Szef komunistów apeluje, by w dzień pierwszego strajku zapowiadanego przez wszystkie centrale związkowe, czyli 19 stycznia, na ulice wyszli pracownicy "publiczni, prywatni, młodzi, emeryci (...). Niech nas będzie milion!".

Roussel domaga się, by władze zrezygnowały z poddawania projektu ustawy emerytalnej pod głosowanie w parlamencie, lecz zorganizowały w tej sprawie referendum, które wymusi "prawdziwą debatę", konsultacje społeczne i medialne dyskusje.

Nowy przewodniczący skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Jordan Bardella, który zastąpił na tym stanowisku Le Pen, poinformował, że chce, aby jego partia "stanęła na czele opozycji wobec reformy emerytur".

Była przywódczyni RN (dawniej Front Narodowy) oceniła, że Francuzi zostali "oszukani przez rząd", który chce przeforsować reformę. W sobotę powiedziała podczas konferencji prasowej: "Będziemy się jej przeciwstawiać wszystkimi rodzajami broni, jakie daje nam demokracja".

Reklama

Również w sobotę premier Francji Elisabeth Borne powiedziała, że dialog w sprawie reformy nie jest zakończony, a ona sama uważa za swój cel przekonanie Francuzów do tego projektu.

Rządowy plan reformy emerytalnej, przedstawiony przez Borne we wtorek, przewiduje, że obecny wiek emerytalny, 62 lata, ma zostać do roku 2030 podniesiony do 64 lat.

Sondaże wskazują, że większość Francuzów nie popiera reformy, a wszystkie związki zawodowe we Francji wezwały do wyjścia na ulice i ogłosiły, że pierwszy strajk odbędzie się 19 stycznia. (PAP)