam populację.

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ

ikona lupy />
Liczba ludności Polski według trzech scenariuszy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe