Pamiętasz, jak nazywał się ten chłopak z piosenki, z którym pojechałaś za młodu stopem z Łodzi do Amsterdamu?

Oczywiście, że pamiętam. Miał na imię Piotr. Historia zatoczyła koło, bo kiedy usłyszał piosenkę „Amsterdam” i całą opowieść, którą prezentowałam w mediach o naszym wyjeździe do tego miasta, odezwał się do mnie, żeby sprostować kilka informacji.

Ale od początku – wybrałam się do stolicy Holandii razem z ekipą filmową kręcić klip do piosenki. Chciałam poszukać własnych śladów sprzed lat. I uparłam się, aby odnaleźć m.in. pomnik kolorowej krowy, pod którym siedziałam z Piotrem 30 lat temu – piliśmy wino i paliliśmy skręty. Tak to pamiętałam. Szukaliśmy, szukaliśmy i nic. Dopiero Piotr mnie oświecił: „Słuchaj, kochana, wszystko pomyliłaś. Pojechaliśmy do Delft, to był cel naszej podróży. I to tam znajduje się pomnik krowy! Wygoogluj sobie. Amsterdam odwiedziliśmy przy okazji”. Faktycznie, wygooglowałam info i krowa się znalazła. Opisałam później na Facebooku całą historię. Zabawne, jak pogrywa z nami pamięć.

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ

Reklama