Konstrukcja smartfonów przeszła bardzo długą drogę. Najbardziej zaawansowane technicznie są te składane, z elastycznymi wyświetlaczami i skomplikowanymi zawiasami. Ale nawet te klasyczne różnią się niesłychanie od tego, co dostawaliśmy na początku. Przede wszystkim przy niezmienionych wymiarach całych urządzeń wzrosła wielkość ekranów. Kiedyś pojemnościowe przyciski funkcyjne umieszczano pod nimi, dziś zastąpiły je gesty. A jeśli ktoś jeszcze przycisków chce używać, te pokazują się na wyświetlaczu. I oczywiście znikają, gdy np. oglądamy filmy, tak by tzw. „przestrzeń robocza” była jak największa.
Zmiany dotknęły również obiektywów do selfie. Kiedyś i one były umieszczane w wielkim pasie nad ekranem. Dziś pas znikł, a kamerki trafiły do niewielkich dziurek czy trochę większych pastylek, oblanych wyświetlaczem.
Na razie jakość wygrywa z wyglądem
Kolejnym logicznym etapem rozwoju jest zlikwidowanie dziur w ogóle. Ale tu natrafiono na spory problem. Bo co prawda technicznie umieszczenie kamerki pod ekranem nie jest już niemożliwe, ale wtedy jakość fotografii jest co najwyżej przeciętna. A wiadomo, że selfie dla wielu osób, które „żyją” na Instagramie czy innych portalach społecznościowych, jest bardzo ważne, o ile nie najważniejsze.
Więc na razie na takie rozwiązanie zdecydował się jedynie Samsung w składanym modelu Fold. Tam wewnętrzny ekran nie ma żadnych „skaz”, kamerka pod ekranem jest słabej jakości, ale do telekonferencji się nadaje. Ale jeśli komuś zależy na selfiakach, ma jeszcze jedną, tradycyjną kamerkę na zewnętrznym wyświetlaczu. Nie mówiąc o tym, że taka konstrukcja umożliwia wykorzystywanie do selfie aparatu głównego.
Drugą firmą stosująca to rozwiązanie jest ZTE. Używa go i w swoich smartfonach i w gamingowej marce Nubia – gdzie najważniejsza nie jest fotografia a wydajność. I to w zasadzie koniec.
Inne firmy przyznawały że prowadziły prace nad kamerką pod wyświetlaczem. Ale żadna nie zdecydowała się na wdrożenie tego rozwiązania do powszechnej produkcji. Jak mówił mi kilka lat temu przedstawiciel Vivo, który jest gigantem na chińskim rynku, po prostu jakość zdjęć nie była wystarczająco dobra.
Wysuwanie było za drogie
Nie przyjęły się również inne rozwiązania – czyli umieszczanie kamery na wysuwanym bądź obracanym mechanizmie. Producenci mieli tu dwa pomysły.
Pierwszy polegał na wykorzystywaniu do zdjęć z przodu i tyłu tego samego obiektywu. Umieszczano więc go na mechanizmie obrotowym – jak w Samsungu A80. Albo na specjalnej konstrukcji – jak w Asusie Zenfone 6. Takie rozwiązanie skutkowało świetną jakością selfie, ale ceną za to była skomplikowana i podatna na uszkodzenia konstrukcja.
Drugi to zamontowanie w górnej krawędzi wysuwanego elementu z obiektywem. Tak było m.in. w smartfonach OPPO czy POCO.
Finalnie jednak producenci z obu tych pomysłów zrezygnowali. Konstrukcje były droższe, uniemożliwiały również zastosowanie wyższej normy wodoodporności. Więc gra okazała się nie warta świeczki.
Apple ma plan
To wszystko nie oznacza jednak, że producenci nie powrócą do pełnego ekranu. A wszystko przez Apple. Jak się bowiem okazało, amerykańska firma planuje stopniowe rezygnowanie z notcha i dynamicznej wyspy, najpierw na rzecz dziury na kamerkę do selfie. A docelowo, w 2027 r. dwa najdroższe modele mają mieć i kamerę i zaawansowane systemy rozpoznawania twarzy umieszczone całkowicie pod ekranem.
To bardzo ciekawa wiadomość, bo z pewnością odciśnie piętno na całej smartfonowej branży. Chińscy producenci z wielką chęcią naśladują działania amerykanów, którzy są zresztą nr. 1 w tym kraju, wyprzedzając wszystkich rodzimych producentów.
Trzeba również powiedzieć, że Apple, choć nie jest może szybkie i specjalnie innowacyjne, to jednak wprowadza zmiany doskonale przygotowane i przemyślane. Więc spokojnie można założyć, że kamerka umieszczona pod ekranem będzie wykonywać zdjęcia doskonałej jakości. A gdy ta nie będzie zadawalająca, Apple jej wprowadzenie przełoży, dopracowując szczegóły.
Wygląda więc na to, że Chińscy producenci wrócą do odłożonych jakiś czas temu na półkę pomysłów.