W Polsce pokutuje przekonanie, że Skandynawia (Islandia bywa do niej zaliczana) to istny raj na ziemi. Wolność, równość, braterstwo, a nawet dobrobyt. Ale po wnikliwszym poznaniu sytuacji na tej wulkanicznej wyspie rzeczywistość jawi się zgoła inaczej. Islandia to kraj, który ma poważne problemy z kulturą polityczną – powodują one, że daleko jej do wzoru do naśladowania przez inne demokracje.
Ciekawy obraz rzeczywistości naszkicował Thorvaldur Gylfason, ekonomista z Uniwersytetu Islandzkiego w Reykjavíku. Przypomina 2016 r., gdy wyciekły Panama Papers. Okazało się wtedy, że na liście osób trzymających fortuny w karaibskim raju podatkowym było 600 Islandczyków. O uwikłanie w tuszowanie skandalu byli oskarżani członkowie rządu – w tym były premier, a obecny minister finansów. Następnie (lata 2019–2020) niezależna międzynarodowa Grupa Specjalna ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy (FATF) umieściła Islandię na szarej liście – niechlubnym zestawieniu państw, które mają wielkie problemy z dbaniem o transparentność sektora finansowego.
Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.