Według nich, w III kw. nastąpił wzrost PKB o ok. 8% kw/kw (wyrównany sezonowo), co poprawiło roczną dynamikę PKB do -1,9%. Bank zakłada, że od początku 2021 roku polską gospodarkę czeka kilkuletni okres silnego wzrostu (powyżej potencjału).

"Podtrzymujemy przewidywania z czerwca, że recesja w 2020 będzie relatywnie płytka, a w 2021 nastąpi silne odbicie. Widzimy, że od kwietniowego dna kryzysu wiele branż znacząco odbudowało aktywność. 'Cykl życia kryzysu' […] sugeruje, że najłatwiejsze 'zyski' są już jednak za nami (m.in. efekty odłożonego popytu), a o dalszy szybki wzrost może być trudniej (szczególnie w IV kw. 2020, gdy odczujemy możliwe pogorszenie sytuacji na rynku pracy oraz negatywne skutki drugiej fali zachorowań w Europie). Szacujemy jednak, że 'drugie dno' kryzysu będzie płytkie (-3,3% r/r w IV kw. 2020), a w całym 2020 spadek PKB wyniesie -2,9%" - czytamy w kwartalniku ekonomicznym PKO BP.

Według banku, bezprecedensowe poluzowanie polityki fiskalnej i monetarnej w kraju i za granicą (m.in. w Niemczech) oznacza, że w 2021 roku gospodarka powróci na ścieżkę szybkiego wzrostu.

"Choć rynek pracy dopiero zacznie się wtedy odbudowywać, to redukcja stopy oszczędności gosp. domowych ze szczytów odnotowanych w II kw. 2020 (efekt oszczędności ostrożnościowych i lockdownu ograniczającego możliwość wydawania pieniędzy) i spadek inflacji, będą wsparciem dla konsumpcji prywatnej. Wzrost wartości kosztorysowej rozpoczętych inwestycji dużych firm w I poł. 20, ponad dwukrotny wzrost wartości rozstrzygniętych przetargów publicznych w 1h20 oraz kolejna fala środków z UE poprawiają perspektywy dla inwestycji. Odbicie eksportu będzie neutralizować rosnący - wskutek odbicia popytu krajowego - apetyt na import, przez co wkład eksportu netto do wzrostu powinien być bliski neutralnemu" - czytamy dalej.

Reklama

Analitycy wskazują, na następujące główne źródła niepewności dla prognoz: dalszy rozwój pandemii; zmiany skłonności do oszczędzania; spadek udziału płac w PKB; ryzyko "twardego Brexitu".

Według PKO BP, wcześniejsze zapowiedzi banku o spadku inflacji z uwagi na recesję potwierdziły ostatnie inflacyjne dane.

"Inflacja bazowa weszła w trend spadkowy i w ciągu 12 miesięcy spadnie nawet o 3pp. Trendy dezinflacyjne w najbliższych miesiącach będą też pogłębiane przez ceny żywności. W konsekwencji zakładamy, że w 2021 inflacja CPI znajdzie się poniżej 2,5% r/r. W przeciwieństwie do strefy euro, Polsce nie grozi jednak trwałe oderwanie inflacji od celu banku centralnego" - czytamy w kwartalniku.

Ekonomiści przewidują, że w horyzoncie roku przeważać będą tendencje dezinflacyjne, ale ze względu na specyficzne czynniki, inflacja w Polsce nie spadnie tak mocno, jak w wielu innych gospodarkach.

"W dłuższym terminie procesy inflacyjne mogą przybrać na sile wraz z domykaniem ujemnej luki popytowej (silny impuls fiskalno-monetarny) oraz potencjalnymi zmianami strukturalnymi w światowej gospodarce (m.in. nearshoring, koszty neutralności klimatycznej, wzrost udziału płac w PKB)" - oceniają ekonomiści.

Ryzyka dla prognozy inflacji to wpływ epidemii koronawirusa (na ceny surowców i towarów konsumpcyjnych), długookresowy wpływ nałożenia się ultraluźnej polityki pieniężnej na bezprecedensową stymulację fiskalną, ceny żywności, zmiany regulacyjne i administracyjne, podał PKO BP.

Zdaniem ekonomistów, parametry polityki pieniężnej nie zmienią się co najmniej do końca 2021 roku.

"Redukcja stóp wydaje się też nieuzasadniona ze względu na fakt, że stan gospodarki w 2020 jest wyraźnie lepszy niż wskazywała projekcja PKB z lipca. Obecnie w warstwie komunikacyjnej Rada będzie musiała się zmierzyć z powszechną rewizją w górę prognoz PKB na 2020 oraz oczekiwanym spadkiem inflacji poniżej celu w 2021 ('z grubsza' zgodnym z projekcją). Szybsze wychodzenie z kryzysu uzasadniałoby raczej podwyżkę stóp (m.in. ze względu na skutki uboczne zerowych stóp dla stabilności systemu finansowego). W sytuacji, kiedy polityka pieniężna za granicą prawdopodobnie długo pozostanie silnie akomodacyjna, taki ruch mógłby jednak skutkować niepożądaną aprecjacją złotego" - podsumowano w materiale.

Prognoza ekonomistów PKO BP stopy bezrobocia rejestrowanego na koniec 2020 zakłada jej wzrost do 7,4% z 6,1% w sierpniu br. oraz osiągnięcie poziomu 6,4% na koniec przyszłego roku.

"Popyt na pracę prawdopodobnie pozostanie stłumiony. Wskazuje na to m.in. pierwsza od 2012 przewaga liczby zlikwidowanych miejsc pracy nad tworzonymi oraz niemrawe ożywienie liczby ofert pracy w Internecie (wg Barometru Rynku Pracy). Badania nastrojów oraz trendy wyszukiwania w Google wskazują też na nasilenie się obaw przed utratą pracy wśród pracowników. Więcej stabilności widać w badaniach nastrojów firm, gdzie zdecydowana większość przedsiębiorstw oczekuje stabilizacji zatrudnienia, jedynie nieliczne planują rozbudowę kadry, jeszcze mniej zapowiada zwolnienia. To zapowiada umiarkowany wzrost bezrobocia ze szczytem na początku 2021, ale także jedynie powolną odbudowę etatów w 2021 i utrzymanie osłabionej presji płacowej"- czytamy w kwartalniku.