Do Aleksandry Leo, posłanki Polski 2050, członkini komisji śledczej (tej wizowej), sejmowej debiutantki, mającej jednak za sobą lata pracy w Kancelarii Prezydenta RP, wysłałem taki oto list: „Pani Posłanko, bez urazy, ale jak to się stało, że osoba z dobrego domu, nienależąca do żadnej partii, lecz mająca doświadczenie w pracy politycznej, wykształcona i inteligentna, decyduje się na uczestnictwo w sejmowej polityce? Oczywiście, z prywatnych pobudek życzyłbym sobie, aby jak najwięcej normalnych ludzi wybierało się do parlamentu. Zarazem tląca się w sercu empatia każe z troską myśleć o lawinie błota spadającego na polityka/polityczkę, o godzinach spędzonych na jałowych kłótniach itd., itp. No, naprawdę... Mam nadzieję, że zachęciłem Panią do rozmowy!”. I udało się porozmawiać.

CAŁY WYWIAD W PAPIEROWYM WYDANIU MAGAZYNU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ »