Nad Jezusem w żłóbku pochylają się Maryja i Józef. Nad snem Dzieciątka czuwają owce i osioł. Szopkę otaczają choinki ozdobione setkami światełek. Gospodarze katedry nie zapomnieli nawet o portrecie Benedykta XVI, zmarłego niedawno papieża emeryta. Wierni będą mogli pomodlić się za jego duszę. A tych nie brakuje – miejsca są wypełnione do ostatniego krzesła.
W ciasno ustawionych rzędach klęczą: różowy klocek lego, czarny demon z rozpostartymi skrzydłami w bluzie Adidasa, samuraj z przewieszonym przez plecy mieczem. „Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina” – uderzają się w piersi.
I tak od co najmniej ośmiu lat. Od tak dawna polscy internauci organizują „msze święte” w Robloksie, czyli platformie do tworzenia gier. Ich popularność eksplodowała na początku stycznia, gdy fragmenty „nabożeństwa” ktoś wrzucił na TikToka. „Artur, przyszykuj kadzidło” – to prawdopodobnie najpopularniejsza fraza ostatnich tygodni w polskim zakątku tej platformy.
Reklama
Robloksowe msze szybko podchwyciły czołowe stacje telewizyjne i dziesiątki serwisów internetowych. Dorośli analizowali, szukali przyczyn i konsekwencji, szacowali potencjalny wpływ na zaangażowanie religijne najmłodszych.
Całe to zainteresowanie i zdziwienie, jakie wywołały „nabożeństwa”, pokazały przede wszystkim, że dorośli nie mają pojęcia, co robią dzieci w sieci.

Cały artykuł przeczytasz w weekendowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" lub na eGDP.