„Dla Republiki Czeskiej to posunięcie oznacza znaczną komplikację techniczną i administracyjną. Fakt tego ograniczenia (pracowników lokalnych - PAP) będziemy zmuszeni do uwzględnienia w przyszłych negocjacjach o parytecie w liczbie pracowników obu ambasad" – oświadczyło ministerstwo.

Według źródeł dyplomatycznych czeska ambasada w Moskwie zatrudnia około 110 obywateli rosyjskich, podczas gdy ambasada rosyjska w Pradze zatrudnia tylko 15-20 obywateli czeskich.

MSZ Czech podkreśliło, że zatrudniani przez placówkę w Moskwie Rosjanie prowadzili działalność usługową i nie byli zaangażowani w bezpośrednie wykonywanie działań dyplomatycznych i konsularnych Ambasady Republiki Czeskiej.

Reklama

Jak powiedział PAP były korespondent Czeskiej Telewizji w Moskwie Mirosław Karas, zdecydowana większość ze 110 rosyjskich pracowników jest zatrudniona jako obsługa Czeskiego Domu, 7-piętrowego kompleksu hotelowo-mieszkaniowo-biurowego w Moskwie przy ulicy Twerskiej. Rosjanie pracują na recepcji, w kuchni, restauracjach, w centrum fitness. Są zatrudnieni jako mechanicy samochodowi, stolarze, malarze – wyliczał Karas, który w Czeskim Domu mieszkał prawie osiem lat.

Ze 140 mieszkań korzystają wraz z rodzinami Czesi zatrudnieni w przedstawicielstwach firm handlowych lub turystycznych. W kompleksie znajdują się także biura.

„To nas zaboli” – powiedział Karas. Jego zdaniem Rosjanie w swoich placówkach nie zatrudniają pracowników lokalnych, ponieważ im nie ufają. Jeżeli potrzebują kogoś zatrudnić u siebie, to w Pradze i innych stolicach z łatwością znajdą Rosjan mających zezwolenie na pobyt.

Czeski Dom istnieje od lat 80. XX w. Jest jednostką budżetową MSZ i dlatego rosyjskich pracowników zatrudnia ambasada w Moskwie.

Prezydent: reakcja władz czeskich wobec Rosji jest całkowicie zrozumiała

Reakcja władz czeskich wobec Rosji jest całkowicie zrozumiała; żadne szanujące się państwo nie może zgodzić się z tym, że obce służby będą hasały po kraju i dokonywały aktów de facto terrorystycznych - powiedział w piątek prezydent Andrzej Duda.

Prezydent był pytany w piątek w Polsat News i Interii, czy wspiera politykę Czech wobec Rosji.

Kryzys w stosunkach czesko-rosyjskich rozpoczął się po ujawnieniu uzasadnionych podejrzeń, że rosyjscy agenci wywiadu stali za wybuchem w składzie amunicji w 2014 r., w którym zginęło dwóch obywateli Czech.

W konsekwencji podejrzeń o wrogim działaniu Moskwy, z Czech wydalono 18 pracowników rosyjskiej ambasady, a z Moskwy musiało wyjechać 20 czeskich dyplomatów. MSZ w Pradze postanowiło zgodnie z zapisami konwencji wiedeńskiej, że w obu placówkach będzie tyle samo dyplomatów i pracowników. To oznacza, że do końca maja ze stolicy Czech musi wyjechać 63 pracujących tu Rosjan.

Prezydent Duda podkreślił, że Czechy są sojusznikiem Polski w ramach NATO. "Reakcja władz czeskich wobec Rosji jest całkowicie zrozumiała. Żadne szanujące się państwo nie może zgodzić się z tym, że obce służby będą hasały po kraju i dokonywały aktów, które uznać za inne niż de facto terrorystyczne" - powiedział prezydent.

Jak zaznaczył, "Rosja zachowuje się tak, jak to robi już od szeregu lat". "Pamiętajmy, że nie kto innych tylko Rosja w 2008 roku zaatakowała Gruzję, Rosja w 2014 roku zaatakowała Ukrainę i do dzisiaj co jakiś czas mamy takie porywy imperialnych ambicji Rosji. Rosja chce się rozpychać na Bliskim Wschodzie, w Syrii" - powiedział prezydent.

Rosja chce być uważana za mocarstwo - stwierdził Andrzej Duda. Dodał, że "nie mamy nic przeciwko temu, aby Rosja była mocarstwem, ale z poszanowaniem naszej suwerenności, niepodległości, naszych granic, z poszanowaniem również praw naszych sąsiadów". "Przede wszystkim Rosja ma przestrzegać prawa międzynarodowego, to jest najważniejsze" - podkreślił.

Prezydent zaznaczył, że nie jest zaskoczony obecnymi działaniami Rosji. Według niego prezydent Władimir Putin wykonuje "demonstracje siły".

Według Andrzeja Dudy dobrze, że prezydent Putin pokazuje zdolności relokacyjne wojsk rosyjskich, bo one robią rzeczywiście wrażenie na naszych sojusznikach ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego, w jak szybkim tempie i jak sprawnie duże formacje, jednostki rosyjskie potrafią się przemieścić.

Jak mówił, Polska pokazując to jako "przykład sprawności i skuteczności funkcjonowania wojsk rosyjskich mobilizuje sojuszników, by również tego typu działania prowadzić, by skracać czas reagowania sojuszniczych sił zbrojnych na wypadek, gdyby doszło do jakiejś agresji".

Podkreślił, że "NATO jest sojuszem obronnym, a armie NATO służą obronie terytorium państw NATO, tylko i wyłącznie".

Pytany o zarzuty wiceszefa Platformy Obywatelskiej Tomasza Siemoniaka, że jako prezydent w kontekście polityki zagranicznej "zdezerterował", odparł: "Pan Siemoniak nie wie, co mówi". "Prowadzone są działania, o których pan Siemoniak niekoniecznie musi wiedzieć" - stwierdził prezydent.

"Czuwamy nad sytuacją, która jest na Białorusi. Właściwie codziennie odbywają się w tej sprawie konsultacje, nie tylko wewnątrzkrajowe, ale także międzynarodowe, tylko najczęściej odbywają się w formacie, o którym po prostu się nie mówi, bo to są spotkania tajne, objęte klauzulami" - powiedział.

Zapewnił, że jest prowadzona "sygmatyczna akcja dyplomatyczna w porozumieniu z sojusznikami"

"Znam swoje obowiązki zwierzchnika służb zbrojnych, człowieka odpowiedzialnego za bezpieczeństwo państwa i niepodzielność jego terytorium. Swoje zdania w tym zakresie wykonuję" - zapewnił Andrzej Duda.

Pytany o to, czy zgodnie z wezwaniami KO zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego w sprawie m.in. działań Rosji, powiedział: "Prowadzimy poważne działania, które w części są tajne, które służą interesom Rzeczpospolitej, bezpieczeństwu obywateli". "Jak widać te działania są realizowane skutecznie. Prowadzę je z poważnymi osobami, z którymi można prowadzić poważne rozmowy" - dodał.