- Jest bardzo wysoce prawdopodobne, że będziemy mieli komisarza ds. energii. Mamy tę tekę zarezerwowaną, finalna decyzja należy do premiera Tuska – powiedział nam jeden z polskich europosłów z grupy Europejskiej Partii Ludowej (EPP) w Strasburgu, gdzie trwa sesja Parlamentu Europejskiego.

- Kandydatem pozostaje Serafin. Nie obawiam się o jego przygotowanie, ma bardzo wysokie kompetencje, jest rozpoznawalny w środowisku unijnym – dodało źródło.

Inny nasz rozmówca, również europoseł z EPP, wskazał, że na stole leżały dwie możliwe komisje dla przedstawiciela Polski: ds. energii lub ds. rozszerzenia. W obu przypadkach komisarzem miałby zostać Serafin.

Początkowo Polska miała otrzymać tekę ds. obronności, która w swoim portfolio prawdopodobnie będzie gromadzić nadzór nad europejskim przemysłem zbrojeniowym. W kuluarach krążyło wówczas przede wszystkim nazwisko szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Sam Sikorski jednak nie był zainteresowany tą teką biorąc pod uwagę fakt, że kompetencje nowego komisarza mają sprowadzać się do kwestii gospodarczych, a nie strategicznych związanych z bezpieczeństwem.

Po tym jak Polska straciła zainteresowanie teką związaną z obronnością na horyzoncie pojawiło się rozszerzenie.

Do tej teki już wcześniej był przymierzany p.o. stałego przedstawiciela Piotr Serafin, który sam był mocnym zwolennikiem ubiegania się przez Polskę o takie portfolio. Rozszerzenie daje nie tylko duże kompetencje dotyczące integracji państw kandydujących do UE, ale także spory budżet związany z procesem rozszerzenia. W Brukseli pojawiały się jednak sceptyczne głosy zwłaszcza w kontekście tarć polsko-ukraińskich dotyczących bezcłowego handlu, a państwem, które ma ochotę przygarnąć tę tekę jest m.in. Grecja. W takiej układance Polsce miałoby przypaść właśnie zarządzanie europejską energetyką.

Poprzednio to stanowisko pełniła Estonka Kadri Simson pełniąca wcześniej funkcję minister gospodarki i infrastruktury. Piotr Serafin to z kolei jeden z najbardziej doświadczonych polskich dyplomatów w Brukseli. Jego ewentualne odejście do Komisji Europejskiej pociągnęłoby za sobą wakat na stanowisku stałego przedstawiciela RP przy UE i to zaledwie na kilka miesięcy przed rozpoczęciem polskiej prezydencji, w trakcie której rola ambasadorów jest fundamentalna. To oni odpowiadają bowiem za pierwsze szczeble konsultacji między państwami członkowskimi i budują podwaliny do porozumień, które są później potwierdzane na poziomie politycznym. Serafin cieszy się szacunkiem nie tylko w obozie rządzącym, ale przede wszystkim wśród europejskich dyplomatów i urzędników, a jednym z jego pierwszych zadań ponownie w roli ambasadora było odblokowanie pieniędzy z KPO. Z drugiej strony zawsze pełnił funkcje w cieniu dużej polityki i rola komisarza niekoniecznie leży w jego zainteresowaniach. Jak twierdzą nasi rozmówcy z KE Serafin raczej wolałby pozostać na swoim obecnym stanowisku. W świetle tak dynamicznych układanek nowego gabinetu von der Leyen pozostaje jednak jednym z najbardziej uniwersalnych kandydatów.