O procederze i bułgarskim wątku w tej działalności przestępczej pisał m.in. ateński dziennik "Kathimerini".

Temat pochodzących z Bułgarii podrobionych zaświadczeń o szczepieniach pojawił się w mediach jeszcze we wrześniu, kiedy grecki personel medyczny zobowiązano do wakcynacji. Okazało się wówczas, że niektórzy pracownicy medyczni w Salonikach, Kawali oraz w innych greckich miastach położonych na północy kraju okazywali bułgarskie certyfikaty Covid-19, choć w ogóle nie opuszczali terytorium Grecji w okresie rzekomych szczepień.

Grecki dziennik ustalił, że dla wystawiania podrobionych dokumentów poświadczających szczepienia wykorzystywane są luki w bułgarskim systemie prawnym. W przestępczym procederze uczestniczą zarówno Bułgarzy, jak i Grecy, w tym pracownicy na przejściach granicznych Kułata i Promachones.

"Kathimerini" podaje, że sfałszowane zaświadczenie kosztuje 300 euro.

Reklama

Podrobione dokumenty nie są rzadkością i w samej Bułgarii. Według statystyk resortu zdrowia około 12-15 proc. zakażonych to ludzie zaszczepieni. Odsetek jest znacznie wyższy w porównaniu z przeciętnym wskaźnikiem unijnym. Zdaniem bułgarskich lekarzy stoją za tym właśnie fałszywe zaświadczenia.

Jednocześnie media bułgarskie informują o paradoksie – ludzie z podrobionymi zaświadczeniami, przestraszeni przez wysoką liczbę wypadków śmiertelnych na Covid-19, chcą się teraz szczepić, lecz nie mogą, gdyż są wpisami do krajowego systemu jako osoby zaszczepione.

Bułgaria jest na ostatnim miejscu w UE pod względem liczby osób, które otrzymały pełny cykl szczepień – ok. 24 proc.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)