Od razu zastrzegam, że nie stałem się „antymaseczkowcem”. Nie nawołuję też do nieprzestrzegania reżimu sanitarnego. Ale widzę problem z maseczkami wynikający z tego, czego przez nie nie widzę.
Uznacie to może za marudzenie. W końcu grupa polsko-chińsko-kanadyjsko-singapurskich badaczy w pracy opublikowanej w magazynie „Frontiers in Psychiatry” 9 września 2020 r. przekonuje, że noszenie masek w pandemii to właściwie same korzyści. Naukowcy porównali grupę 1056 obywateli kraju, w którym na początku pandemii do noszenia masek zniechęcano – Polski, oraz 1210 obywateli państw, w którym do ich noszenia zachęcano – Chin. Stroniący od maseczek Polacy nie tylko częściej cierpieli z powodu wirusa, lecz także w większym stopniu odczuwali niepokój, częściej popadali w depresje oraz byli bardziej zestresowani niż Chińczycy. Dlaczego? To z kolei tłumaczą badania naukowców z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu opublikowane w lipcu w magazynie „Brain, Behavior, and Immunity”: „[Maseczki] zwiększają poczucie bezpieczeństwa i poziom społecznej solidarności, co przekłada się na poprawę dobrostanu psychicznego”.
Same korzyści z tych maseczek, prawda? Tanie, a chronią i przed wirusem, i przed złym samopoczuciem. Potwierdza się przy okazji ludowa mądrość, że w zdrowym ciele zdrowy duch. Skąd więc bierze się ten bunt antymaseczkowy? Czy to wina internetu zapewniającego popularność każdej bzdurze?

Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej i w jej internetowym wydaniu.

Reklama