Z Michałem Szczerbą rozmawia Magdalena Rigamonti

W której pan jest bandzie, panie pośle?

W bandzie?

W drużynie.

Reklama

W swojej. Zawsze w swojej. Jestem przede wszystkim warszawskim posłem. Wynajętym przez ludzi do roboty. Chociaż ostatnio z posłem Jońskim w kontrolnym duecie.

Przecież w Platformie są frakcje, koterie, i to od dawna.

A ja od 2007 r. wygrywam wybory, wchodzę do parlamentu, bez względu na odległe miejsca na listach. Niektóre z nich uważano za tzw. miejsce niebiorące. A to 26., a to 15., później dziewiąte i siódme.

Chcą się pana pozbyć.

Nie sądzę, jestem wartością dodaną dla projektu. Ostatnio zdobyłem czwarty wynik na warszawskiej liście do Sejmu. Poza tym nigdy nie byłem jakimś pieszczochem partii. Zawsze robiłem swoje.

Bez partii by pana nie było.

Na pewno byłoby trudniej. Dlatego jestem wierny PO od dwóch dekad. I będę wierny.

Czeka pan na Donalda Tuska?

Czekam na zwycięstwo.

Borys Budka też czeka na zwycięstwo.

Czekamy razem, ale przecież nie z założonymi rękami. Kiedy cała Polska przeszła na tryb zdalny, włączyłem tryb „aktywność”, żeby nagłaśniać i pokazywać patologie tej władzy. Bo Polska stała się krajem wielkiej korupcji, polityczno-mafijnych układów, z których tworzą się nowe elity gospodarcze. To partykularyzmy decydują o tym, kto dostanie kontrakt, kto dotację, a kto stanowisko. A przecież PiS i w 2005 r., i w 2015 r. szedł do wyborów ze sztandarami antykorupcyjnymi. Nagłaśniali do absurdalnych rozmiarów temat ośmiorniczek. Teraz bezczelnie i cynicznie pasożytują na państwie do tego, by ustawić się na pokolenia, bogacić się, dać zarobić innym, którzy będą mieli w stosunku do nich dług wdzięczności. Pytała mnie pani o Platformę Obywatelską. Nie jestem w niej, by budować nazwisko, dla sławy, tylko dla wspólnego celu. Ważna jest porządna robota tu i teraz oraz to, co będzie za dwa lata, po kolejnych wyborach parlamentarnych.

Przegracie?

Jeśli przegramy, to nie będzie co zbierać.

Przegracie?

Nie możemy przegrać.

Od 2015 r. ludzie Platformy Obywatelskiej mówią: nie możemy przegrać.

W 2020 r. niewiele zabrakło do tego, by wygrać. Te kilkaset tysięcy głosów mniej na Rafała Trzaskowskiego to efekt propagandy TVPiS, na którą rzucono miliardy, zaplanowane utrudnienia w głosowaniu Polaków za granicą, a także być może brak wystarczającej kontroli w komisjach wyborczych we wschodnich województwach. Dwa dni przed drugą turą wyborów zostałem zaalarmowany, że są komisje w powiecie krasnostawskim na Lubelszczyźnie, w których nie ma nikogo z komitetu Trzaskowskiego. Obdzwaniałem znajomych, pisałem na grupach na Facebooku, udało się mężów zaufania sprowadzić aż z Gdyni. Mówię to po to, by w przyszłości skuteczniej pilnować uczciwości procesu wyborczego. To nie tylko jest kwestia zrobienia dobrej kampanii, ale też czuwanie nad przebiegiem głosowania. Jako obserwator OBWE uczestniczyłem w wyborach na Białorusi, na Ukrainie, w Serbii, w Albanii, a także w Gruzji. Widziałem, jak można fałszować wyniki. W 2012 r. na Białorusi sekretarz komisji wyborczej wpisywał przy mnie do protokołów inne dane, niż wynikały z liczenia. Wiem, że jeżeli nie patrzy się władzy w ręce, to może ona robić wszystko. Dlatego trzeba odsunąć PiS od władzy.

Tak, tak, to wszyscy w PO powtarzacie, że chcecie odsunąć PiS od władzy.

Naszym celem jest nie tylko odsunięcie PiS od władzy, ale i zaproponowanie innej, lepszej wizji Polski. Uczciwej, włączającej i odbudowującej wspólnotę. Moją ambicją jest ułożenie dojrzałej dorosłości, starości, o której coraz częściej myślę, w wolnym, demokratycznym kraju.

Pan ma 43 lata.

Ale jestem genealogiem amatorem. Buduję drzewo genealogiczne.

Do którego pokolenia wstecz?

Jakieś osiem pokoleń, jestem na początku XVIII wieku. Po stronie rodziny mamy mam już blisko tysiąc osób. Dzięki temu mam poczucie, że czas szybko mija, że życie szybko mija... Również z tego powodu chciałbym żyć w kraju, w którym fajnie byłoby się zestarzeć i być szczęśliwym. Trudne to, kiedy nie ma wolności i demokracji, a władza czyha na nasze prawa. Widzę, do czego doprowadziły rządy autorytarne na Białorusi.

Porównuje pan Polskę do Białorusi, jak Olga Tokarczuk.

Nie, nie porównuję. Jestem ostatnią osobą w Polsce, która dokonywałaby prostych porównań, jednak rzeczy, które się dzieją, bardzo mnie niepokoją. W zeszłym tygodniu zeznawałem w prokuraturze w sprawie złamania ręki 18-letniej Moli, dziewczyny, która brała udział w solidarnościowym proteście przed komendą na Wilczej. Złożyłem też zawiadomienie do prokuratury w sprawie antyterrorysty pałkarza, który uderzył w głowę fotoreportera.