Wielkie zmiany w PIP. Inspektorzy zyskają nowe prawa

Przygotowany i ujawniony przez MRPiPS projekt nowelizacji ustawy o Państwowej Inspekcji Pracy zakłada zwiększenie możliwości prawnych, które umożliwią instytucji konkretniejsze działania. Najważniejsza zmiana w prawie zakłada dodanie nowego uprawnienia, które pozwala wydawać decyzje administracyjne o przekształceniu nieprawidłowo zawartych umów cywilnoprawnych w umowy o pracę.

Oznacza to, że jeśli PIP w trakcie kontroli dopatrzy się przesłanek, które potwierdzają wystąpienie tzw. stosunku pracy, to wówczas możliwe będzie przekształcenie umów o dzieło, zlecenie lub kontraktów B2B w pełnoprawne umowy o pracę. Decyzja wydana w ten sposób przez inspektora będzie miała też swoje implikacje zarówno dla pracownika i pracodawcy. Przede wszystkim chodzi o kwestię zaległych składek, które trzeba w takiej sytuacji uiścić.

Co bardzo ważne, nowe prerogatywy mają dawać możliwość badania tego rodzaju uchybień nawet do roku wstecz. Co więcej, PIP weźmie pod lupę nawet te umowy, które zostały już zakończone, bo np. pracownik zdążył do tego czasu się zwolnić. Planowane zmiany mają wejść w życie wraz z początkiem 2026 roku, a pełne wdrożenie reformy jest planowane na koniec czerwca przyszłego roku.

Aktualnie PIP ma związane ręce

Proponowane przez MRPiPS zmiany rzeczywiście można traktować jako rewolucję i wynika to przede wszystkim z aktualnego stanu i możliwości inspektorów pracujących dla PIP. Obecnie, jeśli inspektor dopatrzy się nieprawidłowości w zatrudnieniu, może jedynie wytoczyć powództwo o ustalenie istnienia stosunku pracy. To zaś wiąże się z długą i często żmudą drogą sądową, która może trwać nawet 3 lata.

Z tego też powodu jest to rozwiązanie nieefektywne i świadomość tego mają także sami urzędnicy PIP. Według niektórych informacji, w pierwszym półroczu 2025 roku inspektorzy skierowali jedynie dziewięć powództw o ustalenie istnienia stosunku pracy. Co jeszcze bardziej zdumiewające - tylko jedno z nich zostało faktycznie ustalone przez sąd.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze powszechna niechęć ludzi (zarówno pracodawców, jak i pracowników) do współpracy z PIP. Dla pierwszych umowa o pracę to często większy koszt i zobowiązania, podczas gdy druga grupa po prostu obawia się, że straci pracę. Tak patowa sytuacja skutecznie wiąże działania PIP-u, sprawiając, że w dotychczasowych ramach prawnych ciężko jest cokolwiek wskórać.

Główny Inspektor Pracy tonuje nastroje. Żadnej rewolucji nie będzie

Główny Inspektor Pracy - Marcin Stanecki - w rozmowie z portalem money.pl zwraca uwagę, że zmiany w prawie nie będą rewolucją. Instytucja nie zakłada także, że nowe przepisy spowodują masową kontrolę, bo już teraz PIP ma kilkadziesiąt zadań do wykonania, z którymi będzie musiało sobie poradzić. Jest to też po części efekt sporych braków kadrowych, z którymi aktualnie boryka się owa instytucja.

"Nie ma możliwości, żeby rzucić wszystkich do kontrolowania umów cywilnoprawnych. Jeżeli nie dostaniemy nowych etatów, to niewiele się nie zmieni." stwierdza w rozmowie z money.pl Stanecki.

Szef PIP zwraca także uwagę, że wdrożenie przepisów wymaga też stworzenia wyspecjalizowanej prawnie kadry inspektorów, która będzie miała rozeznanie w procedurach i prawie cywilnym. Istotne będzie też zatrudnienie radców prawnych, którzy byliby w stanie skutecznie reprezentować PIP w trakcie procesów lub potrafiliby przeprowadzać postępowania dowodowe.

Jednocześnie Stanecki zaznacza, że są przypadki, kiedy samozatrudnienie jest jak najbardziej uzasadnione i logiczne. Sam jest przy tym zwolennikiem swobody zawierania umów i jeśli ktoś faktycznie chce zawrzeć umowę cywilnoprawną, to powinien mieć do tego prawo. W tym przypadku powołał się on na przypadki emerytów lub studentów, którzy często wolą taki rodzaj umowy i wówczas nie ma sensu "uszczęśliwiać ich etatem".

Wychodzi więc na to, że nawet zmiana prawa i oddanie w ręce inspektorów większych praw nie zawsze będzie odpowiednie, aby rozwiązać problem. Wiele zależeć tutaj będzie od pracowników i ich stosunku do aktualnej formy zatrudnienia.