Wybory lidera Platformy mogły być okazją do ożywienia wiary, że partia ta jest potrzebna Polsce. Z szansy chyba nie skorzystano - pisze Piotr Zaremba.
W serwisie bukmacherskim STS kurs Borysa Budki na wygraną w wyborach lidera Platformy Obywatelskiej wynosi 1.30. To oznacza, że za jedną złotówkę na niego postawioną można dostać 1,30 zł. Za zwycięstwo jego najpoważniejszego rywala Tomasza Siemoniaka bukmacherzy oferują obecnie 6 zł za każdą postawioną złotówkę, Bartosza Arłukowicza – 10 zł, Bogdana Zdrojewskiego – 15 zł, Joanny Muchy – 40 zł, a Bartłomieja Sienkiewicza – 50 zł.
Kampania wewnątrz partii weszła w taką fazę, że współpracownicy Budki zaczęli zarzucać ludziom Siemoniaka tworzenie w sieci fałszywych kont wychwalających kandydaturę byłego szefa MON, a deprecjonujących byłego ministra sprawiedliwości (sprawę opisała Wp.pl).

Zmiana i kontynuacja

Opinię, że Budka to faworyt, potwierdzają członkowie Platformy. – Siemoniakowi zaszkodziło wrażenie, że jest namaszczony przez Grzegorza Schetynę, choć wbrew temu, co pisali prawicowi dziennikarze, nie jest jego człowiekiem. Budka z jednej strony kojarzy się z kontynuacją – był wiceprzewodniczącym partii przy Schetynie, z drugiej – można go uznać za kogoś, kto otwiera nowy początek – tłumaczy wieloletni polityk PO.
Reklama
Media często sprowadzają rzecz całą do personalnej rozgrywki. Schetyna długo miał nadzieję, że przetrwa burzę. O tym, że nie będzie startował, zdecydował po serii telefonów, kiedy prawie wszyscy znaczący platformersi odmówili mu poparcia. Wcześniej otwarcie zrobiła to kandydatka na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska.
Dziś Schetyna ma poczucie podwójnej porażki, bo nie wie, co dalej. Jego relacje z Budką są niby poprawne. Ale ten ostatni opiera się na grupie młodych posłów, których stosunki z dotychczasowym liderem są więcej niż złe. Mówi się, że sekretarzem generalnym przy Budce, a więc człowiekiem administrującym partią, zostanie Sławomir Nitras. On zaś jest wrogiem Schetyny od dawna.
Z pewnością w PO w kłopoty popadną główni autorzy poprzedniej kampanii, tacy jak Piotr Borys czy Robert Tyszkiewicz, żołnierze Schetyny. Siemoniak wytarguje dla siebie pewnie pozycję wiceprzewodniczącego. Sam Schetyna ma za to przed sobą może nie pełną marginalizację, ale czas czekania. Do czego przyzwyczaił go już Donald Tusk, wsadzając do zamrażalnika w 2009 r. i upokarzając w 2011 r.
To wszystko są jednak didaskalia. Można bowiem spytać o to, o co spytał Stefan Sękowski, konserwatywny publicysta i współpracownik Nowej Konfederacji: „Sześć osób kandyduje na stanowisko szefa Platformy Obywatelskiej. I póki co od różnych analityków słyszę, że ten jest bardziej elokwentny, tamten bardziej ładny, a Joanna Mucha to jedyna kobieta w zestawie. Nic nie wiem o tym, jaką wizję PO mają poszczególni kandydaci. Kto z nich chce iść na większe zwarcie, a kto być może chciałby, by Platforma była bardziej konstruktywną opozycją; kto zarzuci konserwatywną kotwicę, a kto będzie sterował bardziej na lewo; czy poza frazesami interesuje ich ekologia, czy przeciwnie itp. itd.”. Czy ma rację?
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP