Kolega donosi na kolegę, firma na firmę, polityk na polityka. To działa zawsze, wszędzie, w każdym układzie. Jeśli ludzie zabijają dla 100 zł, co dopiero mówić o sytuacji, kiedy w grę wchodzą dużo, dużo większe sumy. Milion albo kilkanaście. Kilkadziesiąt, a czasem kilkaset milionów złotych. Wtedy każdy chwyt jest dozwolony. Napuszczenie prasy, nasłanie kontroli, czy wreszcie wysmażenie paszkwilu i rozpowszechnienie go. Krew się nie leje, za to płyną pieniądze. Można na przykład tak:

– „City Security? Proszę, każdy, tylko nie oni. To złodziejska firma. Mają długi w Urzędzie Skarbowym i ZUS. Nie płacą ludziom. Moczą swoje liczne spółki, przerzucają z jednej do drugiej długi, a potem stawiają w stan upadłości. A te ich międzynarodowe koligacje, co najmniej podejrzane. Jacyś Rosjanie, Żydzi, Czesi, mają mnóstwo spraw prokuratorskich na karku” – tak, streszczając kwestię, przedstawiciele trzech dużych firm branży ochroniarskiej „zachwalali” swojego biznesowego rywala podczas rozmów z pewną norweską firmą na temat intratnego zlecenia. Nie chcieli dopuścić, aby City Security dostało ten kontrakt. Pech chciał, że Norwegian Global Logistic powstała specjalnie na potrzeby tej akcji. I wszystko, co powiedziano na tych spotkaniach, zostało uwiecznione.

>>> Czytaj również: Nieufność - narodowa wada genetyczna Polaków?

– Chcieliśmy udowodnić, że konkurencja stosuje nieczyste metody, aby nas zniszczyć. By, rozpowszechniając kłamstwa, podważyć naszą reputację i zdeptać dobre imię – Beniamin Krasicki, szef i współwłaściciel City Security (CS) mówi to śmiertelnie poważnie. Teraz w sądzie będzie się domagał przeprosin i wyrównania szkód. Pieniądze zamierza przeznaczyć na cele charytatywne.

Reklama

Przed obrzucaniem guanem trudno się bronić

O donosach jako orężu w walce o kontrakty, pieniądze, wpływy, słyszałam od dawna. Tak, jak zapewne każdy człowiek w tym kraju. O swoich doświadczeniach opowiadali mi drobni przedsiębiorcy, na których konkurencja słała anonimy do różnych służb i agend państwowych, uprzejmie zawiadamiała o niepłaceniu podatków, zatrudnianiu ludzi na czarno i sprzeniewierzaniu się przepisom sanitarnym. Mówili duzi biznesmeni, którym akcje o charakterze „uprzejmie donoszę” – choć kłamliwe – uniemożliwiały zrealizowanie kontraktów lub wręcz słały ich firmy na dno. „Polskie piekiełko” – kwitowałam, przechodząc nad sprawą do porządku dziennego.

Cały artykuł przeczytasz w piątkowym magazynie DGP.