"Obecny rok, ogłoszony również Rokiem Cypriana Kamila Norwida, który zmarł w przytułku i został pochowany w zbiorowym grobie, to najwyższy czas, by dokończyć prace nad ustawą o uprawnieniach zawodowego artysty" – powiedziała „Rzeczpospolitej” wiceminister Wanda Zwinogrodzka z resortu kultury, który przygotował projekt. Dodała, że badania wykazały, że w 2018 r. 30 proc. artystów miało dochody niższe niż minimalna krajowa, zaś 60 proc. poniżej średniej krajowej. W wyniku pandemii sytuacja jest pewnie gorsza.

Jak pisze gazeta, ustawa to ratunek przed "umowami śmieciowymi", które dominują w kulturze. Wysokość dopłaty do obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne dla tych, który mają miesięczny dochód od 3600 do ok. 4900 zł, ma wynieść 20 proc. Artyści o dochodzie od 2600 do 3600 zł otrzymają na konta w ZUS 40 proc., od 1000 do 2600 – 60 proc., zaś poniżej 1000 zł – 80 proc.

"Popieram ustawę, choć sam na niej raczej nie skorzystam. To nie jest też ustawa dla Krystyny Jandy czy Zbigniewa Hołdysa" – powiedział w "Rz" Zygmunt Miłoszewski, pisarz. "Wielu artystów żyje bez ubezpieczenia. Ustawa daje szansę na emeryturę. Dlatego mamy do czynienia z bezprecedensową solidarnością środowiska, lewicy i prawicy, nestorów i młodych wilków" - czytamy.

Gazeta podaje, że gra toczy się o ok. 300 mln zł z opłat reprograficznych, które trafią do utworzonego mocą ustawy Funduszu Wsparcia Artystów Zawodowych.

Reklama

"To rekompensata wypłacana artystom w zamian za nieodpłatne korzystanie z ich dzieł. Istnieje w większości krajów rozwiniętych, w UE wynika z Dyrektywy 2001/29/WE. Opłata jest pobierana od urządzeń do kopiowania i odtwarzania utworów chronionych. W Polsce obowiązuje od 1996 r., ale katalog urządzeń nie obejmuje komputerów, laptopów, tabletów, nowoczesnych odtwarzaczy, dysków SDD, pendrive’ów" - napisano.