Gdy w 2014 r. powstawała Polska Agencja Kosmiczna, w sieci i mediach można było się natknąć na pytanie: „A po co nam w ogóle taka instytucja?”. Czy nadal spotyka się pan z tym pytaniem?
ikona lupy />
Grzegorz Wrochna, profesor nauk fizycznych, prezes Polskiej Agencji Kosmicznej, były wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Oczywiście. Często pojawia się także pytanie: „A co to w ogóle jest Polska Agencja Kosmiczna?”. Towarzyszy temu zazwyczaj dużo niedowierzania. Myślę, że ten problem dotyczy nie tylko kwestii związanych z kosmosem. To jest taka nasza wada narodowa – nie bardzo wierzymy, że sami potrafimy coś zrobić.

To proszę odpowiedzieć na pytanie, czym jest Polska Agencja Kosmiczna i dlaczego dotujemy ją z budżetu państwa.
Reklama

Nie jesteśmy drugą NASA i nie jest naszą rolą tę agencję naśladować. Nie planujemy samodzielnie przeprowadzać wielkich misji kosmicznych od A do Z, choć oczywiście uczestniczymy w projektach międzynarodowych. Najważniejszymi zadaniami są jednak wsparcie krajowych działań i koordynowanie przedsięwzięć związanych z rozwojem polskiego sektora kosmicznego. Chcemy, by był on w stanie samodzielnie zaspokajać potrzeby państwa i społeczeństwa związane z technologiami kosmicznymi, a także by mógł zyskownie eksportować. Dlatego pomagamy tworzyć konsorcja zdolne realizować duże projekty i reprezentujemy polski sektor w rozmowach z Europejską Agencją Kosmiczną (ESA) i agencjami innych państw. Na tych działaniach aktualnie się skupiamy.

Ostatnio zrobiło się o was głośno za sprawą zapowiedzi dotyczącej lotu drugiego Polaka w kosmos. To już pewne? Będziemy mieli następcę gen. Mirosława Hermaszewskiego?

To, że będziemy mieli drugiego Polaka w kosmosie, jest już w zasadzie pewne. Do dopięcia pozostają natomiast wszystkie szczegóły dotyczące lotu – kiedy, na jak długo, co będzie należało do zadań astronauty. Obecnie trwają rozmowy, ustalamy wszelkie kwestie. Oficjalnie będziemy mogli to ogłosić najprawdopodobniej pod koniec sierpnia, kiedy podpiszemy umowę z ESA.

Informacja o tym, że drugim Polakiem w kosmosie ma być dr Sławosz Uznański, pojawiała się w przestrzeni publicznej już kilkanaście dni temu. Nie odbyło się to bez perturbacji. Znikające tweety, wycofywanie komunikatów. Sam zainteresowany o swoim locie dowiedział się z mediów. Z czego wynika to zamieszanie?

Cała sprawa jest związana z tym, że Polska zadeklarowała zwiększenie wkładu finansowego do ESA. Ministrowie państw członkowskich co trzy lata spotykają się w Paryżu i decydują, które programy będą realizowane, deklarując na ich realizację konkretne pieniądze. Pieniądze te niemal w 100 proc. wracają do kraju w postaci zamówień dla rodzimych firm. Polska, zwiększając swój wkład, zagwarantowała sobie dostęp do badań przeprowadzanych na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). A jeśli w kosmosie mają być prowadzone eksperymenty polskich inżynierów i naukowców, to jest logiczne, że powinien je przeprowadzać Polak. Część mediów połączyła tę informację z faktem, że dr Sławosz Uznański znajduje się w grupie rezerwowych astronautów ESA. Jego nazwisko jest powszechnie znane i wydaje się on najbardziej naturalnym kandydatem do lotu. Jednak skład każdej załogi ISS zatwierdza międzynarodowy komitet użytkowników stacji, gdzie wiodącą rolę odgrywa NASA. Dlatego musimy cierpliwie poczekać na finał międzynarodowych uzgodnień.

CAŁY WYWIAD W CZWARTKOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP

Rozmawiał Marek Mikołajczyk