Spotkała się pani w piątek z przedsiębiorcami, których dotknęła katastrofa na Odrze. Jakie propozycje ma dla nich rząd i jak duża jest skala problemu?
O skalę problemu pytałam samych przedsiębiorców - z branży wędkarskiej, gastronomicznej, hotelarskiej. Rozmawialiśmy też o możliwych formach wsparcia. Przedsiębiorcom zależy na dwóch rzeczach. Przede wszystkim, to szybka forma wsparcia, najpewniej z wykorzystaniem istniejących rozwiązań, takich jak postojowe, mała dotacja czy dopłata do pensji pracownika. Poprosiłam przedsiębiorców o jak najszybsze przesłanie ich propozycji kodów PKD, żeby możliwie najdokładniej określić rodzaje działalności gospodarczej do objęcia wsparciem, a także o wskazanie preferowanych instrumentów. Ich głos jest tutaj kluczowy. Pozostaje jeszcze kwestia pomocy celowanej, opartej nie tylko na kodach PKD, ponieważ w innej sytuacji jest np. restauracja we Wrocławiu, która wciąż może działać, a w innej smażalnia ryb położona bezpośrednio nad rzeką, która właściwie jest dziś zamknięta.
To jak dokonacie tego zróżnicowania?
Rozważamy różne warianty.
Reklama
A jeśli chodzi o tę drugą formę wsparcia, o której rozmawiacie?
To pieniądze, które firmy będą mogły pozyskiwać, być może również za pośrednictwem samorządów, na monitorowanie i cyfryzację badań jakości powietrza i wód. Minister klimatu Anna Moskwa już zapowiedziała, że na ten cel zostanie przeznaczonych 250 mln zł.
Jakie będą kryteria pomocy dla nadodrzańskich firm?
Kluczowy będzie spadek przychodów. Przedsiębiorcy proponują, by warunkiem uzyskania pomocy był spadek o co najmniej 50 proc. miesiąc do miesiąca.
Pieniądze będą wypłacane przez Polski Fundusz Rozwoju?
Nie widzimy takiej potrzeby. Pod uwagę bierzemy m.in. środki z Funduszu Pracy. Ale najpierw musimy dokładnie oszacować z pomocą przedsiębiorców skalę potrzeb.
Kiedy ta tarcza dla Odry się wykuje?
Chcemy ją jak najszybciej wdrożyć. Takie zadanie postawił przed nami premier Morawiecki. Rozmawiamy z przedsiębiorcami, prowadzimy też wspólnie z Ministerstwem Rodziny i Polityki Społecznej własne analizy.
Jakie lekcje płyną z sytuacji wokół Odry?
Należy ostrożnie formułować opinie na ten temat. Niestety nie do końca rozumiem wypowiedzi polityków Solidarnej Polski, w których krytykują decyzję premiera o zdymisjonowaniu szefa Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Wiceminister Ozdoba twierdzi, że to była jedyna osoba, która wcześnie zareagowała. To GIOŚ 3 sierpnia zaalarmował wojewodów. Premier dowiedział się o sprawie tydzień później.
Przedstawiciele Solidarnej Polski mają prawo wyrażać swoje zdanie, a premier - podjąć decyzję. Dziś utarczki personalne są mniej ważne niż ustalenie przyczyn i szybka reakcja. Minister Anna Moskwa stara się jak najszybciej temat rozwiązać, stąd np. decyzja, by część próbek wody wysłać do zagranicznych laboratoriów.
No właśnie: dlaczego? Nasze laboratoria nie mają takich mocy przerobowych? Nie mamy do nich zaufania?
Nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że temat Odry jest dyskutowany także w przestrzeni międzynarodowej. Niestety opozycja w trwającej prekampanii próbuje politycznie grać tematem. Nam zależy na tym, by sprawę dogłębnie wyjaśnić i rozwiązać.
Czy ta sytuacja to nie dowód, że centralizacja, z której PiS jest znany, nie jest remedium na wszystkie bolączki? Moloch w postaci Wód Polskich nie uchronił rzeki przed zatruciem.
Jestem zwolennikiem jasnego podziału kompetencji. Nie mnie oceniać, jak wygląda struktura Wód Polskich i współpraca centrali z oddziałami regionalnymi. Czym innym jest wysyłanie pism z prośbą o reakcję, a czym innym są konkretna reakcja i skuteczność.
Czego zabrakło.
To widać po pierwszych konsekwencjach personalnych, które zostały wyciągnięte.
Rozmawiał Tomasz Żółciak

Cały wywiad przeczytasz w dzisiejszym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.