Administracja prezydenta USA Joe Bidena stara się konsolidować sojuszników i partnerów, by przeciwstawić się rosnącym wpływom komunistycznych Chin, które uznaje za zagrożenie dla obecnego ładu międzynarodowego.
Japonia stoi po stronie USA w wielu dziedzinach rywalizacji z Chinami, ale nie chce naciskać zbyt mocno na potężnego sąsiada, z którym łączą ją silne więzi gospodarcze – twierdzi japoński portal.
Główny sekretarz japońskiego rządu Katsunobu Kato wyraził we wtorek „poważne zaniepokojenie” sytuacją w Sinciangu, ale dodał, że japońskie prawo nie przewiduje możliwości nałożenia sankcji gospodarczych jedynie z powodu praw człowieka.
Wcześniej tego dnia rzeczniczka departamentu stanu USA Jalina Porter oświadczyła w Waszyngtonie, że administracja Stanów Zjednoczonych „z pewnością nie będzie dawała zaleceń” rządowi Japonii w tej sprawie – podkreśla Japan Times.
Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Kanada ogłosiły w poniedziałek sankcje przeciwko czterem chińskim urzędnikom oraz działającej w Sinciangu państwowej chińskiej organizacji paramilitarnej XPCC, którym przypisano odpowiedzialność za „poważne pogwałcenia praw człowieka”.
Pekin potępił sankcje, określając je jako „rażącą ingerencję w wewnętrzne sprawy Chin”. Ogłosił również sankcje odwetowe przeciwko 10 politykom i badaczom oraz czterem instytucjom z UE.
Eksperci ONZ zwracali w ostatnich latach uwagę na doniesienia o nawet ponad milionie Ujgurów i innych muzułmanów zatrzymanych w Sinciangu w pozaprawnych obozach internowania. W raportach zagranicznych badaczy pojawiły się również oskarżenia o zmuszanie Ujgurów do pracy i ograniczanie liczby dzieci rodzonych przez muzułmanki.
Pekin odrzuca oskarżenia o łamanie praw człowieka w Sinciangu, określając je jako „największe kłamstwa stulecia”. Twierdzi również, że jego polityka w tym regionie jest skuteczna w zwalczaniu separatyzmu, ekstremizmu religijnego i terroryzmu.