Tylko w ubiegłym roku liczba pozwów z zakresu prawa pracy zmniejszyła się o 16 proc. (od 2014 r. - aż o 70 proc.). Pracownicy coraz rzadziej skarżą się m.in. na zwolnienia. W 2021 r. do sądów rejonowych wpłynęło 4,9 tys. spraw dotyczących wypowiedzeń umów o pracę (o 30 proc. mniej niż w 2020 r. i 50 proc. mniej niż w 2014 r.). Ubywa nawet postępowań w zakresie dyscyplinarek (w ubiegłym roku wpłynęło ich 3,6 tys., czyli o 18 proc. mniej niż rok wcześniej i w 2014 r.). Ubiegłoroczne wysokie spadki można tłumaczyć tym, że w 2020 r. liczba pozwów z tytułu zwolnień wzrosła w związku z kryzysem wywołanym pandemią (po chwilowym zawirowaniu przywrócony został poprzedni trend spadkowy). Ale w dłuższej perspektywie widoczne jest to, że pracownicy masowo rezygnują z dochodzenia swoich roszczeń przed sądem. Zniechęca ich do tego m.in. wydłużający się czas postępowań sądowych oraz - do tej pory - korzystna sytuacja na rynku pracy (stosunkowo łatwo można znaleźć nowy etat, zamiast spierać się z obecnym pracodawcą).
- Pracownicy zadają sobie pytanie, czy jest sens prowadzić spór przez kilka lat, angażować prawnika, stawiać się w sądzie po to, aby ewentualnie otrzymać odszkodowanie w wysokości maksymalnie trzech pensji - wskazuje dr Magdalena Zwolińska, adwokat i partner w kancelarii NGL Legal.