W Polsce o reżimie Łukaszenki najczęściej mówimy w kontekście migracyjnego ataku na naszą granicę i odgrażaniu się przez dyktatora Polsce na różne wymyślne sposoby, a tymczasem w kraju tym, daleko od obiektywów kamer, dzieją się rzeczy straszne.

Tortury w więzieniach Łukaszenki

Jednym z elementów zastraszania białoruskiego społeczeństwa, jaki Łukaszenka opracował już do perfekcji, jest system więzień i kolonii karnych, gdzie lądują wszyscy ci, którzy mają odwagę sprzeciwić się reżimowi. Czasem nawet nie trzeba protestować, a wystarczy po prosty nie wykazywać wystarczającego entuzjazmu do poczynań władz, by wylądować za kratami, a dziś szacuje się, że na wyroki polityczne „zasłużyło” sobie nawet 5 tysięcy osób. Niektórym uda się wyrwać z piekła i uciec w bezpieczniejsze miejsce, a tak stało się z dwoma byłymi więźniarkami – Kasią Budko i Darią Czultsową.

Reklama

Obydwie przeszły przez białoruskie więzienia dla kobiet, a do dziś łzy z ich oczu wyciska wspomnienie o jednej, szczególnie okrutnej karze, jaką stosują wobec kobiet białoruscy strażnicy. Jest to zamknięcie w żelaznej klatce. Opis tego wyjątkowego narzędzia tortur z drżeniem w głosie przytacza Paweł Łatuszka, były ambasador Białorusi w Polsce, obecnie opozycjonista.

- To klatka w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jej wymiary to około 1,5 metra długości i 2 metry szerokości. Przypomina prostokątną klatkę z metalowymi prętami. Nie ma w niej krzesła ani nawet ławki. Administracja więzienna pilnuje, aby kobieta przez cały czas przebywania w tym miejscu w pozycji stojącej. Zabrania się siedzenia, w przeciwnym razie długość pobytu w tym miejscu ulegnie wydłużeniu – mówi Paweł Łatuszka.

Łukaszenka zamyka kobiety w klatkach

Kasia Budko w kolonii karnej za poglądy polityczne spędziła 2,5 roku i wspomina, za co można trafić do osławionej klatki. Wystarczy, że podpadnie się strażnikowi, albo wyrazi niezadowolenie. I wtedy na kobietę czeka metalowa klatka.

„Każda kobieta w kolonii wie, że będąc niegrzecznym wobec przedstawicieli administracji, od razu trafi się do klatki. Ważne jest, aby wyjaśnić, że niegrzeczność oznacza każde wyrażenie własnej opinii. Jednocześnie nie trzeba wcale mówić niegrzecznie. Wystarczy, że powiesz, że się z czymś nie zgadzasz i zaczniesz podawać powody. Nawet taka drobnostka jak źle przyszyty guzik staje się przyczyną uwięzienia w klatce. Mogą też wsadzić w celach profilaktycznych, aby pokazać innym, że kobieta coś naruszyła” – wspomina więźniarka.

Część kobiet daje się złamać, a przebywanie w klatce przez wiele godzin jest ponad ich psychiczne siły. Jak się jednak okazuje, wiele z odważnych Białorusinek nie poddaje się tym wymyślnym sposobom tortur.

- Odporność Białorusinek jest niesamowita. Z opowieści byłej więźniarki politycznej wynika, że widziała w klatce kobietę, która w środku demonstrowała swój protest, inna zeznała, że stojąca tam dziewczyna cały czas się uśmiechała – mówi Paweł Łatuszka.

Postawić Łukaszenkę przed międzynarodowym sądem

Mieszkający od lat w Polsce przedstawiciele białoruskiej opozycji na wszelkie możliwe sposoby starają się zainteresować światową opinię publiczną warunkami, jakie panują w białoruskich więzieniach i losem skazanych. Przygotowali już obszerny materiał dowodowy, by złożyć go do międzynarodowych trybunałów i ostatecznie oskarżył Łukaszenkę.

- Apeluję do ministrów spraw zagranicznych Polski, Litwy i Łotwy, jako przedstawicieli krajów najbardziej przyjaznych narodowi białoruskiemu, o podjęcie decyzji, wykazanie swojej woli i przekazanie sprawy Łukaszenki do sądu międzynarodowego w Hadze. Najwyższy czas wykorzystać wszystkie dostępne instrumenty prawa międzynarodowego i krajowego, aby wymierzyć sprawiedliwość dyktatorowi – mówi Paweł Łatuszka.