W trzech opublikowanych w poniedziałek sondażach SD otrzymała między 26,2 a 29,7 proc. poparcia, podczas gdy głosowanie na główną siłę obecnej koalicji rządowej, Duńską Partia Liberalną-Venstre, deklarowało ok. 18 proc. wyborców. Patrząc szerzej, pięć ugrupowań centrolewicowych i lewicowych: SD, Partię Radykałów Liberalnych (DRV), Socjalistyczną Partię Ludową (SF), Czerwono-Zieloną Listę Jedności i Alternatywę poprzeć zamierzało łącznie między 53,4, a nawet 59,2 proc. pytanych, natomiast osiem partii centroprawicowych, prawicowych i skrajnie prawicowych w najlepszym wypadku może liczyć na nieco ponad 45 proc. poparcia.

Ale są dwa powody, które nie pozwalają uznać, że wynik wyborów jest rozstrzygnięty. Po pierwsze, wsparcie udzielane przez SD zaostrzeniu przez rząd polityki migracyjnej powoduje, że część z pozostałych partii "bloku czerwonego" może nie chcieć teraz tworzyć koalicji z ugrupowaniem Frederiksen. Po drugie, optymizm SD osłabiły wybory do Parlamentu Europejskiego pod koniec maja, które wbrew sondażom wygrała Venstre. W tej sytuacji prawdopodobny jest scenariusz, że zarówno Frederiksen, jak i lider Venstre, obecny premier Lars Lokke Rasmussen, będą mieli problem ze zbudowaniem większości.

W przypadku Rasmussena problem jest nawet większy, bo nie dość, że Venstre ma wyraźnie niższe poparcie niż SD, to jeszcze poleganie na głosach nowych, małych ugrupowań skrajnej prawicy byłoby politycznie bardzo niewygodne. Obecnie Venstre tworzy mniejszościowy rząd z Konserwatywną Partią Ludową (DKF) i Sojuszem Liberalnym (LA), ze wsparciem prawicowo-populistycznej Duńskiej Partii Ludowej (DF), ale to ostatnie ugrupowanie w porównaniu z Nową Prawicą czy szczególnie Twardą Linią niemal wygląda na umiarkowane.

Z tego powodu Rasmussen w połowie maja zasugerował nawet stworzenie wielkiej koalicji Venstre z SD - co wprawdzie nie byłoby precedensem, bo przez krótki okres 40 lat temu taki rząd funkcjonował - ale pomysł ten nie został podchwycony i taki scenariusz nie wydaje się zbyt prawdopodobny.

Reklama

Oprócz Rasmussena wielkim przegranym wyborów będzie Duńska Partia Ludowa. Przed czterema laty zajęła ona drugie miejsce z poparciem ponad 21 proc. wyborców, tymczasem teraz oscyluje ono w okolicach 10 proc. Co ciekawe, dzieje się tak mimo że sprawa imigracji - będąca głównym punktem programu DF - była obok zmian klimatycznych i utrzymania państwa opiekuńczego wiodącym tematem kampanii wyborczej, a DF wspierając rząd mniejszościowy skutecznie wymusiła wprowadzenie kilku przepisów wymierzonych w obecnych i potencjalnych imigrantów.

Chodzi np. o zakaz noszenia w miejscach publicznych ubiorów zasłaniających twarz, takich jak burka czy nikab, wymóg oddawania przez ubiegających się o azyl pieniędzy i kosztowności na poczet pokrycia kosztów ich utrzymania czy wymóg uściśnięcia ręki podczas ceremonii nadania duńskiego obywatelstwa.

Duńska Partia Ludowa traci wyborców z dwóch stron - na rzecz bardziej skrajnych ugrupowań: Nowej Prawicy i Twardej Linii (lider tego ostatniego Rasmus Paludan zasłynął spaleniem Koranu, został skazany za szerzenie mowy nienawiści i powiedział, że "najlepszą rzeczą byłoby, gdyby na naszej drogiej planecie Ziemi nie było żadnych muzułmanów"). Ale także na rzecz socjaldemokratów, którzy od czasu europejskiego kryzysu migracyjnego z 2015 r. zaostrzyli retorykę i kilkukrotnie popierali zaostrzanie przez rząd przepisów.

"Istnieje limit osób, które możemy przyjąć i zachować państwo opiekuńcze" - mówił Nicolai Wammen, czołowy polityk SD, a w przeszłości z ramienia tej partii minister obrony i minister spraw europejskich. Zapowiedział też, że jeśli socjaldemokraci wrócą do władzy, nie planują wycofywać żadnych przepisów mających na celu zatrzymanie imigracji, które zostały przyjęte przez centroprawicowy rząd.

Wammen ujawnił, że Frederiksen zamierza po wyborach tworzyć jednopartyjny rząd mniejszościowy, który w sprawach społecznych będzie szukał poparcia pozostałych ugrupowań "bloku czerwonego", ale w kwestii imigracji - poparcia prawicy.

Do obsadzenia w wyborach jest 179 miejsc w jednoizbowym Folketingu, przy czym po dwa zarezerwowane są dla dwóch autonomicznych części Królestwa Danii - Wysp Owczych i Grenlandii, które mają swoje odrębne partie. Głosowanie potrwa od godz. 8 do 20, a wyniki spodziewane są przed północą.

>>> Czytaj też: Rosja "neguje to, co wie cały świat" - mówi ukraińskie MSZ