Zostałem premierem i robię pana ministrem zdrowia. Pierwsza decyzja?

Podaję się do dymisji.

Mam na pana haki i odrzucam ją. Co dalej?

Wprowadzam krajową sieć onkologiczną i infolinię onkologiczną dla każdego pacjenta.

Reklama

Nie został pan ministrem onkologii, tylko zdrowia.

Ale ona jest już przygotowana, tu niewiele trzeba, by osiągnąć sukces i udowodnić panu, panie premierze, że trzeba tę sieć rozszerzyć na pozostałe dziedziny ochrony zdrowia.

Bo systemowi niepotrzebne są pieniądze, a sieć?

Pieniądze są potrzebne, ale to tylko narzędzie. Największym problemem ochrony zdrowia jest bałagan, zaś kluczem do posprzątania tego bałaganu jest informacja.

Onkologia stała się tematem politycznym.

To prawda, choć rak jest ponadpartyjny.

Pan rysuje projekt jednej wielkiej infolinii medycznej, nie tylko onkologicznej.

Takiej infolinii, do której mógłby pan zadzwonić w środku nocy i powiedzieliby panu, żeby zamiast zajmować kolejkę na SOR-ze przeszedł się pan lub wezwał nocną pomoc medyczną. Więcej – oni za dnia znaleźliby panu termin i miejsce badań.

Jak to miałoby działać?

Zacznijmy od początku, opowiem, jak to działa pilotażowo w dwóch województwach: dolnośląskim i świętokrzyskim w infolinii onkologicznej. To samo powinno się dziać z innymi specjalizacjami.

OK, mój lekarz zauważył coś niepokojącego i wysyła mnie do onkologa. Jak, gdzie, do kogo?

Dzwoni pan lub pana lekarz na infolinię onkologiczną. Tam pana umawiają na wizytę. Mówią, gdzie i o której ma się pan stawić, podają numer pokoju. Jednocześnie podczas tej wizyty informują pana, kto będzie pańskim opiekunem medycznym.

Kim?

Opiekunem, asystentem, kimś, kto będzie od teraz umawiał pańskie wizyty i towarzyszył panu do końca leczenia.

Taki luksus?!

To po to, żeby nie musiał pan za każdym razem dzwonić na infolinię i zaczynać od początku. Ten opiekun, czy jak go nazwiemy, sam będzie do pana dzwonił i mówił, że na przykład zwolniło się miejsce i czy może pan przyjść wcześniej.

Czym on się będzie różnił od mojej prywatnej przychodni dentystycznej, która też dzwoni?

Bo może panu proponować wizyty nie tylko w jednym szpitalu. Taki przykład – we Wrocławiu trzeba czekać na rozpoczęcie radioterapii tydzień, maksimum 10 dni, ale już w Legnicy lekarz przyjmuje od ręki. Pacjent ze Środy Śląskiej, w połowie drogi między Legnicą a Wrocławiem, może więc sobie wybrać. Tak samo można by zrobić z tomografem, USG czy innymi badaniami.

Onkolog czy kardiolog każe mi iść do szpitala, ale termin mam za trzy miesiące. Boję się, że to za późno. Tu infolinia nie pomoże.

Pomoże. Nie mogę obiecać cudów, ale najlepiej zadzwonić na infolinię, bo oni mają pana dane i wyniki badań, wiedzą, jak poważna jest sprawa i zastanawiają się, jak pomóc. Może przyśpieszą termin albo zaproponują inne miasto.

Opiekun namawia mnie na wizytę w Płocku, a ja bym wolał w Warszawie, u znanego profesora.

I to jest kolejna, mniej widoczna dla pacjenta, ale niesłychanie ważna rola sieci szpitali – ona wprowadza takie same standardy wszędzie, a więc w Płocku czy Legnicy będą one takie same jak w Warszawie czy Krakowie. Mało tego, szpitale będą oceniane, będzie prowadzony nadzór merytoryczny.

Ale co profesor, to profesor…

Dlatego jeśli pacjent będzie potrzebował drugiej opinii albo sytuacja będzie trudna, to trafi do kliniki, pod opiekę profesora. Nie ma jednak powodu, by leczeniem w Polsce zajmowali się wyłącznie profesorowie. Mieszka pan w Kutnie…

…jeszcze nie, ale marzę o tym.

Nie musi pan na każde badanie jeździć do Centrum Onkologii w Warszawie, które się w ten sposób zakorkuje. Od swojego opiekuna dowie się pan, czy nie może tego samego badania zrobić w Łodzi czy Płocku i dopiero z wynikami jechać do swojego lekarza. On zresztą będzie je miał od razu, bo będą w systemie komputerowym.

A jak się okaże, że jakiś szpital fatalnie robi USG, mylą się w badaniach?

Właśnie po to jest sieć, by wyeliminować taki szpital, nie płacąc mu za badania. Już samo stworzenie sieci spowoduje podniesienie poziomu leczenia.

Cały wywiad przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP