Z Agnieszką Graff rozmawia Paulina Nowosielska
Agnieszka Graff amerykanistka, publicystka i tłumaczka związana z ruchem feministycznym. Pracuje w Ośrodku Studiów Amerykańskich UW. Autorka m.in. książek „Matka. Feministka”, „Magma i inne próby zrozumienia, o co tu chodzi” i „Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym”
Minęło pięć lat rządów Zjednoczonej Prawicy. Jak się pani żyje w kraju rządzonym przez partię konserwatywną?
Reklama
Przede wszystkim mam poczucie wielkiej straty i żałoby. Od kilku lat odczuwam rodzaj niedowierzania, że tak łatwo w Polsce demoluje się dorobek transformacji. Co jakiś czas pojawia się nadzieja, że jakoś da się odkręcić to, co zostało zepsute. Ale ponieważ naukowo zajmuję się prawicowym populizmem oraz jego związkiem z religijnym fundamentalizmem i globalną prawicą religijną, to moja nadzieja na zmianę jest być może mniejsza niż u reszty środowiska feministycznego. Po tamtej stronie jest świetnie sfinansowana i zorganizowana polityczna kampania.
Prezes PiS w wystąpieniu nawoływał zwolenników swojej partii, by wzięli udział w obronie Kościoła. A o protestach mówił: „Ten atak jest atakiem, który ma zniszczyć Polskę i doprowadzić do triumfu sił, których władza zakończy historię narodu polskiego takim, jakim dotąd go postrzegaliśmy”.
Wygląda na to, że Kaczyński chce iść w zaparte. Jest jasne, że zmierza do konfrontacji, nawołuje do przemocy. Ale też widać na prawicy nieudolne próby bezkrwawego wyjścia z sytuacji. Jarosław Gowin napisał w mediach społecznościowych, że „prawo musi stać na straży wartości, ale nie może zmuszać kobiet do heroizmu”. Jego Porozumienie postuluje teraz wprowadzenie przepisów, które „jednoznacznie chronią dzieci z zespołem Downa, a jednocześnie uwzględniają prawo do decyzji matki w skrajnych przypadkach nieuleczalnych wad letalnych dziecka, skazujących je na śmierć w trakcie ciąży lub niedługo po urodzeniu”.
Ta propozycja uspokoi tłumy?
Nie. A już z pewnością nie ukoi wściekłości młodzieży. Tu przecież chodzi o godność kobiet, o prawo do decydowania o sobie, a nie o różnicę między zespołem Downa a innymi formami uszkodzenia płodów. Efekt decyzji wydanej przez Julię Przyłębską jest podobny do akcji, która zaczęła się w USA, a potem rozlała po świecie – Black Lives Matter. To był impuls, nie przyczyna. Tak jak impulsem było zabicie przez policję George’a Floyda. Mamy w Polsce gigantyczny młodzieżowy bunt, którego pandemia nie jest w stanie wyciszyć. Przeciwnie, wielomiesięczny strach przed zakażeniem, życie w zamknięciu, niekonsekwencja działań władzy doprowadziły do zaostrzenia nastrojów. Ja jestem w grupie zagrożonej infekcją, ale kilka dni temu nie wytrzymałam. Wyszłam, po raz pierwszy od dawna. Współorganizowałam blokadę przy rondzie Waszyngtona w Warszawie. W kilkutysięcznym tłumie widziałam moich studentów. Są nieustraszeni. Ale też prawdą jest, że ryzykują mniej niż starsi.