Pierwsza partia szczepionki – dla 250 000 mieszkańców Meksyku - trafi przede wszystkim do stolicy kraju, gdzie tylko z obawy przed całkowitym paraliżem życia metropolii nie ogłoszono w przededniu świąt Bożego Narodzenia czerwonego alertu, odpowiadającego najwyższemu z pięciu możliwych stopni zagrożenia.

Andres Manuel Lopez Obrador, prezydent Meksyku - czwartego po USA, Brazylii oraz Indiach kraju świata najmocniej zaatakowanego przez Covid-19 - przedstawiając w środę na konferencji prasowej sytuację epidemiczną, zaapelował do rodaków, aby kierowali się przede wszystkim rozsądkiem. Powiedział, że głównie od nich samych zależy, czy w kraju będzie wprowadzony pełny lockdown.

Przypomniał, że w ośmiu z 31 stanów Meksyku, w tym w stołecznym Dystrykcie Federalnym Meksyk, epidemia przybiera na sile.

Liczba dawek powinna wystarczyć dla 34 milionów najbardziej zagrożonych Meksykanów.

Reklama

Jednocześnie podkreślił, iż jego rząd próbuje nie dopuścić do całkowitego paraliżu gospodarczego, co zależy również od samych obywateli. „Zwracam się do wszystkich Meksykanów, a zwłaszcza do mieszkańców stolicy, gdzie przed świętami sklepy będą czynne, by byli w tych dniach szczególnie ostrożni, a 24 grudnia, w wigilię, nie wychodzili z domu, ponieważ pandemia nasila się (…). Mimo tradycji tego dnia nie wychodźcie lub opuszczajcie domy tylko wówczas, gdy będzie to naprawdę konieczne, nie świętujcie gremialnie” – apelował prezydent, zastrzegając, że „nie oznacza to całkowitego zamykania gospodarki”.

Już w połowie lipca, w piątym miesiącu pandemii, meksykańscy ekonomiści oceniali, że 40 proc. obywateli kraju żyło z niepewnych i doraźnych zarobków. Z najnowszych oficjalnych danych statystycznych wynika, że na trzech mieszkańców Meksyku aktywnych zawodowo jeden nie ma stałego zatrudnienia.

Opozycyjny meksykański dziennik „Excelsior” ocenia sytuację w obszarze ochrony zdrowia w kraju jako „katastrofalną”.

„Zakażeni koronawirusem ludzie desperacko poszukujący szpitala, który by ich przyjął. Lekarze opowiadający dramatyczne historie o pacjentach z ciężką niewydolnością oddechową, odsyłanych do domu z braku miejsc w szpitalach. Oddziały intensywnej terapii bez respiratorów nieodzownych w najcięższych przypadkach. Łóżka z aparatami tlenowymi, ale bez obsługi personelu medycznego” - pisze autor reportażu z meksykańskich szpitali, zamieszczonego w środę na łamach dziennika.

Meksykański Krajowy Instytut Nauk Medycznych ostrzegł tego samego dnia przed nieuchronną katastrofą. Przyznając, iż obecny rząd odziedziczył system ochrony zdrowia po dziesięcioleciach zaniedbań z czasów poprzedników, pisze: „Jeśli dotychczasowe tempo przyrostu liczby zakażeń koronawirusem utrzyma się, to już w styczniu 2021 roku nastąpi załamanie: kogo warto leczyć, a kogo nie, ponieważ nie ma szans”, by leczyć wszystkich.

Według danych Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w USA w Meksyku zarejestrowano dotychczas 1 mln 267 tys. zakażeń koronawirusem i 115 tys. 099 zgonów.