„Ludzie skandują: Modi, Modi. Ale to nie jest zwycięstwo Modiego, to jest zwycięstwo ludzi, którzy rozpaczliwie oczekują uczciwości od systemu” - mówił premier Narendra Modi w siedzibie Indyjskiej Partii Ludowej (BJP) w Delhi w noc liczenia głosów przez komisję wyborczą. „To nie jest zwycięstwo Modiego, ale zwycięstwo ludzkiej nadziei i aspiracji” - podkreślał premier zwycięskiej partii.

BJP wygrało zakończone w niedzielę wybory, zdobywając samodzielną większość w niższej izbie parlamentu. Partia uzyskała 303 mandaty poselskie, a jej koalicja będzie miała 353 przedstawicieli. Do utworzenia rządu potrzeba 272 posłów z 535-madantowej izby.

„Jesteśmy szczęśliwi, wiele miesięcy na to pracowaliśmy, wiele par butów zdarliśmy, wychodząc do ludzi” - mówi PAP uśmiechnięty Akash Sharma, zwolennik i szeregowy działacz BJP. Akash ubrany w długą kurtę, lekką, pomarańczową szatę, bawił się w czwartek pod siedzibą partii w centrum Delhi. Po ogłoszeniu 19 maja pierwszych sondaży, tzw. exit polls, delhijski oddział BJP zamówił 350 kg słodyczy. „Bo celowaliśmy w 350 posłów. Z taką przewagą można naprawdę zmienić Indie” - zapewniał Sharma.

„Z taką przewagą łatwo zapomnieć o mniejszościach, w tym sikhach” - mówi PAP 50-letni Rajbinder Singh, biznesmen z południowego Delhi. „My, muzułmanie, nie czujemy się bezpiecznie. Za Modiego radykałowie mają przyzwolenie na lincze i do nich coraz częściej dochodzi” - tłumaczy PAP Samir Khan, który jest mechanikiem w północnym Delhi.

Reklama

Szczególnie na początku upływającej kadencji BJP samozwańcze grupy obrońców krów atakowały muzułmanów i dalitów (wcześniej określanych jako niedotykalni), którzy trudnili się ograniczonym, ale legalnym w Indiach handlem bydłem. Do linczu czasami wystarczała plotka i osobista uraza sąsiadów. Po protestach dalitów premier Modi stanowczo odciął się od bandyckich grup i zapowiedział ściganie winnych.

Zdaniem komentatorów czas teraz na tonowanie retoryki BJP wobec mniejszości. Sprzyja temu koniec kampanii wyborczej, która w Indiach praktycznie trwa od 2017 r., gdy przeprowadzono lokalne wybory w wielu politycznie kluczowych stanach.

Premier Modi zapewniał podczas powyborczej fety, że wartości i duch demokracji oraz konstytucja nakazuje jego rządowi „zabrać wszystkich ze sobą”, ponieważ kraj rządzony jest przez konsensus. „Tylko dwie +kasty+ pozostaną w tym kraju. Biedni i ci, którzy przyczyniają się do poprawy sytuacji biednych” - mówił zebranym w siedzibie BJP

Zaręczył jednocześnie, że rząd nie zapomni o hinduskich wartościach i korzeniach Indii. Jego zdaniem opozycja podczas kampanii zwodziła wyborców, „przywdziewając fałszywą maskę świeckości”.

Indie muszą się zmierzyć z kiepskimi wynikami ekonomicznymi, w tym rosnącym bezrobociem. „Wyborcza retoryka i deklaracje, że ekonomia jest w dobrym stanie, jest zrozumiała, ale coraz więcej decydentów, liderów biznesu i ekonomistów jest zgodnych, że gospodarka tak naprawdę spowalnia, i możemy się wkrótce mierzyć z kryzysem” - pisze Prashant Jha w komentarzu wyborczym dla dziennika "Hindustan Times".

Przed wyborami rząd wstrzymywał publikacje niekorzystnych raportów o bezrobociu. Indie w 2020 r. staną się najmłodszym krajem świata - o średniej wieku 29 lat. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) szacuje, że wśród Hindusów w wieku 15-29 lat panuje 31-procentowe bezrobocie.

Przed wyborami rząd zmienił metodologię wyliczania wskaźnika PKB. Po tzw. rekalibracji wskaźnika nowa średnia wzrostu PKB z okresu rządów BJP w porównaniu z sytuacją za rządów Partii Kongresowej okazała sie lepsza na korzyść obecnej władzy. Przeciw takim zabiegom protestowali ekonomiści z byłym szefem banku centralnego Raghuramem Ranjanem na czele.

Wydaje się, że premier Modi zdaje sobie sprawę z wyzwań gospodarczych. Reforma monetarna i wprowadzenie ujednoliconego podatku od towarów i usług miała ukrócić szarą strefę i zmusić obywateli do płacenia podatków. Ekonomista Arun Kumar szacuje wartość nieopodatkowanych dochodów na 60 proc. PKB.

„Weszło nam to w krew. Ludzie ukrywają swoje dochody, a biznes otwiera spółki w rajach podatkowych” - mówi PAP Rajbinder Singh, biznesmen z południowego Delhi. „Ale jak się ludziom dziwić, skoro kolejne rządy były skorumpowane, a politycy sami robili to samo?” - dodaje.

Modi często przypomina o patriotycznym obowiązku podatkowym, zapewniając jednocześnie, że pieniądze będą w przejrzysty sposób budowały dobrobyt kraju. Jednocześnie coraz bardziej otwiera gospodarkę na inwestycje zagraniczne, nie zapominając jednak o rodzimych korporacjach.

Jednym z efektów takiej polityki jest rozwój sieci komórkowej i dostęp do taniego internetu. Rewolucję w cenach przyniósł nowy operator komórkowy Jio Mukesha Ambaniego. Eksperci rynku telekomunikacyjnego zwracają uwagę, że Jio miało ułatwione wejście na rynek. Również Modi często przychylnie wypowiadał się o przedsięwzięciu Ambaniego.

Wyzwaniem dla rządu pozostaje sytuacja w Kaszmirze i napięte stosunki z Pakistanem. Parvez Khuram, znany działacz praw człowieka z Kaszmiru, twierdzi, że żaden z rządów w ostatnich kilku dekadach nie miał pomysłu na rozwiązanie problemów regionu i nic nie zmieni się się w drugiej kadencji premiera Modiego. Dla obu krajów wróg zza między jest wygodnym narzędziem wpływania na opinię publiczną, co udowodniły bieżące wybory.

Dla rządu BJP problematyczne mogą stać się relacje ze Stanami Zjednoczonymi, które nakładają restrykcje na Iran. Indie były jednym największych importerów irańskiej ropy i teraz muszą szukać alternatywy dla dostaw. Indie próbują równoważyć wpływy chińskiej inicjatywy Pasa i Szlaku w regionie Azji Południowej, a także w Iranie i Afganistanie.

>>> Polecamy: Wielka Brytania: Theresa May ogłasza dymisję