- Obowiązek szkolny pod ministerialną lupą
- Kary finansowe od 10 do 50 tysięcy złotych
- Resort: mniej wagarów, lepsza jakość edukacji
- Co na to nauczyciele?
- „Rodzice nie chcą być niewolnikami systemu”
Obowiązek szkolny pod ministerialną lupą
Obowiązek szkolny to filar polskiego systemu edukacji, zapisany w Konstytucji RP i ustawie Prawo oświatowe. Dziecko musi rozpocząć naukę najpóźniej w wieku siedmiu lat i kontynuować ją do ukończenia szkoły podstawowej, nie dłużej jednak niż do osiemnastego roku życia. Resort edukacji przekonuje, że nowe przepisy mają usprawnić realizację tego obowiązku i ograniczyć lawinę nieobecności, która rozlewa się po szkołach.
Kary finansowe od 10 do 50 tysięcy złotych
Obecnie obowiązujące zasady są surowe, ale bardziej elastyczne. Jeśli uczeń w danym miesiącu opuści ponad połowę zajęć bez usprawiedliwienia, rodzice mogą zapłacić nawet 10 tys. zł. Jeśli sytuacja się powtarza, kary rosną do 50 tys. zł. Teraz rząd chce iść idzie o krok dalej. Limit 25 proc. nieobecności w skali całego roku będzie znacznie bardziej restrykcyjny próg, a konsekwencje, równie dotkliwe.
Resort: mniej wagarów, lepsza jakość edukacji
Ministerstwo edukacji tłumaczy, że celem zmian jest „podniesienie odpowiedzialności rodziców” oraz poprawa jakości edukacji. Zdaniem urzędników, zbyt wysoki, dotychczasowy próg – 50 proc. –zachęca do nadużyć i prowadzi do spadku poziomu nauczania.
Do planowanych przez ministerstwo zmian krytycznie odnoszą się nauczyciele. Ich zdaniem samo obniżenie limitu nieobecności nie rozwiąże problemu, jeśli nie zostaną przeanalizowane przyczyny niechęci uczniów do chodzenia na lekcje.
Co na to nauczyciele?
- Rodzice nadmiernie usprawiedliwiają nieobecności. Nie muszą podawać powodu. Dla szkoły to jest większym problemem niż zbyt wysoki limit absencji. Gdyby rodzice zostali zobowiązani do podania przyczyny nieobecności, mniej chętnie zabieraliby dzieci na urlop w trakcie roku szkolnego – mówiła na łamach „ Dziennika Gazety Prawnej” Urszula Woźniak, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Zdaniem nauczycieli większym wyzwaniem niż limit jest sam sposób usprawiedliwiania – brak obowiązku podania przyczyny daje pole do nadużyć.
Rygor sam w sobie może zadziałać jedynie jako bandaż, jeśli nie będzie działań naprawczych naprawczych w zakresie motywacji, wsparcia psychologicznego, warunków w szkole.
„Rodzice nie chcą być niewolnikami systemu”
Rodzice nie kryją zdenerwowania i poczucia bezradności wobec nowych przepisów. Wielu z nich wskazuje, że nowe przepisy zamieniają szkołę w instytucję kontroli, a nie edukacji. – Rodzice nie chcą być niewolnikami systemu – komentowali ministerialne, frekwencyjne pomysły w rozmowie z portalem HelloMama. Jak wskazywali dłuższe nieobecności dzieci, spowodowane np. wyjazdami czy sytuacjami rodzinnymi, są naturalne i nie zawsze powinny być powodem do nakładania kar finansowych.
To właśnie dlatego wielu rodziców mówi dziś o szoku, strachu i poczuciu, że szkoła zamienia się w instytucję kar, a nie edukacji
Kiedy frekwencyjna rewolucja wejdzie w życie?
Dotyczące frekwencji zmiany w prawie oświatowym wedle pierwotnych zamierzeń miały wejść w życie z początkiem września 2025 roku lub stycznia 2026 roku. Jak na resortowych pomysłów nie udało się zrealizować, ponieważ nie zostały uchwalone jako akt prawny. Są to na razie propozycje ministerstwa edukacji wymagające dalszych konsultacji i procedur legislacyjnych.