Sensowne są nawet te podróże, które pozornie są sensu pozbawione. A może zwłaszcza takie
ikona lupy />
DGP
Pod koniec XVIII w. Xavier de Maistre – sabaudzki malarz, pisarz i generał – przedsięwziął pewną wyprawę, a jej opis zamieścił w książce. Niby nic takiego, literatura podróżnicza była wówczas modna, podobnie jak i dziś. Ale wyprawa de Maistre’a miała specyficzny rys: książka nosiła tytuł „Podróż dookoła mojego pokoju”, a tytuł ten wiernie oddawał jej treść.
De Maistre, wtedy jeszcze porucznik, trafił do aresztu domowego za nielegalne pojedynki. W zamknięciu doskwierała mu nuda, ale była to nuda pozytywnie wpływająca na kreatywność. „Z zamiarem napisania książki o podróży wewnętrznej autor nosił się już wcześniej. Predestynowała go do tego natura myśliciela i samotnika, a z drugiej strony natura niespokojnego i poszukującego ryzyka podróżnika” – pisze tłumacz „Podróży…” Kazimierz Mrówka we wstępie do jej polskiego wydania (Formicula 2014). Tak czy owak wędrówka de Maistre’a trwała 42 dni i, jak wspomina autor, „zakończyła się sukcesem”. Prowadzona zaś była metodą spontaniczną: „Podróżując w moim pokoju rzadko wydeptuję linię prostą. Przemieszczam się od stołu w kierunku obrazu umieszczonego w rogu. Stamtąd idę na ukos w kierunku drzwi. Jeśli jednak po drodze napotkam fotel, wtedy natychmiast w nim zasiadam”. Przerwy w wojażowaniu były długie – książka de Maistre’a składa się głównie z dygresji – ale to zrozumiałe: ostatecznie identyfikowanie nowych lądów, nawet leżących tak blisko, bywa bardzo wyczerpujące.
Reklama

Obrazki i kłamstwa

Przywołałem de Maistre’a, aby podkreślić, że sensowne są nawet te podróże, które pozornie są sensu pozbawione. A może zwłaszcza takie. W czasach pandemii, gdy to, co wydawało się proste – swobodne przemieszczanie się po świecie i korzystanie z usług przemysłu turystycznego – stało się nagle skomplikowane, na wartości zyskały wędrówki ograniczonego zasięgu: wyprawy wzdłuż lokalnego kanałku, eksploracja chaszczy za dziurawym płotem, odkrycia botaniczne w lasku podmiejskim. Rozmaite niemiejsca na powrót stały się elementami mikro geografii.
W oczekiwaniu na eksplozję covidowej literatury podróżniczej – ta się zapewne dopiero szykuje – chciałbym przywołać parę książek o nieoczywistych wyprawach sprzed epoki epidemicznej. Tak się dziwnie składa, że jeśli, drogi podróżniku, pragniesz przedsięwziąć wyprawę nieoczywistą, z reguły udajesz się niezawodnie w jednym, konkretnym kierunku – do Rosji. Ewentualnie: do innych krajów dawnego Sojuza.
Piotr Marecki, „Polska przydrożna”, Czarne 2020 [RECENZJA]

>>> Polecamy: Dochody branży turystycznej mogą spaść w tym roku nawet o 1 bln dolarów