Postępujące zmiany klimatu i rosnące zapotrzebowanie na żywność sprawiają, że w rolnictwie - by uzyskać jak największe plony - stosuje się coraz więcej pestycydów. Z danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wynika, że np. jabłka w okresie wzrostu, dojrzewania, transportu oraz przechowywania są opryskiwane różnego rodzaju środkami chemicznymi nawet dwunastokrotnie. Bywa, że część owoców leżakuje w chłodni miesiącami, zanim trafi do sprzedaży - i wówczas też muszą być zabezpieczone przed zepsuciem.
Stosowanie pestycydów to „zło konieczne”, jeśli chcemy utrzymać dostęp do produktów spożywczych, także tych z innych stron świata. Nikogo już nie dziwi widok zimą na sklepowych półkach świeżych śliwek, malin, truskawek czy ogórków. Ale to nie wszystko - nawet ekologiczne uprawy mogą być skażone toksycznymi substancjami. O ile rolnik może nie stosować pestycydów, o tyle związki te mogą być przenoszone na jego uprawy przez wiatr lub deszcz.
Wykorzystywane w rolnictwie środki chemiczne mogą mieć szkodliwy wpływ na ludzkie zdrowie. To zagrożenie jest minimalizowane, gdy żywność da się umyć. Jednak toksyny potrafią przeniknąć do miąższu owoców i warzyw - a wówczas nawet obranie skórki czy obróbka termiczna mogą nie pomóc w zniwelowaniu negatywnych skutków ich zjedzenia. A tych nie powinno się bagatelizować, bo spożywanie toksycznych substancji może prowadzić nawet do nowotworów.
Reklama