Prawie 70 proc. Polaków nie chce rządów Jarosława Kaczyńskiego – obwieścił przed kamerami polsatowskich „Wydarzeń” lider PO Borys Budka. Warto mu przypomnieć, że sondaże cały czas wskazują, iż PiS cieszy się największą popularnością.
Ale prawdą jest, że obóz rządzący dał się zepchnąć do defensywy. Stąd spadek poparcia, nerwowość jego polityków i zwiększenie tarć w Zjednoczonej Prawicy (ZP).

Gdzie zaufanie do opozycji?

Ale to opozycyjny portal Oko.press, poddając analizom spadek poparcia dla PiS, zwłaszcza wśród najmłodszych Polaków, podał też inne dane. Według Ipsos 62 proc. badanych uważa, że opozycja nie jest gotowa, by dobrze rządzić. Łącznie aż połowa wyborców Koalicji Obywatelskiej, ruchu Polska 2050 Hołowni, Lewicy i PSL nie wierzy w możliwości partii opozycyjnych.
Reklama
Nie wiemy, co to oznacza dla wyniku kolejnych wyborów, bo głosujący umieją zacisnąć zęby i wybrać mniejsze zło. Ale kłębowisko sprzecznych sygnałów obrazuje pat: PiS-owi ubywa, lecz niespecjalnie przybywa partiom opozycyjnym. Za to rośnie liczba wyborców niezdecydowanych.
Ludwik Dorn, dziś w opozycji do dawnych kolegów z prawicy, napisał w kilku miejscach, że nie ma nadziei na uwieńczone sukcesem wiosenne manifestacje prowadzące do przedterminowych wyborów. Nie ma – z powodu kondycji opozycji. Dorn wskazał szczególnie na nieprzekonujące sylwetki przywódców: Budki oraz Włodzimierza Czarzastego, rozdającego karty na lewicy. Ja sądzę, że problemów jest więcej.
Zacznijmy od złudzeń taktycznych. W Polsacie Budka z tajemniczą miną snuł rozważania o perspektywach konstruktywnego wotum nieufności. Po upadku gabinetu ZP miałby powstać rząd techniczny i przeprowadzić nowe wybory. Kiedy Dorota Gawryluk spytała, czy do nowego gabinetu miałby wejść Jarosław Gowin, miny Budki stały się jeszcze bardziej znaczące.

Gowin też to wie

Szanse na to są teraz daleko mniejsze niż wiosną, kiedy trwał konflikt o termin wyborów prezydenckich. Bo Budka dopiero co przyjął pozycję młodszego brata radykalnych liderek Strajku Kobiet. One także proponują „rząd techniczny” – z Martą Lempart i Klementyną Suchanow.
To abstrakcja, ale przymierze dawnej umiarkowanej opozycji ze środowiskiem atakującym kościoły i śpiewającym proaborcyjne wersje kolęd gwarantuje jedno: gdyby Porozumienie Gowina przyłożyło rękę do obalenia obecnej większości, przypominałoby formację karpi asystujących z entuzjazmem w zastawianiu wigilijnego stołu. Wie to Gowin. I wie to – prawdopodobnie – Budka.
Owszem, można się odwoływać do niedawnego sporu o weto wobec unijnego budżetu. Ale jeśli porozumienie rządów Polski i Węgier z niemiecką prezydencją stanie się faktem, kolejny powód Gowina do buntu zniknie. Można wyśmiewać Kaczyńskiego i Morawieckiego za niekonsekwencję w snuciu unijnych intryg i kompromisów – ale to akurat prawda.
Pozostaje, i Budka to wyraził, nadzieja na rozłam Kaczyńskiego i Morawieckiego ze Zbigniewem Ziobrą. Lider PO wprost do niego zachęcał szefa Solidarnej Polski, co jest paradoksem, który może tłumaczyć jedynie stopień politycznych emocji w Polsce. O ile Ziobro może się zbuntować, o tyle jego udział w tworzeniu antypisowskiego rządu, de facto pod dyktando lewicowej ulicy, byłby politycznym samobójstwem. Obecna większość rządowa może w którymś momencie pęknąć, ale do Budkowego scenariusza raczej to nie doprowadzi. Chyba że główni aktorzy najedliby się halucynogennych grzybków.
Treść całego artykułu można przeczytać w weekendowym Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.