Kto dostanie "czternastkę"?

W swoim zamieszczony na Linkedinie memie dr Lasocki wymienił, kto dostanie w tym roku w Polsce czternastą emeryturę, a kto jej nie dostanie. Zacznijmy od beneficjentów systemu, z którego rządzący są tak dumni, że chcą go konserwować po wsze czasy (cytuję za doktorem):

  • 65-letni rentier z dochodem 50 tys. zł miesięcznie i ostatnią składką opłaconą w roku 1995;
  • 60-letnia Niemka, która przepracowała w Polsce 1 dzień;
  • 61-letni discopolowiec ubezpieczony w KRUS, żyjący na co dzień ze średnio opodatkowanych dochodów z koncertów, tantiemów i sprzedaży płyt.
Reklama

Kto NIE dostanie czternastej emerytury?

  • 80-letni emeryt, który przepracował ciężko 40 lat i utrzymuje ze swojego świadczenia niepełnosprawną żonę bez prawa do renty;
  • Polka urodzona w 1948 roku, która przepracowała czternaście lat;
  • Wdowa po lekarzu zmarłym na covid wraz z trójką sierot.

Dziwne? Niesprawiedliwe?

Hmmm, a przecież to tylko wierzchołek góry lodowej! Czternasta emerytura jest zaledwie częścią szerszego zjawiska, które za komuny nazywaliśmy z rosyjską urawniłowką. Teraz to pojęcie – nieprzypadkowo – wraca. Do tego stopnia, że od chwili, kiedy PiS rzucił pomysł zorganizowania referendum i umieszczenia w nim tematyki emerytalnej uważam, że pytanie w tej palącej kwestii powinno brzmieć:

Czy jesteś za utrzymaniem systemu, w którym preferowane są osoby pracujące relatywnie mało, a karane osoby harujące dużo i ciężko?

Kochani Czytelnicy, wielce ciekaw jestem Waszej odpowiedzi.

Problem niskich emerytur

Pytanie, z którym mamy się zmierzyć na nieco ponad miesiąc, dotyczy zupełnie innej kwestii, a mianowicie – wieku emerytalnego. Problem z tym pytaniem jest podobny, jak z trzema pozostałymi: ma się nijak do realnych problemów przytłaczającej większości Polaków. NIKT nie stawia dziś postulatu podwyższenia wieku emerytalnego, nie słyszałem, by robiła to jakakolwiek licząca się partia. Liczni eksperci znający doskonale mechanizmy funkcjonowania określonych rozwiązań wskazują natomiast na KONSEKWENCJE obecnego polskiego systemu, czyli bardzo niskie świadczenia osób kończących zawodową karierę w relatywnie wczesnym (jak na współczesne warunki) wieku. Problem dotyczy zwłaszcza kobiet.

Jeśli spojrzymy na utrzymujące się od 25 lat trendy, szybko zauważymy, że:

  • przeciętna Polka urodzona w XXI wieku ma przed sobą około 90, a może i 100 lat życia;
  • większość Polek skończy studia wyższe (w tym znaczna część magisterskie);
  • statystyczny wiek wejścia Polki na rynek pracy to 23 lata (choć znacznej części – 25);
  • przy wieku emerytalnym 60 lat staż pracy przeciętnej Polki wyniesie 35-37 lat (zakładając, że ewentualne urlopy na wychowanie dzieci zostaną systemowo wliczone do tego stażu);
  • przeciętna Polka przeżyje na emeryturze od 30 do 40 lat.

Wniosek: w wielu wypadkach okres pobierania emerytury będzie zbliżony do okresu opłacania składek emerytalnych. Jeśli nasza długość życia będzie (daj Boże!) rosła, to problem się nasili. W liczbach wygląda to tak, że osoba zarabiająca dziś 5 tys. zł brutto (3,7 tys. zł netto), a taka jest mniej więcej mediana wśród kobiet, wpłacają co miesiąc do ZUS 488 zł składki emerytalnej. Pytanie: jak z takiej składki zrobić świadczenie wystarczające godnie żyć na emeryturze przez 30, 40 lat?

To jest pytanie kluczowe, ale politycy nam go nie zadają – z tej prostej przyczyny, że jest dla nich wściekle niewygodne: całkowicie obnaża brak jakiejkolwiek sensownej polityki w tym obszarze i zarazem – bezsens i niesprawiedliwość obecnego systemu.

Dr Tomasz Lasocki próbuje o tym mówić i pisać od lat, używając rzeczowych argumentów naukowych i prawnych. Teraz najwyraźniej stracił cierpliwość i postanowił pokazać prawdę w sposób bardziej czytelny dla przeciętnego wyborcy. Ale – nie czarujmy się – ów wyborca i tak pójdzie w emocjach do referendum zagłosować za niewydłużaniem wieku emerytalnego i (co wysoce prawdopodobne) partią, która broni status quo.

