Jak poinformował w środę minister zdrowia Adam Niedzielski, większość obowiązujących obecnie obostrzeń w związku z epidemią koronawirusa przedłużono do 25 kwietnia, ale od 19 kwietnia otwarte będą żłobki i przedszkola. Hotele pozostaną nieczynne włącznie do 3 maja.

Szef sejmowej komisji zdrowia, poseł PiS Tomasz Latos ocenił w rozmowie z PAP, że nikt nie jest zaskoczony przedłużeniem obostrzeń.

"Spodziewałem się nawet jeszcze trwalszych restrykcji, łącznie z tym, że tego powrotu dzieci do żłobków i przedszkoli nie będzie, ale rozumiem z kolei, że to wszystko jest taką cienką granicą, gdzie trzeba podejmować decyzje, które umożliwią funkcjonowanie pracownikom w miarę normalnie i chodzi też o zapewnienie opieki nad dziećmi" - powiedział Latos.

"W moim przekonaniu te granice są przesuwane i obostrzenia luzowane na maksimum tego, co można w danym momencie zrobić i miejmy nadzieję, że po weekendzie majowym będzie można w miarę wracać co normalności, czego wszyscy z utęsknieniem wyczekujemy" - dodał.

Reklama

Szef sejmowej komisji zdrowia ocenił również, że trudno będzie w dalszym ciągu oszacowywać sytuację epidemiczną na dłużej niż dwa tygodnie do przodu, z uwagi na charakter pandemii.

Zdaniem posła KO Dariusza Jońskiego, na decyzje rządu należy patrzeć szerzej, zwłaszcza w kontekście liczby zgonów. Przypomniał, że w środę resort zdrowia poinformował o ponad 800 nowych ofiarach COVID-19. "Rząd nie przygotował nas w żaden sposób do skutecznej walki z pandemią. Jesteśmy niestety liderem porażki w walce z pandemią w Europie i na świecie. Wskaźniki mamy najwyższe jeśli chodzi o umieralność, gonimy Brazylię" - stwierdził Joński.

Zwrócił uwagę, że w niektórych krajach, jak Wielka Brytania, następuje już łagodzenie obostrzeń. "Oczywiście przy tej liczbie zgonów ciężko mówić o otwieraniu gospodarki, natomiast można by było gospodarkę otwierać, gdyby rząd przygotował dobry system szczepień. Uważam, że decyzje, które w tej chwili są, oznaczają, że jeśli rząd w ciągu paru godzin nie przedstawi konkretnej pomocy finansowej dla tych branż, które są zamknięte, to oprócz ludzi, będzie umierała polska gospodarka" - ostrzegł Joński.

Pierwsza wiceprzewodnicząca klubu Lewicy Marcelina Zawisza w rozmowie z PAP oceniła, że "jest to absolutnie zrozumiałe na tym poziomie zachorowań i zgonów, że rząd decyduje się na przedłużenie obostrzeń". "Problem jest taki, że to uderzy w majówkę, której przepracowani i zestresowani Polacy naprawdę potrzebują, żeby się zregenerować" - podkreśliła.

"Gdyby rząd wprowadził obostrzenia dużo wcześniej, nie czekał do ostatniego momentu, kiedy było już bardzo źle, to w takiej sytuacji obecnie zachorowań i zgonów byłoby dużo mniej i moglibyśmy czuć się dużo bezpieczniej i swobodniej korzystać z tego weekendu majowego" - powiedziała PAP Zawisza.

Poseł PSL Marek Sawicki podkreślił, że generalnie dobrze ocenia ostatnie decyzje ws obostrzeń. "Nie blokowałbym tylko hoteli. Mamy już dzisiaj ogromną liczbę - przynajmniej po pierwszej dawce - szczepień. Jest też duża liczba ozdrowieńców i już nie ma sensu" - stwierdził poseł PSL.

Jak mówił, "każdy z przedsiębiorców powinien wiedzieć, co zrobić w zakresie przyjmowania klientów, przyjmowania turystów". "I trzeba zwyczajnie dać ludziom zarabiać i pracować" - powiedział Sawicki.

Zdaniem wiceprezesa PSL, posła Dariusza Klimczaka ostatnie decyzje są kolejnym dowodem na to, że rząd nie trzyma się strategii. "A dzisiejsza decyzja to jest kompilacja z jednej strony podtrzymywania zagrożeń epidemicznych, a z drugiej strony wychodzenia naprzeciw oczekiwaniom społecznym. Głównie związanym z powrotem dzieci do żłobków i przedszkoli, bo to jest główny problem także powrotu do pracy rodziców" - zauważył polityk PSL.

Jak mówił, "mamy świadomość, że wielu rodziców posyła swoje dzieci, także do niepublicznych żłobków i przedszkoli". "Tam zaczynają się kłopoty, bo rodzice podejmując się opieki nad swoimi dziećmi otrzymują 80 proc. swojego wynagrodzenia. Więc domagają się od tych niepublicznych żłobków i przedszkoli zwrotu pieniędzy za czas, w którym nie posyłali do nich swoich dzieci" - podkreślił poseł ludowców.

Jak dodał, "ci przedsiębiorcy nie chcą się na to godzić, ponieważ nie są objęci żadną Tarczą Antykryzysową, żadnym wsparciem pod tym względem, zaczynają tracić klientów i generalnie robi się wielki chaos".

Według posła PSL, "gdyby rząd zabezpieczył tego typu kwestie, to pewnie dzisiaj nie byłby zmuszony do rozwiązania kompromisowego, które jest niezgodne ze strategią".