Pytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia, czy zostanie przedłużony stan wyjątkowy w pasie przygranicznym z Białorusią, szef MON odparł, że "decyzja jeszcze nie zapadła". Poinformował, że rozmawiano o tym także w środę na posiedzeniu Komitetu Rady Ministrów ds. Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych, któremu przewodniczył wicepremier Jarosław Kaczyński, a meldunki składali dowódcy Wojska Polskiego oraz szefowie Straży Granicznej i policji.

"Presja migracyjna na granicy polsko-białoruskiej nie ustała, (...) a zadaniem państwa polskiego, zadaniem służb jest zapewnienie bezpieczeństwa" - podkreślił Błaszczak.

Minister przypomniał, że "posłowie PO i wicemarszałek Senatu z SLD przyjeżdżali na granicę i atakowali polskich strażników granicznych" i przekonywał, że "wprowadzenie stanu wyjątkowego uspokoiło sytuację w ten sposób, że polscy strażnicy, polscy żołnierze, nie są atakowani z terytorium naszego kraju", co "pozwoliło na skoncentrowanie się służb na ochronie granicy".

Reklama

Minister ON zaznaczył, że żołnierze WP zbudowali do tej pory 85 km 2,5-metrowego, "tymczasowego" ogrodzenia, a obok niego są położone "poziome zasieki wojskowe". Taka konstrukcja jego zdaniem "utrudnia ataki hybrydowe prowadzone ze strony białoruskiej". Dodał, że na miejscu jest 2,5 tys. żołnierzy gotowych do wsparcia SG, a równolegle żołnierze WOT prowadzą operację "Silne wsparcie".

Pytany, czy ma informacje, że "na terytorium Polski mogą próbować wniknąć członkowie światowych organizacji terrorystycznych", przyznał, że "oczywiście zagrożenia są" i zapewnił, że "jesteśmy tu przygotowani na przeciwdziałanie".

Minister Błaszczak wskazał również na bazę wojsk lądowych na dawnym lotnisku w Białej Podlaskiej, gdzie "regularnie ćwiczy" 2,5 tys. żołnierzy WP.

Pytany o propozycje polityków opozycji, aby do ochrony tej granicy włączyć Frontex (Europejską Agencję Straży Granicznej i Przybrzeżnej), odparł, że jest to "próba dezinformacji". "A dezinformacja to jest metoda, którą przyjmują ci, którzy źle Polsce życzą" - zaznaczył.

Szef MON przypomniał, że Frontex nie ma osobnych funkcjonariuszy Straży Granicznej, a jest agencją, która w razie potrzeby "zwraca się do państw unijnych, żeby wysłały strażników granicznych" na miejsce, gdzie dzieje się coś złego.

"A Polska ma duży potencjał, jeżeli chodzi o Straż Graniczną, Wojsko Polskie. My takiego wsparcia nie potrzebujemy, my wręcz wspieramy Litwę" - przypomniał.

Od 2 września w przygranicznym pasie z Białorusią, czyli w części województw podlaskiego i lubelskiego, obowiązuje stan wyjątkowy. Obejmuje 183 miejscowości. Został wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek Rady Ministrów.

Przedstawiciele rządu uzasadniali konieczność wprowadzania stanu wyjątkowego sytuacją na granicy z Białorusią, gdzie reżim Alaksandra Łukaszenki prowadzi "wojnę hybrydową", używając do tego migrantów, oraz rosyjskimi ćwiczeniami wojskowymi Zapad.

W poniedziałek Radio RMF FM, powołując się na nieoficjalne ustalenia, poinformowało, że Unia Europejska - po doniesieniach o śmierci migrantów przy granicy Polski z Białorusią - chce obecności Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex). Według RMF FM, Frontex wyraził gotowość do udzielenia pomocy w ochronie granicy.

We wtorek wiceszef MSWiA Maciej Wąsik podkreślił w Programie Pierwszym Polskiego Radia, że Frontex "to nie jest wielka Straż Graniczna, która w każdej chwili może rzucić dowolne siły w dowolne miejsce".

"Skoro w tej chwili na granicy mamy kilka tysięcy ludzi, to pomoc stu funkcjonariuszy, którzy rekrutują się z innych Straży Granicznych, jest na razie iluzoryczna. Ale nie wykluczamy takich sytuacji, że będziemy chcieli wsparcia od Unii Europejskiej w różnym zakresie" - mówił wtedy Maciej Wąsik. (