Poprzez kryzys migracyjny Łukaszenka poszukuje legitymizacji, którą utracił w efekcie wydarzeń na Białorusi w 2020 r. – uważa petersburski politolog z którym rozmawiała PAP.

Unia Europejska i inne kraje zachodnie nie uznają Łukaszenki za „legalnie wybranego prezydenta” z powodu sfałszowania ubiegłorocznych wyborów i fali masowych represji, która po nich nastąpiła.

„Przez wymuszenie rozmów z UE Łukaszenka chce to zmienić, uprawomocnić się, ale nie przed Zachodem, lecz przed własnym społeczeństwem. By wysłać sygnał tym, którzy są zwolennikami przemian: Zachód uznaje mnie za +de facto prezydenta+ i już was nie popiera” – ocenia Griecki.

„Chodzi głównie o odbiorcę wewnętrznego, to on jest adresatem” – podkreśla. „Wystarczy jedno zdjęcie z rozmów z zachodnimi politykami. Nieważne o czym, nieważne, czy udanych. Resztą zajmie się propaganda, ale zdjęcie jest potrzebne” – mówi ekspert.

Reklama

Rosyjski politolog zwraca uwagę na to, że sytuacja na granicy Białorusi z Polską nie została wywołana przez kryzys humanitarny, chociaż obecnie ma takie konsekwencje.

Zaznacza przy tym, że nie wyobraża sobie, by zaostrzenie relacji Mińska z UE odbywało się bez uzgodnienia z Moskwą. „Zwłaszcza w tak delikatnej dla Rosji dziedzinie jak migracja, biorąc pod uwagę, że pomiędzy oboma krajami, tworzącymi państwo związkowe, praktycznie nie ma granicy” – dodaje analityk.

Według Grieckiego w rosyjskiej polityce zagranicznej rośnie rola „instrumentów hybrydowych”. „Należy przy tym zrozumieć ważną różnicę. W Rosji i na przestrzeni poradzieckiej w pojęciu +miękkiej siły+ (ang. soft power) mieszczą się wszystkie środki niewojenne, które prowadzą do celu. Na Zachodzie soft power jest związana z atrakcyjnością danego modelu rozwoju” – tłumaczy politolog.

„Niektóre rosyjskie media mówią w obecnej sytuacji o +miękkiej sile+, ale w istocie mamy do czynienia z instrumentami hybrydowymi polityki zagranicznej” – podkreśla Griecki.

„Łukaszenka zagroził, że w odpowiedzi na sankcje może odciąć tranzyt rosyjskiego gazu do Europy Zachodniej. Nie wykluczałbym, że całe obecne zaostrzenie odbywa się po to, by przyspieszyć zgodę UE na rosyjski projekt Nord Stream 2, jako alternatywną trasę i usunąć stawiane wobec niej przeszkody” – kontynuuje rozmówca PAP.

Politolog ocenia, że „Alaksandr Łukaszenka, podobnie jak Władimir Putin, wykorzystują obecny kryzys do relatywizacji koncepcji praw człowieka”. „Obaj dążą do zdyskredytowania fundamentów UE, idei, które sprawiły, że europejski model integracji stał się atrakcyjny” – uzupełnia.

„Łukaszenka, który przecież u siebie w kraju bezwzględnie niszczy oponentów politycznych, teraz stawia się na pozycji obrońcy praw człowieka, zarzucając krajom zachodnim, że te prawa łamią nie wpuszczając nielegalnych migrantów, nie otwierając korytarza humanitarnego, itd.” – mówi Griecki.