Przedstawiciele rosyjskich władz pękali z dumy, ogłaszając kilka tygodni temu wielki sukces akcji werbunkowej do wojska, które w tym roku powiększyć miało się o 300 tysięcy nowych żołnierzy. Wszyscy oni, jak chwali się Moskwa, do wojska wstąpić mieli dobrowolnie.
Rosjanie siłą pchani na front. Fałszują nawet dokumenty
Liczba 300 tysięcy nowych żołnierzy rzeczywiście robi wrażenie i niemal pewne jest, że wielu młodych ludzi skusiła oferta wstąpienia do armii, która płaci o wiele lepiej od sektora cywilnego. Wielu nie przeraża nawet wizja tego, że trafią na pierwszą linię frontu, gdyż wierzą krajowej propagandzie, że Rosja toczy „sprawiedliwą” wojnę i atakowana jest przez Zachód. A jeśli nie wierzą, to bardzo źle się to dla nich kończy, jak dla niektórych świeżych poborowych.
W gronie świeżych poborowych, tym razem nie kontraktowych, znalazł się w Nikita Molochowski, mieszkający wraz z rodziną w dalekowschodnim, sachalińskim regionie Rosji. W listopadzie 2023 roku Nikitę oraz kilku jego kolegów zmobilizowano do wojska, a jak sądził młodzieniec, wierząc zapowiedziom władz, jako poborowy odsłuży swoje w spokoju i nie trafi na wojnę. Jak donosi portal Meduza, stało się zupełnie inaczej. Nikita, po kilkumiesięcznym szkoleniu w Chabarowsku, przeniesiony został na wyspę Kunashir na Dalekim Wschodzie, gdzie wraz z kolegami dowiedział się, że niedługo znów czeka go transfer, gdyż podpisać miał dokumenty żołnierza kontraktowego. Sęk w tym, że żaden z młodych chłopców niczego nie podpisywał. Gdy żołnierze dowiedzieli się, że czeka ich przeniesienie na Ukrainę, postanowili się postawić i pozwać wojsko o sfałszowanie podpisów pod kontraktami.
- Szybko zorientowali się, że chłopaki pozywają, i pośpieszyli, aby przydzielić ich do jednostek szturmowych na potrzeby „specjalnej operacji wojskowej”. Nikita, zanim wyruszył, zajrzał do jego akt osobowych i były puste. Gdy chłopaki byli już w strefach walk, wojsko szybko sfabrykowało akta i pojawiły się „kontrakty” – powiedziała dziennikarzom z RFE/RL siostra Nikity.
Fałszerstwo po rosyjsku i zero pomocy
Walka z rosyjską machiną wojenną nie na wiele jednak się zdała. Nikita trafił na Ukrainę i w sierpniu tego roku zginął w Donbasie. Jego rodzina jednak, wiedząc, że chłopak nie podpisywał wojennego kontraktu, postanowiła drążyć temat, skorzystawszy uprzednio z usług specjalistów od badania podpisów.
„Według Instytutu Ekspertyz Sądowych wszystkie podpisy i wpisy złożone w imieniu Molochkowskiego na kontrakcie z Ministerstwem Obrony „nie zostały przez niego napisane” – informuje portal Meduza.
Ale czy to coś dało? Niekonieczne, gdyż to oczywiście Rosja. Jak podaje stacja RFE/RL, rodzice Molochkowskiego otrzymali wyniki badań kryminalistycznych wraz z zawiadomieniem od śledczych wojskowych, informującym, że sprawa fałszerstwa, wszczęta w imieniu ich syna, została oficjalnie zamknięta. Jedynym ruchem władz, poza zamknięciem śledztwa o sfałszowanie podpisów, jest obietnica gubernatora Sachalina, który zadeklarował zapewnić rodzinom poległych pomoc państwową. Ci jednak twierdzą, że do dziś, oprócz obietnicy, nie otrzymali żadnego wsparcia.