Zgodnie z raportem opublikowanym 9 października, Baille Gifford, firma posiadająca udziały warte ok. 4 miliardy dolarów w kalifornijskim producencie samochodów elektrycznych, ma teraz 11,4 proc. udziałów w NIO. Cena akcji chińskiego producenta EV wzrosła o 4,9 proc. jeszcze tego samego dnia.

Na pierwszy rzut oka inwestycja Baillie Gifford wygląda jak zabezpieczenie swoich 7,7 proc. udziałów w Tesli, która boryka się z problemami, takich jak utrata stanowiska prezesa przez Elona Muska, a także exodus dyrektorów.

W Chinach – największym na świecie rynku samochodów elektrycznych – Tesla jest w trakcie zabezpieczania gruntu pod fabrykę w Szanghaju, ale wciąż plany produkcyjne są niepewne. W międzyczasie, podczas gdy Tesla jest jednym z 10 najlepszych sprzedawców EV w Chinach, obecna wojna handlowa doprowadziła do zwiększenia ceł na samochody importowane z USA, co prawdopodobnie nie pomoże sprzedaży.

Chiński producent samochodów NIO ma z kolei własne problemy. Nie ma własnego zakładu produkcyjnego, a w rezultacie firma musiała połączyć siły z państwową korporacją, by zbudować swoje samochody. Ma też problemy z dostawą – podczas gdy założyciel NIO Li Bin twierdził, że w tym roku firma może szybko dostarczyć do 10 tys. samochodów, to od sierpnia wykonał tylko 481 zamówień. Do tego odnotował straty w setkach milionów dolarów.

Reklama

Liczący sto lat fundusz Baillie Gifford z Wielkiej Brytanii przyznał, że „Niezależnie od tego, czy mówimy o postępie podstawowych technologii w pojazdach elektrycznych od akumulatorów do energii słonecznej, czy mówimy o rozwoju branży (…), czy też biorąc pod uwagę konkretne osiągnięcia Tesli, leżące u jej podstaw zmiany gospodarcze... to wydaje się nam się tak samo zachęcające, jak i niektóre głosy – zniechęcające”.

>>> Czytaj też: Koncerny motoryzacyjne z USA nie mogą wygrać wojny handlowej