W środę prezydenci Andrzej Duda i Donald Trump potwierdzą w Waszyngtonie zasady, na jakich zostanie zwiększona obecność USA w Polsce. DGP poznał szczegóły tego, jak będzie wyglądał Fort Trump. Jak podawaliśmy wczoraj na Dziennik.pl, do naszego kraju ma przyjechać nawet do dwóch tysięcy żołnierzy amerykańskich, a nie – jak zakładano wcześniej – do tysiąca. Do Polski przeniesione zostanie również Dowództwo V Korpusu US Army z Kentucky. Jest też plan, by z RFN do Polski przebazować około 30 amerykańskich F-16. Podpisane ma zostać również porozumienie DCA – Defence Cooperation Act, regulujące zasady, na jakich Amerykanie będą u nas funkcjonować. Do tego przekazanych zostanie Polsce pięć używanych – lecz nowszych niż użytkowane przez nasze siły powietrzne – samolotów transportowych C-130 Hercules. Do zamknięcia tego wydania DGP na liście zagadnień, które mają się pojawić w USA, pozostawało też ogłoszenie przez Warszawę chęci kupienia w USA śmigłowców bojowych (ten punkt był jednak najmniej pewny). W grę wchodzi zakup maszyn Boeing AH-64 Apache lub Bell AH-1Z Viper.
Poza sprawami wojskowymi poruszona zostanie również kwestia amerykańskiego kredytu na budowę w Polsce elektrowni atomowej. Najpewniej będzie się to wiązało z podpisaniem niewiążącego memorandum.
Finał rozmów o Fort Trump jest znacznie bardziej ambitny, niż do tej pory zakładano. Kontrowersje mogą jednak budzić zasady, na jakich przebywać u nas będą Amerykanie. Według informacji DGP będą oni objęci szerokim immunitetem, który daleko wykracza poza zasady obowiązujące np. w Niemczech czy Japonii, gdzie również stacjonują siły USA. Warszawa wzięła też na siebie znaczną część finansowania zwiększonej obecności amerykańskich sił. Wciąż brakuje jednak szczegółów w tej sprawie.
– Porozumienie jest korzystne dla Polski. Amerykanie wykorzystali jednak to, że trwa kampania, aby wynegocjować jak najlepsze warunki dla swoich żołnierzy – mówi jeden z rozmówców DGP. – Wciąż nie jest też pewne, na ile decyzje Trumpa są podejmowane w ramach NATO, a na ile jednostronnie przez Waszyngton – dodaje. Aby nie było wrażenia, że proces odbywa się poza Sojuszem, wczoraj Andrzej Duda rozmawiał m.in. na ten temat z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem.
Reklama
ikona lupy />
DGP

Wysokie koszty

Amerykanie, redukując swój kontyngent w Niemczech, radykalnie zwiększą swoją obecność nad Wisłą

Niedługo po zakończeniu zaplanowanej na jutro w Moskwie parady wojskowej polski prezydent Andrzej Duda i prezydent USA Donald Trump ogłoszą w Waszyngtonie, jak będzie wyglądało wzmocnienie sił USA w Polsce. Nad Wisłą ma pojawić się do 2 tys. żołnierzy amerykańskich. Czyli dwa razy więcej, niż jeszcze niedawno planowano. Jak przekonują informatorzy DGP, w rozmowach z Waszyngtonem poruszano również kwestię udziału Polski w programie nuclear sharing, ale temat ten ostatecznie spadł z agendy (chodzi o zaproszenie do rozmów o udziale w tym programie). – Rozmowy dotyczące broni nuklearnej nie są przewidywane – mówił przed kilkoma dniami w radiowej Trójce szef BBN Paweł Soloch.

Wzmocnienie sił USA jest znaczne. Jednak nie odbyło się bez kosztów. Amerykanie, którzy przyjadą do Polski, będą praktycznie wyjęci spod polskiej jurysdykcji. Zdaniem naszych rozmówców umowa o zasadach ich stacjonowania nie przypomina tych, które USA podpisywały z Niemcami czy Japonią. Również koszty stacjonowania Amerykanów będą w większości po polskiej stronie. Niemniej jednak nawet sceptycy chwalą to, co udało się wynegocjować z USA.

Do Polski ma zostać przeniesione dowództwo V Korpusu z Kentucky. Jednostki wchodzące w skład V Korpusu brały m.in. udział w wojnach w Bośni, Kosowie i podczas drugiej wojny w Iraku w 2003 r. W jego skład wchodzi np. elitarny 2 Pułk Kawalerii. Przed kilkoma dniami Donald Trump poinformował, że z RFN zostanie wycofanych 9,5 tys. żołnierzy.

W Waszyngtonie ma zostać oficjalnie potwierdzone, że przejmiemy pięć samolotów transportowych C-130H Herkules. Odbędzie się to według tzw. EDA (Excess Defense Articles), w ramach którego USA przekazują innym krajom sprzęt, którego nie potrzebują. My zapłacimy za to, by te maszyny przygotować do przelotu przez Atlantyk. Później w Wojskowych Zakładach Lotniczych w Bydgoszczy zostanie przeprowadzony tzw. Programmed Depot Maintenance. Jest to przegląd strukturalny, który wykonuje się co kilka lat. Bydgoskie zakłady już wcześniej uzyskały kompetencje tego typu przy pięciu herkulesach, które wcześniej przejęło Wojsko Polskie (były one starsze niż te, które dostaniemy teraz). To, że chcemy przejąć te samoloty, ogłoszono we wrześniu ub.r. podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach. Teraz będzie to więc finalizacja zapoczątkowanego wówczas procesu.

Znacznie dłużej ciągnie się sprawa zakupu śmigłowców bojowych, czyli programu Kruk. Tak zwana Faza Analityczno-Koncepcyjna dla tego programu rozpoczęła się w 2014 r. O tym, że ten zakup ma być przyspieszony, mówił jeszcze w 2014 r. ówczesny minister obrony Tomasz Siemoniak z PO. Było to tuż po napaści Rosji na Ukrainę. Jednak później jego następcy – Antoni Macierewicz i Mariusz Błaszczak – niewiele w tej materii zrobili. Poza tym, że po korytarzach resortu obrony krążyły plotki, iż kupimy śmigłowce AH-64 Apache. Od kilku lat trwa również analiza, czy w tym wypadku występuje podstawowy interes bezpieczeństwa państwa. Jeśli zostanie podjęta decyzja, że tak jest, resort obrony w ramach szybkiej ścieżki będzie mógł zdecydować o zakupie. Podobnie utrącono postępowanie konkurencyjne na samoloty bojowe i zdecydowano o zakupie samolotu F-35 (który jest przystosowany m.in. do potencjalnego przenoszenia grawitacyjnych bomb atomowych w ramach nuclear sharing). Najpewniej w Waszyngtonie padnie wstępna deklaracja, że Polska chce kupić śmigłowce bojowe w USA, a Stany Zjednoczone chcą nam je sprzedać.

Jeśli faktycznie dojdzie do przebazowania samolotów F-16 z Niemiec, to będzie to prawie 30 sztuk z 52 Skrzydła Lotniczego, które stacjonuje w niemieckim Spangdahlem. Polskie samoloty F-16 stacjonują w Łasku (16 sztuk) i Krzesinach (32 sztuki). W czasie modernizacji pasa startowego w Łasku wszystkie bazowały jednak w Krzesinach. To pokazuje, że jeśli chodzi o infrastrukturę, co najmniej kilkanaście sztuk samolotów F-16 jesteśmy w stanie przyjąć w szybkim tempie.