Głosowanie nad gabinetem Żeliazkowa
W liczącym 240 miejsc parlamencie za gabinetem Żeliazkowa głosowało zaledwie 98 deputowanych, przeciw było 138, dwóch się wstrzymało.
W Zgromadzeniu Narodowym doszło do bezprocentowego wydarzenia – podziału klubu poselskiego tureckiego Ruchu na rzecz Praw i Swobód. Projekt gabinetu GERB poparło 30 osób. 14 posłów, którzy zagłosowali przeciw, postąpiło zgodnie z zaleceniem honorowego przewodniczącego ruchu Ahmeda Dogana i wbrew kategorycznemu stanowisku szefa klubu Deliana Peewskiego, który powiedział, że wykluczy ich z klubu. Dodał też, że „podarowali Bułgarię Putinowi" i oznajmił, że ruch "ma wyłącznie 30 deputowanych, pozostali to zdrajcy”.
Do tak głębokiego konfliktu w tureckiej partii nie doszło od jej powstania w 1990 roku. Politolodzy nie wykluczają jej rozpadu, a tymczasem to właśnie temu ugrupowaniu prezydent powinien powierzyć drugą próbę utworzenia rządu. Jeżeli Ruch na rzecz Praw i Swobód rozpadnie się, wtedy drugą siłą w parlamencie stanie się niedawny partner GERB, czyli koalicja Kontynuujemy Zmiany-Demokratyczna Bułgaria. Sytuacja jest nieprzewidywalna.
Kryzys polityczny
Prezydent Rumen Radew, który był obecny w parlamencie podczas trwającej ponad trzy godziny debaty, podkreślił, że trwa nadal kryzys polityczny, a wybrnięcie z niego wymaga zrezygnowania z osobistych i partyjnych ambicji.
Tymczasowy premier Dymitar Gławczew, poinformował, że będzie nadal pełnił swoje obowiązku i gabinet rozpocznie pracę nad projektem budżetu na rok 2025.
Politolodzy prognozują, że prawdopodobnie dojdzie do następnych wyborów na jesieni.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)