W jaki sposób polityka NBP spowodowała tak dewastujące efekty? Otóż zdaniem autora tekstu, utrzymując swoje stopy procentowe na niskim poziomie, NBP nie zapobiegł utrwaleniu się „oczekiwań inflacyjnych”. To owe „oczekiwania” – a więc niekoniecznie rosnące koszty i podatki pośrednie, i nawet nie rosnące dochody konsumentów i rosnący popyt mają odgrywać decydującą rolę jako determinanta inflacji. Aby szeroka publiczność nie żywiła takich oczekiwań, jest więc przy tym wymagane, aby władza monetarna demonstrowała gotowość do podnoszenia swoich stóp procentowych nawet wtedy, gdy nie ma to większego ekonomicznego sensu (np. gdy niesie poważne ryzyko spowolnienia wzrostu gospodarczego lub nawet recesji – bez zauważalnego efektu jeśli chodzi o inflację). Jest to zresztą zgodne z odchodzącymi już do lamusa doktrynami ekonomicznymi. U nas wciąż uważa się dość powszechnie, że „dobry” bank centralny ma reagować zawczasu – nawet gdy inflacja jest urojona raczej niż rzeczywista. Historycznie, przykładów takiej aktywności banków centralnych nie brakuje ani w Polsce, ani na świecie. Aż do globalnego kryzysu finansowego doktrynie tej hołdował (z opłakanymi skutkami) np. Europejski Bank Centralny. Szczęśliwie to się zmienia.
Treść całej opinii można przeczytać we wtorkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i w eDGP.
Tekst wyraża poglądy autora