Polacy starzeją się

A przecież w społeczeństwie, w demografii od dawna nie ma status quo. W 2005 r. ludzie powyżej 65 roku życia stanowili w naszym kraju 17 proc. społeczeństwa. Obecnie ten odsetek wzrósł do 27 proc., a prognozy GUS mówią, że w połowie stulecia przekroczy 40 proc. Równocześnie — o czym pisałem wielokrotnie — w populacji seniorów błyskawicznie przybywa osiemdziesięcio-, dziewięćdziesięcio-, a nawet stulatków. Od początku XXI wieku grupa Polaków i (zwłaszcza) Polek 80+ podwoiła się — przekraczając 1,6 mln. Na koniec obecnej dekady ma przebić 2,2 mln, a w 2050 r. – 3,5 mln.

Czy tak trudno poskładać te dane w spójną całość? Czy ta całość nie powinna skłonić polityków do podjęcia bardziej sensownych działań niż umacnianie urawniłowki?

Powiedzmy jasno: PiS zmienia polski system emerytalny w system równych świadczeń dla wszystkich – niezależnych od stażu i dochodów w okresie pracy. Czy większość Polaków popiera taką zmianę?

Ja chętnie odpowiedziałbym na tak postawione pytanie w referendum. Ale nikt mi go nie zada. Zamiast tego będą, jak inni ciężko (od dekad) pracujący karany za staż i dochody, finansując w coraz większym stopniu świadczenia dla mniej robotnych, a zarazem dla takich kuriozów, jak wymieniona wyżej Niemka czy rentier mijający mnie swoim porshakiem.

Dodatki emerytalne pogrążają polski budżet

Im głębiej wchodzimy w ów system, tym więcej znajdziemy w nim nie tylko nonsensów, ale i rzeczy szalenie groźnych – dla obecnych, a zwłaszcza przyszłych pokoleń. Wróćmy jeszcze do czternastek. Gdyby świadczenie to zostało wypłacone na takich zasadach, jak w 2022 r. (gdy przeciętny emeryt dostał 1335 zł), to w 2023 r. musiałoby wynieść 1039 zł. Oczywiście przy obecnej inflacji, czterokrotnie przekraczającej cel NBP, tak licha kiełbasa (pasztetowa) byłaby wśród wyborców źródłem frustracji. Więc rząd arbitralnie podbił stawkę (także dla wspomnianej Niemki i właściciela nowego Porshe) do 2650 zł. Dr Lasocki skomentował to jednym zdaniem: „To nie tylko karma wyborcza, ale także próba łatania czegoś, co się wali pod własnym ciężarem”.

Wali się, bo już dawno nie ma tego z czego finansować. Raport PIE (rządowego think tanku) podaje precyzyjnie, jakie były w 2022 r. łącznie wydatki publiczne zrealizowane za pośrednictwem funduszy pozabudżetowych: 324 mld zł. To równowartość 62 proc. wydatków budżetu zaplanowanych w ustawie na 2022 r.!

Wedle PIE, zadłużenie pozabudżetowe na koniec 2022 roku wynosiło 10,4 proc. i przy tym tempie wzrostu w 2026 r. (czyli już niedługo) osiągnie poziom 15,6 proc. Czy to obchodzi przeciętnego emeryta? Wcale. Czy obchodzi płatników składek? Niespecjalnie. A powinno! Już decyzja o wypłaceniu trzynastych (a nie czternastych) emerytur została przez polski rząd podjęta z pełną świadomością, że nie ma na to pieniędzy. Dlatego rząd postanowił je pożyczyć. Od kogo? Od przyszłych emerytów, a co!

Eksperci już ćwierć wieku temu precyzyjnie policzyli, że z przyczyn przede wszystkim demograficznych (coraz więcej świadczeniobiorców przy mocno topniejącej liczbie płatników składek) nasz system emerytalny będzie się coraz słabiej bilansował. Dlatego KONIECZNE JEST gromadzenie środków na przyszłość – już dziś, w lepszych czasach, na owe gorsze czasy.

Polski rząd robi dokładnie odwrotnie. Przyszli emeryci będą spłacać długi zaciągnięte na wyborczą wypłatę świadczeń obecnym emerytom. W tym bogatej Niemce i rentierowi z porshakiem. Czy te decyzje są z kimkolwiek konsultowane?

Patrzę sobie na widniejący na stronie RCL: „Projekt rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie wykorzystania w 2023 roku środków Funduszu Rezerwy Demograficznej na nieoprocentowaną pożyczkę na realizację dodatkowego świadczenia pieniężnego dla emerytów i rencistów oraz kosztów obsługi wypłaty tego świadczenia”. Jest tam punkt zatytułowany: „Wskazanie, na czym ma polegać odstępstwo od zwykłego typu postępowania”. Rząd wpisał w nim: „Bez przedkładania projektu rozporządzenia do rozpatrzenia przez Komisję Prawniczą, bez rozpatrzenia przez Stały Komitet Rady Ministrów, bez potwierdzenia przez Stały Komitet Rady Ministrów oraz bez uzgodnień, konsultacji publicznych i opiniowania”.

Dziękuję rządowi za napisanie puenty tego felietonu. Wynagrodzenia z tego tytułu NIE przekażę na Fundusz Rezerwy Demograficznej, tylko kupię coś Tacie, który po 52 latach pracy i płacenia składek nie zasługuje na czternastkę.