Kilka godzin dziennie za kółkiem? Kilometrówki posłów bez kontroli

Jak ustalił Radosław Karbowski, tylko okresie od listopada 2023 roku do końca 2024 roku na kilometrówki posłów wydaliśmy 17,5 mln zł. To ok. 1,25 mln zł miesięcznie. Co bardziej zastanawiające, środki te wydawane są dziś bez żadnej kontroli. Poseł nie musi w żaden sposób udowadniać, że przejechał samochodem zadeklarowaną liczbę kilometrów. Nie raportuje także gdzie i w jakim celu używał danego samochodu. Karbowski sprawę szczegółowo omówił na antenie Kanału Zero.

Jedyne co musi zrobić poseł, aby otrzymać zwrot za przejechane kilometry, to wysłanie dokumentu, w którym wpisuje numer rejestracyjny samochodu, liczbę przejechanych kilometrów oraz stawkę za kilometr. Następnie mnoży liczbę kilometrów przez stawkę i otrzymuje wysokość kwoty, którą otrzyma. Brzmi jak idealny sposób na drugą wypłatę? Wydaje się, że posłowie myślą tak samo.

Żeby nie doprowadzać do zbyt dużego drenażu publicznych środków, wprowadzono oczywiście limity. Te wynoszą dziś 3500 km miesięcznie, co daje 49000 km rocznie. Jak zauważa Radosław Karbowski, to dystans większy od obwodu naszej planety. Łącznie za każdy przejechany kilometr poseł może otrzymać 56 350 zł zwrotu - 1,15 zł za każdy kilometr. Omawiana kwota ma zrekompensować nie tylko zużycie paliwa, ale także zużycie samochodu.

W ciągu pierwszych 14-miesięcy posłowie wydali na prowadzenie swoich biur 212,5 mln zł — liczy Karbowski. Największym kosztem były umowy o pracę (40,5 mln zł). Na drugim miejscu znalazły się omawiane kilometrówki z kwotą na poziomie 17,5 mln zł. To średnio 38 tys. na posła. 15 parlamentarzystom udało się wykorzystać cały limit. Zgodnie ze złożoną deklaracją wyjeżdżali więc średnio 117 km dziennie — dostrzega Radosław Karbowski. Imponujący, choć wielce nieprawdopodobny wynik. Zaznaczanie tak dużej liczby przejechanych kilometrów nie jest zresztą zjawiskiem rzadko spotykanym, ponieważ ponad 50 tys. zwrotu otrzymało aż 145 posłów.

Tutaj mamy ponadpartyjną zgodę — państwo daje, to trzeba wziąć? Tylko posłowie Razem nie wyciągnęli rąk po publiczne pieniądze?

Jak wylicza Karbowski, największy średni wynik osiągnęli posłowie niezrzeszeni. W ich przypadku było to średnio 40,14 tys. zł za kilometrówki w ciągu pierwszych 14 miesięcy. Niewiele ustępują im politycy Prawa i Sprawiedliwości ze średnim wynikiem 39,96 tys. W czołówce także Koalicja Obywatelska (39,58 tys.), PSL (39,19 tys.), Polska 2050 (36,81 tys.) oraz Konfederacja (35,25 tys.). Nawet w mniejszych klubach (z czterema posłami) było to średnio 33,44 tys. zł. Z większych ugrupowań najmniej środków na kilometrówkach zarobili przedstawiciele Nowej Lewicy - 27,06 tys.

Dużym (i pozytywnym) zaskoczeniem mogą być za to posłowie Razem. Średni wynik w tym klubie to skromne 1465,68 zł na posła. Oczywiście do tej kwoty doliczyć należałoby pieniądze wykorzystane w bezpłatnych przejazdach komunikacją publiczną (z których znana jest pani poseł Matysiak), ale takie przejazdy mają przynajmniej miejsce. Tymczasem przejechanie dziesiątek kilometrów przez posłów jest w wielu przypadkach mało prawdopodobne, żeby nie powiedzieć, że niemożliwe.

Jak zauważa autor analizy, z tej średniej należałoby wyjąć ministrów i wiceministrów. Mogą oni liczyć na rządowe limuzyny, a dodatkowo mają mniej czasu na realizowanie zadań związanych z pełnieniem mandatu poselskiego. Po wyjęciu z zestawienia osób z rządu otrzymujemy nieco inną kolejność. Na czoło wysuwają się posłowie PSL, którzy otrzymali z kilometrówek średnio 44,31 tys. zł. Drugie miejsce podium zajęła Koalicja Obywatelska (42,46 tys.), a na trzeciej pozycji znaleźli się posłowie niezrzeszeni (40,14 tys. zł).

Posłowie PIS spadli na czwarte miejsce. Wzrosły średnie wydatki posłów Polski 2050 (z 36,81 tys. do 39,78 tys.) oraz Nowej Lewicy (z 27,06 tys. do 33,53 tys.). Wynik posłów z Razem pozostał bez zmian na poziomie 1465,68 zł. Dane te pokazują, że w przypadku kilometrówek, jedynie przedstawiciele tej opcji nie korzystają z luki prawnej, która umożliwia uzyskanie dodatkowych kilkudziesięciu tysięcy rocznie, mimo że w praktyce nie istnieje żadna forma kontroli podawanych w oświadczeniach kwot.

Ale my te cśrodki wydajemy, tylko na inne cele. Ja w poprzedniej kadencji zatrudniałam dwóch pracowników na umowę o pracę, płacąc im max tego co mogłam z tych pieniędzy, bo uważam, że ludziom za pracę należy się godne wynagrodzenie. Skończyłam kadencję z dopłatą do prowadzenia biura na poziomie około 30 tysięcy zł. To nie jest tak, że jak nie wykorzystamy tej kasy to ona przepada. Ona ma inne przeznaczenie. A za paliwo płaciłam z własnej kieszeni. Od tego mam dietę poselską - komentuje wyliczenia posłanka partii Razem Marcelina Zawisza.

Jak zwraca uwagę Radosław Karbowski, kilometrówki to jedynie czubek góry lodowej. Posłowie bardzo chętnie korzystają także z bezpłatnych lotów czy zwrotów za najem samochodu. Dzięki korzystaniu z wynajętych samochodów mogą oni czerpać korzyści z kilometrówki i jednocześnie ograniczać zużycie własnych. Mimo że temat kilometrówek jest obecny w przestrzeni publicznej od lat, to wydaje się, że kolejni rządzący solidarnie chronią poselskich przywilejów.