Trzydziestka emigrantów przerzuconych nad granicę przez reżim Aleksandra Łukaszenki wprawiła Polskę w stan histerii. Od kilku dni media i kolejni politycy (ci młodsi z opozycji) odchodzą od zmysłów, tocząc spór o to, co zrobić z nieszczęśnikami. Sytuacja stała się tak żenująca, iż powoli należałoby wysłać do Mińska przeprosiny za wszelkie złe słowa, jakie padły pod adresem dyktatora, i poprosić go, by nad granicę nie podsyłał kolejnych uchodźców. Bo nowej dawki stresu III RP mogłaby po prostu nie przetrzymać.
Aż wierzyć się nie chce, że gdy rok przed II wojną światową jednej nocy Niemcy wygnali do Polski 17 tys. Żydów, nie dość, że nie wstrząsnęło to państwem, to jeszcze wszyscy zachowali się tak, jak trzeba.

W kleszczach Polenaktion

„W czwartek, wieczorem, o godzinie ósmej, przyszedł policjant i powiedział, że mamy stawić się w XI komisariacie. «Pójdziemy od razu – dodał – nie zabierajcie niczego, tylko wasze paszporty»” – zeznawał wiosną 1961 r. przed Sądem Okręgowym w Jerozolimie Zyndel Grynszpan. Trwał tam proces SS-Obersturmbannführera Adolfa Eichmanna, głównego koordynatora „planu ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”. Wśród świadków składających zeznania znalazł się człowiek, który opowiedział o kompletnie zapomnianej operacji niemieckiego państwa o kryptonimie Polenaktion.
Reklama
Rozpoczęto ją 27 października 1938 r., choć większość umieszczonych na listach deportacyjnych Żydów złapano następnego dnia. Mieszkający w Hanowerze wraz z żoną i dwójką dzieci Zyndel Grynszpan, wykonując polecenie policjanta, wziął jedynie paszporty i cała czwórka, niczego nie podejrzewając, poszła na komisariat. „Gdy tam dotarliśmy, zobaczyłem setki ludzi. Niektórzy targali się za włosy, niektórzy się bili, niektórzy płakali. Ktoś krzyczał: «Podpisywać! To nakaz deportacji! Jesteście deportowani!»” – opowiadał. „Podpisałem. Tak jak wszyscy, musiałem to podpisać. Jeden z nas nie podpisał, nazywał się Gershom Silber. Za karę musiał on stać 24 godziny w kącie bez możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu, w przeciwnym razie był uderzany w głowę” – dodawał.

Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym, weekendowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej oraz w eDGP.